XIX

168 3 0
                                    

Rozwiązałam czarna wstążkę i przerwałam papier, Dzieki temu odkryłam zawartość prezentu, którym był czarny sweter.
— Dziekuje.— odparlam z automatu patrząc na ubiór w moich rękach. Uwielbiałam swetry, a w szczególności te czarne.
— To kaszmir.— wtrąciła się mama, na która spojrzalam. Po chwili do salonu wszedł Tom, ja na niego spojrzałam odchrzakujac. — Tom! Dla ciebie również mamy prezent.— kobieta wstala i podała czarne pudełko mężczyźnie.
— To miły gest, dziekuje.— odparł przyjmując czarna rzecz, która ostrożnie otworzył. Mężczyzna wyjął prezent ukazując go naszej czwórce.
— To notes, uznaliśmy, ze jako iż jesteś nauczycielem to przyda Ci się kolejny zeszyt. — zaśmiała się mama, przyglądałam się Riddle'owi jak z spokojem przyglądał się przedmiotowi. Uśmiechnął się do mojej rodzicielki i wyszedł z salonu, spojrzałam na mame z zdezorientowaniem, a ta wskazała głowa żebym za nim poszła.

— Tom?— zapytałam pukając do jego drzwi pokoju, gdy nic nie usłyszałam popchnelam czarne wejście i ujrzałam mężczyznę stojącego przy oknie, które było całe otwarte, wiec w środku było chłodno, ale im bliżej się szło kominka tym było cieplej. — Co się stało?— zapytałam zamykając za sobą drzwi i idąc w strone Riddle'a. Natomiast czarnowłosy nic nie odpowiedział, w jednej rece miał ognista, a w drugiej papierosa. Stanęłam u jego boku, wciągnęłam nosem zapach chłodu z dworu, po czym obrocilam się na piecie przyglądając twarzy profesorowi. — Ty płaczesz?— zapytałam ponownie, łapiąc jego twarz za podbródek i obracając w moja strone. — Czemu?— natychmiast go przytuliłam.
— To miły gest, nigdy nie doświadczyłem takiej dobroci z strony drugiego człowieka. — wyjaśnił, odsunęłam się i spojrzałam na jego twarz, miał pusty wzrok z łzami w kącikach oczu.
— Chcesz pobyć sam?— zapytałam znowu, ale mężczyzna nic nie odpowiedział, wiec odchrzaknelam i poszłam w stronę drzwi.
— Stoj.— usłyszałam i zatrzymałam się natychmiast, powoli odwracając w strone Tom'a. Mężczyzna zgasił peta i odłożył szklankę na stolik, podszedł do mnie i dał moje włosy za ucho. Strzelanie kominka tylko bardziej relaksowało atmosferę, po chwili brunet nadchylil się i złożył pocałunek na moich ustach.
— Już to dzisiaj rob-
— Csii. — Riddle uciszył mnie i pociągnął za dłoń w strone kominka, uśmiechałam się w strone bruneta. — Pamiętasz te kombinacje? Kominek, ognista i papierosy.— wyszeptał idąc w strone swojej szklanki z ognistą.
— Pewnie, najlepsze wieczory w Hogwarcie.— wyjaśniłam krzyżując rece na piersi.
— Niemożliwe, ze nikt się nie dowiedział.. ani nie domyślił.— podszedł do mnie z dodatkowa szklanka wypełniona trunkiem, która mi podał.
— Kiedy muszę to dotrzymuje tajemnicy.— zabrałam szklankę i wzięłam łyk ognistej.
— A dalabys rade złożyć przysięgę?— spojrzał na mnie z skupieniem.
— Przysięgę? — prychnelam nie wiedząc o co chodzi. — Przysięgam, ze dotrzymie tajemnicy i nas nie wydam.— zasmialam się pijąc po raz kolejny.
— Przysięgę wieczystą.— wyjaśnił, a mnie olśniło.
— Wiesz, ze to jest.. na zawsze?— podniosłam brew odkładając trunek na stolik
— Ty jesteś mi bardzo i to bardzo potrzebna, a ta przysięga będzie taką, powiedzmy kropka nad i.— dodał.
— Wiesz.. Decyzja jest trudna do podjęcia.. — wtracilam się, w mojej głowie pojawil się mętlik. Nie wiedziałam, czy się zgodzić, nie wiedziałam na co się w ogóle mam zgodzić i jaka jest intencja Riddle'a.
— Nie każe Ci podejmować jej teraz, masz dużo czasu na zastanowienie.— objaśnił poczym odchrzaknal i usiadł w fotelu przy kominku.
— Czyli te całe „romantyczne" zachowanie przed sekunda było tylko po to, żeby mnie do czegos namówić?— prychnelam, przeczesując włosy do tylu
— Powinnaś się przyzwyczaić do moich nawyków.— splunął i wypił do konca ognistą whiskey.
— A ty do tego, ze — podeszłam do niego i złapałam za włosy pociągając do góry jego głowę. — nie zawsze dostaniesz, to czego sobie zażyczysz, ksieciuniu.— syknelam i odsunęłam się odchodząc w strone drzwi.
— Ah tak?— mruknął pocierając swoją brodę.
— Ah tak.— warknelam.
— Nie obracaj się do mnie plecami, jak rozmawiam z toba.— wstał i podszedł do mnie łapiąc za nadgarstek, powodując, ze obrocilam się w jego strone. Oboje patrzyliśmy w swoje oczy przez długi czas.
— Idę do rodziny.— wyrwałam się i wyszłam z pokoju schodząc po schodach.

Weszłam do salonu, zastając tam syf po rozpakowaywaniu prezentów w postaci papierów na ziemi, a rodziny brak.

Rozejrzałam się dookoła i podeszłam do okna, żeby coś zobaczyc na zewnatrz, ale tam tez brak. Obrocilam się na piecie i podeszłam do stolika przy dużej bordowej sofie, sięgnęłam po kartke i przeczytałam jej zawartość.

Walencjo!
  Mam nadzieje, ze się nie obrazisz, ale pojechaliśmy do dziadków na spędzenie reszty wieczoru. Wrocimy zapewne w środku nocy lub rano.
                                                      Mama

Wzruszyłam brwiami i westchnęłam poirytowana, nawet swojej córki już nie biorą do dziadków. Prychnelam i wrzuciłam kartke do kominka, po czym usiadłam przy nim z powodu bolu stop od obcasów. Odpielam paseczek na kostce i rzuciłam butami lekko przede mnie, położyłam się na plecach czując przyjemne ciepło kominka.

ZAKAZANY OWOC || Professor RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz