| 𝑹𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂𝒍 𝑪𝒛𝒕𝒆𝒓𝒏𝒂𝒔𝒕𝒚 |

10 7 10
                                    

13 Stycznia 1917, Nueva Paraiso, "Gang Mścicieli kontra Meksyk"

W końcu po długich w cholerę przygotowaniach jesteśmy gotowy by w końcu napaść na ten skarbiec Meksykańskiego rządu, szykuje się wiele, ale to wiele strzelania

Paliłem papierosa patrząc na obóz, ten napad musi się nam udać, zależy od tego cała nasza przyszłość, ostatni wielki skok w historii całego dzikiego zachodu, tylko w taki sposób zamkniemy pewien rozdział w historii

Rzuciłem papierosa na ziemię i go zdeptałem gasząc go, następnie cicho westchnąłem i udałem się powoli do Matta

- Dobra, już pora - Mówił sam do siebie Matt patrząc na pierścień który trzymał w dłoni - Zrobię to dla ciebie...

- Witaj Matt, o kim mówisz? - Zapytałem się podchodząc do Matta - No chyba że nie chcesz o tym mówić

- Nic nie szkodzi - Odpowiedział Matt z lekkim smutkiem na twarzy - Wiesz, dziś obchodzę kolejną rocznicę śmierci moje żony, naprawdę ją kochałem i mi jej brakuje...

- Przykro mi Matt - Odparłem kładąc dłoń na jego ramieniu, a ten wstrzymywał łzy - Faktycznie, możemy to zrobić dla niej

- Na to liczę - Powiedział Matt i odetchnął - No dobrze, pora się zbierać

Po chwili Matt wszedł na podwyższenie i zaczął przemowę, a ja stanąłem trochę przed nim, reszta gangu też się zebrała, Matt zaczął przemowę - Rodzino! Wiecie co zamierzamy dziś robić, a także wiecie jak działać dlatego mam nadzieję że nam się to uda, chyba każdy zna plan, ja, Marcus, Marston, Jason i Tom wjeżdżamy pierwsi, wtedy wjeżdża reszta z wozem pancernym, rozbijamy drzwi tej mini fortecy i wystrzeliwujemy tych strażników, następnie zabijamy Reyesa i okradamy skarbiec, potem gonimy armię oraz prawo i wracamy tutaj, wskakujemy na łódź i odpływamy! Jasne!?

- Jasne! - Odpowiedzieliśmy chórem, Matt się uśmiechnął i zszedł z podwyższenia

Nastał ten czas, wszyscy zaczęliśmy iść w stronę koni, wsiadłem na mojego Baylocka i go poklepałem czekając aż reszta gangu też wejdzie na swoje wierzchowice, kiedy wszyscy byli gotowi Matt krzyknął - Dalej kowboje! Jeden, ostatni raz w historii! Wio!

Ruszyliśmy galopem opuszczając obóz i jechaliśmy w stronę Escalery podczas gdy słońce zaczynało opadać, wówczas wiedziałem że wszystko zależy od nas, to my wykreujemy historię zachodu

Dotarliśmy do Escalery, mieszkańcy powoli znikali z ulic i wracali do domów, tymczasem ja wraz z Mattem, Marcusem, Jasonem i Tomem przejeżdżaliśmy spokojnie drogą jadąc w stronę fortecy, zauważyliśmy już nadjeżdżającą z daleka resztę naszego gangu

Nie marnowaliśmy czasu, zatrzymaliśmy konie przed fortecą i z nich zsiedliśmy, dwóch strażników zatrzymało nas przed wejściem - Kim jesteście i czego tutaj szukacie gringos?

- Myślę że ta odpowiedź ci wystarczy Amigo - Powiedziałem i opuściłem dłoń obok kabury - Jesteśmy Gangiem Mścicieli

Natychmiast wyjąłem rewolwer i wpakowałem w oboje z nich kulki, ci natychmiast padli na ziemię

Następnie kopnąłem drzwi je wyważając i odrazu strzeliłem serią to kilku zdezorientowanych strażników, zanim reszta z nich się dobrze ocknęła James wjechał pancernym wozem z którego zrobił nam osłonę, my się za nim ukryliśmy i ostrzeliwaliśmy ich dalej

Wymiana ołowiu trwała niemiłosiernie, a wrogów nie zdawało się kończyć, nagle Matt wykrzyknął - Marston! Masz dynamit!?

- Mam! - Odparłem i rzuciłem Beckhamowi dynamit - Ale na co ci on!?

𝑫𝒆𝒂𝒅𝒎𝒂𝒏'𝒔 𝑮𝒖𝒏 | Red Dead Redemption Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz