| 𝑷𝒓𝒐𝒍𝒐𝒈 |

47 10 8
                                    

29 Października 1911, Beecher's Hope, "Dzień w którym John Marston przestał strzelać"

Wróciliśmy się na ranczo tak jak kazała mi mama, już z dala widziałem co się stało

Zatrzymałem konia, mama natychmiast pobiegła do ciała taty, ja ze smutkiem powoli podszedłem i przytuliłem płaczącą matkę

- John... - Mówiła przez płacz z załamaniem w głosie - On, on...

- Nie żyje... - Powiedziałem sam zaczynając płakać, rozstrzelali mojego ojca jak psa, po tym co dla nich zrobił, po tym jak się trudził by nas odzyskać, oni go zabili, łzy mi same zaczęły się lać - Żałuję że nie mogłem z nim spędzić o wiele więcej czasu...

Chmury się zebrały, zrobiło się ciemniej, w końcu mama uklęknęła nad ciałem taty i patrzyła na niego z widocznym smutkiem

- Wiesz... - Zacząłem mówić pociągając nosem - On, nas uratował... możemy wciąż ż-żyć...

- Na co mi takie życie synku... - Odpowiedziała mi matka płacząc - Go już nie ma, mój mąż, twój ojciec, nie żyje...przecież jeszcze niedawno tak się cieszyliśmy z jego powrotu, a teraz...

- Teraz będzie trzeba go pochować... - Rzekłem klękając i patrząc w niebo z którego powoli zaczął padać deszcz - Prowadzenie tej farmy będzie trudniejsze, o wiele bardziej trudniejsze...

Płakaliśmy klękając nad ciałem ojca na deszczu, po trzech kwadransach matka wróciła do domu w płaczu

Podnosiłem kapelusz ojca i przyłożyłem go do serca patrząc na zachód słońca podczas deszczu, podniosłem jeszcze rewolwer ojca który chciałem zatrzymać, to jedyne rzeczy jakie mi po nim pozostaną...

Wziąłem ciało ojca i zaniosłem je do stodoły by przechować je w bezpiecznym miejscu, spoczywaj w pokoju ojcze...

Podobnie później zrobiłem z Wujkiem, wróciłem do domu tuż przed końcem zachodu słońca, siedząc w salonie jedynie co słyszałem to szlochanie mojej matki z sypialni

Czułem się winny mimo że to w żadnym stopniu nie była moja wina, przynajmniej tak myślę

Następnego dnia wykopałem doły, wsadziliśmy do nich ojca i wujka, następnie ich zakopałem, a na ich miejscu wbiłem krzyż

Pierwszy z nich był na nagrobku mojego ojca, widniał tam taki napis:

John Marston

1873 - 1911

"The Blessed are The Peacemakers"

Drugi był na nagrobku wujka, jedynym problem było to że nie znaliśmy jego wieku:

Uncle

1911

Hard to forget

Miałem nadzieję że to już wszystko co mnie w życiu będzie czekać, niestety się myliłem i to bardzo się myliłem...

14 Marca 1914, Beecher's Hope, "Pamiętaj moją Rodzinę"

Minęły trzy lata, jestem już dziewiętnastolatkiem, tylko co ja z tego mam?

Moja matka umarła miesiąc temu z powodu gruźlicy, jej śmierć prawie mnie załamała, ale zdołałem się utrzymać, wypisałem na jej nagrobku miłe słowa:

𝑫𝒆𝒂𝒅𝒎𝒂𝒏'𝒔 𝑮𝒖𝒏 | Red Dead Redemption Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz