Wstałam z ziemi i podeszłam do biurka podpierając się kawałka drewna.
— Jesteś skurwysynem. Udajesz, ze jesteś Bogiem, a masz cienka skore, która jest tak wrażliwa, ze może pęknąć gdy się wspomni o rodzicach. Każdy wie co zrobił twoj ojciec.. Każdy wie co zrobiła twoja matka. Wyżyj się, nie masz komu. Widać to po twojej twarzy. Zabij kogoś, uduś.— nadchylilam się nad biurkiem.
— A twoj ojciec? Nie zrobił tego samego? Dlatego, kurwa, ślinisz się do starszych?!— również wstał i trzasnął rekami o biurko. — Mamy ten sam problem. — warknal. — Wiec musimy być w tym razem.— ominął biurko i podszedł od mojego tylu, odsunął włosy z mojej szyi i zaczął składać pocałunki na niej.
— Co ty odpierdalasz?— obrocilam się, a Riddle zakleszczył mnie rekami po obu stronach ud.
— To po co tu zawsze przychodzisz..— podniósł brew do góry.
— Nie jestem pierdoloną dziwka.— odepchnelam mężczyznę i wyszłam z jego gabinetu. Byłam tak wkurwiona, ze miałam ochote zrobic coś, co moje sumienie by potem żałowało.Weszłam do dormitorium trzaskając drzwiami, Amanda zerwała się z łóżka z różdżka w ręku.
— To ja.— odparlam zimno i zrzuciłam z siebie szatę rzucając ja w kat. Przebralam się w piżamę i podeszłam do łóżka.
— Wszystko dobrze?— zapytała patrząc na mnie z zmarszczonym czołem i troska w głosie.
— NIE! Nic nie jest dobrze! Pieprze się z nauczycielem, kłócimy się, a mimo to jesteśmy od siebie uzależnieni jak narkotyk.. czy tytoń!— wykrzyczalam, a na twarzy Amandy namalował się szok, ze aż się rozbudziła.
— Riddle?— szepnela, a ja tylko Spuscilam wzrok.
— Tak.— odparlam i spojrzałam w jej niebieskie oczy. — Posłuchaj mnie, to musi zostać miedzy nami, dobrze?— podeszłam do niej i złapałam za rękę.
— Oczywiście, ze tak. Jestem w dużym szoku.. Dlaczego?— zapytała mając wymalowane zdezorientowanie na twarzy.
— Sama nie wiem.. Byłam zbyt arogancka i jakoś tak się potoczyło.— odpowiedziałam.
— Dobra, nie musisz już mówić... Idź spać.— pogładziła mnie po ramieniu i poszła do swojego łóżka, położyła się w nim i przykryła kołdra. — dobranoc.— to zdążyła mi wydukac zanim zasnela w objęciach Morfeusza.Rano się obudziłam lekko nieprzytomna. Wyszłam z tego ciepłego łóżka i automatycznie ubrałam mundurek, zarzucilam na moje ramiona szatę, żeby było mi cieplej.
— Zapomniałam Ci powiedzieć, ale dzisiaj Ok. 20 zaczyna się impreza tutaj w Pokoju Wspólnym.— odparła Amanda, a ja spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
— No to zajebiscie.— uśmiechnęłam się szybko i rzuciłam torbę na ramie.Zaczynaliśmy jak na złość obrona. Nie wchodziłam jeszcze do sali, poczekalam aż do dzwonka, gdy uczniowie wbiegli, wtedy weszłam z Amandą. Usiadłyśmy na naszych miejscach i wyciągnęliśmy potrzebne książki do lekcji.
— Otwórzcie książki na stronie 379.— odparł zimno i odchrzaknal, jego głos wywołał we mnie ciary, ale próbowałam to stłumić. Westchnęłam i otwarlam książkę dając ja na środek, ponieważ Amanda jej nie miała.Lekcja mi się strasznie dłużyła, lekcja o ustalonej godzinie się zakończyła. Uczniowie się spakowali i wyszli, przez to, ze był tłum ja szlam z Amanda na końcu.
— Panno Emilient. Prosiłbym do mnie, popełniła pani blad w jednym zadaniu.— uslyszalam ten wkurwiajacy głos i spojrzałam na Amandę, ta lekko kiwnela głowa i wyszła z sali, a ja obrocilam się na piecie podchodząc do biurka.
— Zapewne nie popełniłam żadnego błędu, tylko wiedziałeś, ze przy studentach Ci nie odmowie.— prychnelam krzyżując rece na piersi.
— Za tydzień bal. Do tego czasu masz uspokoić swoje zachowanie.— syknął i podszedł do mnie bliżej.
— A co jeśli nie?— podniosłam brew i podniosłam głowę wyzej.
— Wolisz nie wiedziec.— uśmiechnął się sztucznie, a ja wypuscilam głośno powietrze i już chciałam się obracać, ale mężczyzna złapał mnie za ramie i pociągnął w swoją strone. Druga rękę dał na talii, a nasze twarze dzieliły milimetry. — To jak będzie?— szepnął, a ja poczułam zapach nikotyny i alkoholu.
— Zastanowię się.— wyrwałam się i wyszłam z sali trzaskając drzwiami. Wkurwionym krokiem podeszłam pod sale od eliksirów.
— Co Ci gadał?— podeszła do mnie Amanda, a ja przerzuciłam oczami.
— Ze mam poprawic swoje zachowanie.—pokręciłam głowa z zrezygnowania i oparłam się o ścianę. Po chwili przyszedł Slughorn i otworzył nam drzwi do sali.Podszedł do polki z eliksirami, ponieważ dzisiaj mieliśmy opracowywać amortencje. Zaczął przebierać miedzy fiolkami i zmarszczył czoło.
— Walencjo, mogłabyś podejść?— zapytał dalej szukając, wstałam z ławki i podeszłam spokojnym krokiem do nauczyciela. — Nie mogę znalezc amortencji.. Czyżbym już ja opracowywał na jakiejs lekcji? Hm...— rozglądał się po regałach. — Pomóż mi proszę ja znalezc, bo inaczej będziemy musieli ja przygotować na nowo.— odparł, a ja tylko przytaknelam mruknieciem. Kurwa. Ja wzięłam wczoraj ta amortencje, ale nie pamietam co się z nią zrobiło.W końcu musieliśmy wyważyć nowa amortencje. Musiała zostać w gabinecie Riddle'a. Kurwa. Podeszliśmy do kociolkow, wlaliśmy wodę i wrzuciliśmy pare płatków irysów.
W połowie lekcji weszłam z Amanda na obiad w Wielkiej Sali. Usiadłyśmy na naszych miejscach i nałożyliśmy sobie kurczaka, frytki i sałatę. Spojrzałam z przyzwyczajenia na stół nauczycielow i złapałam kontakt wzrokowy z nim. Wrocilam wzrokiem na mój talerz.
— Słyszeliście?— podszedł do nas Carl rzucając torbę na ławkę, gdy zobaczył nasze zdezorientowane miny, przerzucił oczami. — No kurde, Riddle..— usiadł i zaczął mówić szeptem. — Ponoć ma zone lub się umawia z jakaś kobieta.— odchylił się po skończonym monologu do tylu.
— Co?— zadałam bardziej pytanie retoryczne i wlepilam wzrok w blondyna na przeciwko nas. — Skad o tym wiesz?— pytan miałam w głowie mnóstwo, musiałam uważać żeby dobrać odpowiednie.
— Ponoć w jego gabinecie ktoś zostawił błyszczyk.. chyba tak to się nazywa.— zamyślił się i oparł się o stół po czym rozgladnal się po tym co jest na nim. Zastanowiłam się czy ja tam go zostawiłam lub czy posiadam owy błyszczyk.
— Wiecie co, ja idę już pod sale. Muszę jeszcze powtórzyć materiał.— wzięłam torbę i spojrzałam na dwójkę przyjaciol.
— Ale mamy półgodzinna przerwe?— podniosła jedna brew Amanda.
— Muszę z dormitorium zabrać referat.— odparlam szybko i wyszłam z sali.Wbiegłam do dormitorium szukając mojego błyszczyka. Kurwa. Nie było, ale ja go przecież tam nie brałam.. Wyszłam zamykając ostrożnie drzwi. Poszłam w strone gabinetu Riddle'a, weszłam po schodkach i zapukałam.
— Proszę.— usłyszałam jego głos, musiał tu przyjść po tym jak widział jak wychodzę z Wielkiej Sali. Popchnelam drzwi i zamknęłam je od razu. — No proszę, kogo my tu mamy..— spojrzał znad pergaminu i oparł się o krzesło.
— Co to są za plotki? Jaki kurwa błyszczyk?— podeszłam do niego szybciej z wkurwienia.
— No coz, jakis uczeń zauważył błyszczyk. Co ja mogę na to poradzić?— wygiął brwi do góry.
— KURWA TO BYŁ MÓJ BŁYSZCZYK! SKAD TY GO MASZ?!— trzasnęłam rekami o biurko przez co wszystkie rzeczy na nim podskoczyły.
— Musialas go zostawić po ostatniej wizycie..— wzruszył ramionami jakby to było nic.
— Posłuchaj mnie, kurwa.— zrzuciłam torbę i podeszłam jeszcze bliżej. — Jak ktoś się skapnie, ze to mój błyszczyk?!— wykrzyknęłam mu w twarz z wyrzutami.
— Bo to najważniejszy problem w tej sytuacji..— przerzucił oczami.
— A jaki jest?! To co ja przedstawiłam wiąże się z innymi problemami.— warknelam i obrocilam głowę w bok.
— Jak się dowiedzą, ze to błyszczyk uczennicy to mnie nie wysłuchają, a posadzą mnie o molestowanie seksualne! Nie rozumiesz tego, idiotko?!— wstał na równe nogi patrząc mi w oczy tymi jego czarnymi slepiami.
— Ludziom nie wmówisz czegoś innego. Trzeba po prostu ignorować i mieć własna wersje.— usiadłam wygodniej na krzesle.
— Raczej to nie jest jakis pierdolony balsam. Każdy mi wmówi inaczej.— również usiadł i zamyślił się.
— Może jakis mugolski.. klej?— rzuciłam pomysłem, a mężczyzna spojrzał na mnie jak na debila. — Wiem! Krople do oczu lub do jakis kwiatków!— pstryknelam palcami i spokrzalam w oczy profesora.
— To nie jest głupie, jeżeli niczego lepszego nie wymyślę to zostańmy przy tej propozycji. Idź już, bo zaraz lekcja, a razem nie możemy wyjsc z gabinetu.— poprawił włosy i zaciągnął się niedopałkiem. Lekko kiwnelam głowa i wzięłam torbę, która rzuciłam na ramie. Wyszłam z sali i skierowałam się w strone sali z Transmutacji.—
CZYTASZ
ZAKAZANY OWOC || Professor Riddle
FanfictionWeszłam do jego gabinetu. Tak, tytoń było czuc już zza drzwiami. - Tu nie wolno palić. - odparlam ironicznie. Mężczyzna wziął drugiego papierosa, podpalił i przyłożył do ust, tak ze trzymał ustami dwa cygary. - Dwie na raz?- podniosłam brew. - Cie...