Rozdział 5

785 44 4
                                        

Każdy o zdrowych zmysłach, kto zna Severusa Snape wie, że przed tym mężczyzną nie ma rzeczy niemożliwych, a jego analityczny umysł jest w stanie rozwiązać każdy problem i zagadkę. Jednak tym razem jest zupełnie inaczej. Co kilka sekund w jego umyśle pojawiały się nowe pytania, na które nie miał żadnej logicznej odpowiedzi. Chłopak, a raczej młody mężczyzna, który od dłuższego czasu zaprząta jego myśli, jest jedną wielką zagadką.

Nie rozumiał jakim sposobem jego przyjaciółka żyła. Trzymał w ramionach jej martwe ciało tuż po tym jak zwrócił się o pomoc do Dumbledore. Niczym zacięta płyta w jego umyśle wciąż odtwarzały się słowa dyrektora: „Musisz podjąć decyzję, mój drogi chłopcze... Po czyjej jesteś stronie?" I od tego momentu z jednego Pana trafił do drugiego. Nie wiedział co w tym wszystkim jest najgorsze. 

Czarny Pan, który jasno głosił swoje poglądy czy stary manipulant, który robił wszystko dla większego dobra. Był pomiędzy młotem, a kowadłem. Od tamtej chwili donosił Jasnej Stronie plany Voldemorta, a dwa tygodnie później najważniejsza osoba jego życia była martwa. A teraz? Trzymając w dłoni fiolkę ze wspomnieniem miał dowód, że była wciąż żywa. „Nic nie jest tym czym się wydaje..."  Więc co jest tak naprawdę prawdziwe?

Rzucił szklaneczką wypełnioną brunatnym płynem w stronę kominka. Spoglądał jak roztrzaskuje się w drobne kawałki, a szkło mieni się w blasku ognia. Był rozdarty. Nie potrafił poskładać tych wątłych elementów w całość. Czy to możliwe, że Czarny Pan wciąż żył i prowadził normalne życie wśród innych ludzi? Czy to możliwe, że czeka na odpowiednią porę by powrócić? Co wtedy zrobi z tymi, którzy się od niego odwrócili? 

Tyle pytań i żadnych odpowiedzi. Zmęczony tym wszystkim przymknął oczy i pozwolił by bezsilność wzięła go w swoje objęcia. Pogrążony w swojej cichej rozpaczy nie usłyszał, że drzwi do jego kwater otwierają się z cichym skrzypnięciem. Nie zwrócił uwagi na postać, która zmaterializowała się przed nim zrzucając pelerynę niewidkę.

-Cześć...- do jego zamglonego umysłu dotarł niepewny głos.- Wszystko dobrze?

-Nic nie jest dobrze- warknął nie panując już nad swoimi emocjami.- Jak ma być wszystko dobrze skoro nic nie potrafię poskładać do kupy.

-Przepraszam...- cichy szept wydobył się z ust bruneta. Poczuł drobną dłoń na swojej.- Inaczej to wszystko miało wyglądać...

-Niby co? Informowanie mnie, że Lily żyje?- prychnął uchylając powieki. Czarne oczy były pełne żalu.

-Tak. Miałem być obok by wyjaśnić wszystko. A raczej tyle ile bym mógł- zamilkł przygryzając wargę i składając myśli w całość.- Czasem najpierw robię, później myślę. Wydaje mi się, że to przez przebywanie z gryfonami tyle czasu. Ich głupota i brawura powoli przechodzi na mnie. Dużo myślałem...

-Dziesięć punktów dla Gryffindoru za używanie mózgu- głos ociekał jadem.

-Zasłużyłem. Wiem o tym. Chodzi o to, że zawsze chciałem takiego związku jak mają moi rodzice. Niedawno uświadomiłem sobie, że tak nie będzie. Moja ślepa zazdrość doprowadziła do tego miejsca. Nie powinienem tak reagować. To nie twoja wina, że Diggory liczył na coś z twojej strony.

-Lepiej późno niż wcale...

-Tak... Zanim odpowiem na Twoje pytania, chciałbym byś odpowiedział na jedno moje. Oczekiwałbym szczerej odpowiedzi.

-Zamieniam się w słuch.

-Gdyby Czarny Pan powrócił. Stanąłbyś po jego stronie czy byłbyś po Jasnej Stronie?

-A co to za różnica?

-Duża...- Zielone spojrzenie przewiercało go na wylot jakby próbując zajrzeć do każdej myśli, każdego odłamka jego jestestwa.

-Nie wiem, Harry. Wiąże mnie Przysięga Wieczysta.

-A gdyby nie ona?

-Nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie- odniósł wrażenie, że w tych zielonych oczach dojrzał ból. Jednak zniknął tak szybko jak się pojawił. Uznał to za omamy spowodowane wypitym alkoholem.

-Rozumiem. Dziś odpowiem na jedno pytanie. Przemyśl, która kwestia jest dla Ciebie priorytetem.

Siedzieli w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Harry wiedział, że musi teraz ważyć każde słowo. Nie miał pewności czy jego profesor nie pójdzie z tymi informacjami do dyrektora. Na szali było życie jego i jego rodziny. 

Bratnie DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz