Part 38

3.2K 224 8
                                    

Olśniło mnię ! Będzie druga część ♡ Jeszcze został jeden rozdział i epilog.

Wszystko było już gotowe do wyjazdu pozostało już tylko pojechać na lotnisko i wylecieć z tego kraju - z dala od mojego potwora.Moja matka i pozostali bracia zostali przez Jai'a poinformowani o moim przyjeździe. Nie byli zadowoleni z tej informacji ale zgodzili się żebym została tam przez jakiś czas.
Luke zawiózł nas na lotnisko. Byliśmy czterdzieści minut za wcześnie więc po oddaniu walizek poszliśmy kupić hot dogi. Wyjełam portfel żeby zapłacić. Z portfela wyleciało zdjęcie które po zapłaceniu podniosłam. Na zdjęciu byłam ja i Jeff. Szczęśliwa normalna para siedząca na ławce w parku. Zrobiliśmy je kiedyś na jednej z naszych randek. Uśmiechnełam się lekko na ten widok. Przez chwilę zawahałam się czy dobrze robię wyjeżdżając.
NIE Cirra! Robisz dobrze.
Potargałam zdjęcie na cztery części i wyrzuciłam je do kosza.
- Co jest ? - zapytał Luke gdy pojedyncza łza spłyneła po moim policzku.
- Nic... po prostu ... po prostu nic. Nic.
- Jak uważasz.
Dziewczyna z baru podała nam trzy hot dogi. Poszliśmy usiąść na ławkę zjeść.
- Na pewno chcesz zacząć od nowa.
- Tak Jai. Wszystko będzie lepiej. Nie potrzebuje Jeffa. W Australii znajdę na sto procent kogoś lepszego. Kogoś kogo nie będę się musiała bać.
- Mam nadzieję. - przytulił się do mnie. Wtedy przypomniały mi się dobre czasy z dzieciństwa a przede wszystkim dzień gdy spadłam z dwu metrowej wieży na placu zabaw i skręciłam nogę. Wtedy czteroletni Jai przybiegł do mnie ledwo się nie potykając i pocałował moje kolano żeby nie bolało.
Piętnaście minut później głos z głośników powiedział żeby każdy lecący do Melbourne udał się w ciągu dziesięciu minut do bramek. Wstaliśmy i poszliśmy. Jai żegnał się jeszcze przez pięć minut ze swoim chłopakiem gdy ja byłam już po drugiej stronie.
Pare minut po dwunastej siedzieliśmy już w samolocie z tyłu. Dopiero wtedy byłam spokojna i na prawdę szczęśliwa. Uważnie przyglądałam się stewardessie. Bałam się mimo iż nie jeden raz już latałam. Za dużo filmów katastroficznych oglądam. Tak, trzeba z tym skończyć.
- Jaką kanapkę pani chcę. Z tuńczykiem, serem czy salami? - spytała druga stewardessa.
- Emm... z tuńczykiem proszę. Jai, jaką ty?
- Salami.
- Okay. Proszę. - podała nam kanapki. - Jak coś będziecie jeszcze do picia lub do jedzenia chcieli to ja lub moja koleżanka będziemy z przodu. Miłego lotu. - powiedziała dla informacji i poszła dalej.
Założyłam słuchawki w których grała moja ulubiona piosenka One Direction . Nawet nie zauważyłam jak szybko zasnełam.

Monster / Jeff the KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz