Rano razem z Jai'em i Cirrą siedzieliśmy przy stole i jedliśmy tosty.
-Cirra. Ja może lepiej już dziśaj pojadę.
-Jai miałeś przecież zostać do środy.
-Lepiej żebym pojechał.
-Nie proszę. Prawie pół roku cie niewidziałam.
-Nie chce wam przeszkadzać. - spuścił głowę na dół.
Żal mi się go zrobiło. Trudno ,własna wina.
-Ale Jeff tu nie mieszka.
-No niewiem.
-Jai. Nie jestem na ciebię zła.
-Ok.
I wtedy jego humor odrazu się polepszył.
-Ey. Jak się nazywa morderca żon?
Spojrzałem się z Cirrą na niego.
-Żonkil. Hahaha. - zaczął się śmiać tak głośno że na sto procent można go było usłyszeć na piętrze wyżej. Po chwili my również zaczeliśmy się śmiać.
-Takie suche że aż tost. - powiedziałem.
I tak pedała nie lubię.
-Takie suchary ogrodnicze.
-Nasz brat Beau był zakochany w matce naszej sąsiadki Stacy.Była ogrodniczką i raz wyszła na dwór w szlafroku.Wtedy on jej powiedział że się w niej zakochał.
-Ile on ma lat?
-Jest od niej o około dwadzieścia lat młodszy.
-Psychol.
-I kto to mówi?? - Cirra lekko uderzyła mnie w ramię.
-Ja mam prawo!
-Nie masz. A teraz spadaj bo chciała bym spędzić też trochę czasu z Jai'em.
-Opowiesz mi później czemu nie masz kontaktu z bracimi?
-Z matką też niemam.
-Czemu?? Jaka normalna matka nie rozmawia ze swojim dzieckiem?
-Moja. A nie rozmawiamy bo ja zawsze byłam wyżutkiem. Urodziłam się przypadkiem i nigdy mnie nie kochała tak jak chłopaków. Gdy pokłuciłam się z Lukiem i Beau ,ona przyznała im rację i tak wyszło.
-Przykro mi. - uściskałem ją.
-Spoko. A teraz idz.
-Ide i wrócę.
-Szkoda. - wypchneła mnie za drzwi śmiejąc się.
/Boże już pietnasty rozdział. Szybko to mineło. A za niedługo drama timeee. Wreszcie <3 I dzięki wszystkim którzy zostali aż do teraz ze mną <3