18+ TW: lekki gwałt
Mężczyzna odłożył szklankę i podszedł do mnie, złapał w talii i przyciągnął do siebie namiętnie całując w usta. Pocałunek był pełen pożądania.
— Powiedziałam Ci, ze swój limit wyczerpałeś.— przytrzymałam profesora od siebie, w jego oczach było widsc ogromne pożądanie.
— To nie ty jesteś tu od rozkazów. — wykręcił mnie, tak ze leżałam na brzuchu. Podniósł moja skórzana spódnice i zerwał czarne rajstopy. Bez żadnego ostrzeżenia wszedł we mnie od razu, lecz tym razem nie sprawiało mi to przyjemności. Był jak jakis wilk, który pożera mnie.
— Tom..— próbowałam go odepchnąć, lecz ten się bardziej przykleszczyl. — TOM!— krzyknęłam i odepchnelam mężczyznę. Spojrzałam na niego z zawiedzeniem w oczach, poprawiłam spódnice i rajstopy. — Wynos się z tego domu.— warknelam.
— Jesteś dziwką.— parsknął i znowu się do mnie zbliżył, gdy był wystarczająco uderzyłam go w policzek z liścia. Dotknął wczesniej wspomnianego miejsca i spojrzał na mnie z mordem w oczach. Lekko się zaczęłam odsuwać od niego, ale ten podszedł szybko i złapał mnie za szyje i przygwozdzil do ściany z takim impetem, ze aż mi zapiszczalo w uszach. Zaczął mnie podduszac, próbowałam się wyrwać, ale nie umiałam.
— To- Tom..— zaczęłam tracić widoczność przed oczami jak i możliwość oddychania.Otwarlam powoli oczy, ale zamknęłam je od razu, gdy jasne swiatlo do nich dotarło.
— Walencja..— usłyszałam głos mojej matki, otwarlam ponownie oczy i szybko zamrugalam, rozejrzałam się dookoła i mój wzrok zatrzymał się na rodzicielce, która trzymała mnie za dłoń.
— Mama..— szepnelam i spojrzałam w jej błękitne oczy.
— Już dobrze, jestem tu z toba.— pocałowała mnie w czoło i mocno przytuliła.
— Nie rozumiem.. — szepnelam i rozejrzałam się po moim pokoju aż trafiłam na Tom'a, który siedział w rogu z...smutkiem?! Wymalowanym na twarzy. Wtem przypomniało mi się co działo się wieczorem. — Mogłabyś zostawic mnie z panem Riddle'm na chwile, mama?— spojrzałam na kobietę.
— Tak.— odparła po chwili i pogładziła mnie po rece po czym wyszła. Wrocilam wzrokiem na mężczyznę.
— Jesteś obrzydliwy.— spojrzałam w jego oczy, wstał i usiadł na fotelu obok łóżka. Nic nie mówił, po prostu patrzył na mnie. — W Hogwarcie nie myśl, ze będę uczestniczyć na twoich lekcjach. I nie myśl nawet, żeby mnie jakoś zmusić.— syknelam przez zeby.
— Nie chciałem tak mocno.— odparł ze spokojem, ja na to parsknelam smiechem.
— Czy ty siebie słyszysz?— spojrzałam w jego oczy z rozbawieniem na twarzy. — Wypierdalaj stad.— spoważniałam. — Nigdy się do mnie nie odzywaj, już na zawsze.— odwróciłam wzrok przed siebie. Mężczyzna wstał i przeszedł obok łóżka zatrzymując się przy rogu, powoli na mnie spojrzał obracając się. Podszedł bliżej łóżka i dał mi buziaka w czoło, odepchnelam go i spojrzałam w druga strone. Riddle podszedł do drzwi, szybko wyszłam z łóżka i złapałam go za ramie ciągnąć w swoją strone. Złożyłam mu namiętny pocałunek na ustach i wypuscilam z pokoju. Chciałam to zakończyć raz, a dokładnie. Zazwyczaj próbowałam się od niego odciąć, a i tak jakoś wracałam na stare śmieci.Podeszlam do lustra i zobaczyłam na szyi sine ślady- odbitą rękę. Dotknęłam tego miejsca. Usłyszałam pukanie do drzwi, lekko się wzdrygnelam.
— Proszę.— odpowiedziałam i wrocilam do przyglądania się szyi.
— Walencjo... Wiem, ze twoj stan nie jest zbyt idealny, lecz zaprosiłam dzisiaj na kolacje przed świetami naszych wspólników.— podeszła bliżej mnie. — Chciałabym żebyś nam towarzyszyła ze względu na sytuacje jaka cię zobowiązuje.— spojrzała w moje oczy odbite w lustrze.
— Czy chodzi Ci o.. małżeństwo z przymusu?— spojrzałam w jej błękitne jak ocean oczy.
— Nie tak bym to nazwała..-
— A jak, mama? Cieszyłam się wolnością i z każdymi świetami byłam uradowana, ze to nie teraz, a za rok.. Chodzi Ci o Lestrange'ow?— obrocilam się na piecie w jej strone.
— Tak. Córciu, gdyby to zależało ode mnie byłabyś wolna duszyczka do kiedy tylko chcesz.— poprawiła moja koszulkę.
— Rabastan?— spojrzałam ponownie na nią, lecz ta mnie nie zrozumiała. — Mam poślubić Rabastana?— powtórzyłam bardziej nerwowym tonem.
— Tak. — odparła niemalże od razu.
— W takim bądź razie Rudolf zostaje wolny, ciekawe kto zdobędzie jego „serce".— zrovilam cudzysłów w powietrzu.
— Goście przyjdą o 17, przyjdź potem.— pogładziła mnie po policzku i wyszła.Moja mama mnie kochała, lecz czasami miałam wrażenie, ze jestem dla niej jakimś rozczarowaniem. Bałam się tej chwili, gdy będę musiała wyjsc za mąż z przymusu nie ze względu na to, ze nie będę go kochać, lecz ze będzie okropnym człowiekiem. Nie musimy być kochankami, lecz przyjaciolmi byłoby fantastycznie.
Podeszłam do toaletki i próbowałam zakryć owe siniki, lecz to na nic. Rozpuscilam włosy z warkocza i ubrałam czarna sukienkę, do której była taka jakby narzutka w białe wzory, która zapinala się na brzuchu. Umylam twarz, a po chwili zasiadlam do makijażu, by wyglądać chociaż trochę jak człowiek.
Chwile jeszcze posprzątałam w pokoju i patrząc na zegar dojrzałam godzinę 17:04, wiec od razu podeszłam do drzwi. Zamknęłam je za sobą i udałam się po schodach na dol. Na ostatnim schodku spojrzałam przed siebie i ujrzałam tego chłopaka, nie znałam jego imienia, lecz uderzyło coś we mnie. Pierdolona miłość. Spojrzałam na moja matke z ojczymem, która spoczywała rękę na jego ramieniu. Pospiesznie podeszłam do dwojki i odchrzaknelam poprawiając się.
— To moja córka Walencja, często jej nie było, gdy wy u nas gosciliscie, dlatego stad te zdziwienie. Mysle, ze możemy przejść do stołu.— odrzekła moja matka i ruszyła do jadalni z ojczymem. Podeszłam do łuku, chłopak który na mnie patrzył tym razem się zatrzymał i przepuścił mnie w przejściu. Uśmiechnęłam się na ta czynność i przeszłam.Już od paru minut jedliśmy, nagle Olivier poprosił głównego Lestrangea by z nim poszedł do gabinetu.
— Rudolfie jak tam wolne?— zapytała matka do chłopaka, który mi się przyglądał wczesniej. Super, to nie był ten, którego mam poślubić. Wypiłam całe wino jednym łykiem i wstałam od stołu, przez co zwróciłam uwagę na siebie.
— Idę się przewietrzyć..— wtracilam się zasuwajac krzesło za sobą. Poszłam dumnym krokiem na ogromny taras, który jest przy gabinecie Oliviera. Usłyszałam rozmowe, próbowałam przejść obok, ale.. do moich uszu dotarł głos Tom'a. Nagle drzwi się otwarły, a w nich stanął Riddle, spojrzałam na niego i poszłam w moim wczesniej wspomnianym kierunku.Podeszłam do barierek i oparłam się o nie, grudniowy wiatr kołysał moje włosy.
— Nie pomyślałaś o płaszczu?— usłyszałam Tom'a, głośno zaciągnęłam się powietrzem z wystraszenia obracając się na piecie tym samym.
— Mam ciepła narzutkę i sukienkę..— poprawiłam moje ubranie i westchnęłam. — Myślałam, ze wyraziłam się jasno w pokoju.
— Twoj ojciec mnie poprosił bym został.— podszedł trochę bliżej.
— To nie mój ojciec.— odsunęłam się do tylu i spojrzałam na ogród oświetlony blaskiem księżyca oraz pojedynczymi lampami schowanych w deptaku.
— Księżyc schlebia Ci urodzie.— podszedł bliżej i złapał mój podbródek w dłonie.
— Przestań..— spojrzałam na niego zmęczonym spojrzeniem. — Tom..— złapałam jego rękę i splotlam w moja. — Muszę wyjsc za mąż, prawdopodobnie w wakacje mam wesele.— spojrzałam w jego czarne jak węgiel oczy.
— Nikt mnie nie zatrzyma przed toba, przed uczuciem jakie daze ciebie. Nie ważne czy uciekniesz do Japonii czy do Indii czy do Francji, to uczucie będzie cały czas mi i Tobie towarzyszyć.— nie przerywał kontaktu wzrokowego. — Dlatego chciałbym wykorzystać te wspólne chwile dostatecznie.— pogładził mnie po policzku i zbliżył się do ust, lecz ja się odsunęłam lekko go odpychając.
— Ale nie widzisz, ze ten.. „związek" jest toksyczny? Próbujemy od siebie uciec, lecz za każdym razem wracamy do siebie, a w dodatku sprawimy sobie ból fizyczny i psychiczny.— Skrzyzowalam rece na piersi i odeszłam od mezczyzny. — Dlatego chce to zakończyć, im wczesniej tym lepiej, Tom.— spojrzałam na niego, jego loki uroczo podnosil wiatr.
— Ale ja nie odpuszczę.— warknal i wyszedł zamykając za sobą szklane drzwi. Jeszcze chwile poodychalam świeżym powietrzem, lecz zaczął sypać śnieg. I to dość mocno, wiec udałam się do srodka domu, którego ciepło w momencie przekroczenia progu drzwi rozeszło się od stop aż do czubku głowy.
CZYTASZ
ZAKAZANY OWOC || Professor Riddle
FanficWeszłam do jego gabinetu. Tak, tytoń było czuc już zza drzwiami. - Tu nie wolno palić. - odparlam ironicznie. Mężczyzna wziął drugiego papierosa, podpalił i przyłożył do ust, tak ze trzymał ustami dwa cygary. - Dwie na raz?- podniosłam brew. - Cie...