Rozdział XI

564 27 5
                                    

Już perspektywa Dreama

Obudziły mnie promienie słońca padające wprost na moje oczy. Chciałem wstać i zasłonić okno, ale coś, a raczej ktoś mi to uniemożliwiał.

Był to nikt inny jak mój brunet. Wyglądał tak spokojnie i słodko.

Wiedząc to, że ta chwila może się nigdy już nie powtórzyć zrobiłem nam zdjęcie no w sumie to 3, ale kij z tym.

Miejsc telefon w ręce zetknąłem na zegarek. Wyświetlacz pokazywał godzinę 7.37.

Starałem się może jeszcze chociaż na minutę zasnąć, ale już się nie dało.

-i co ja mam tu robić?-powiedziałem sam do siebie i oparłem się o ramę łóżka.

Z tym, że już nie dam rady zasnąć to się myliłem. Odplynałem w krainę snu.

Spałem tak max 10 minut. Po otworzeniu oczu zobaczyłem, że jestem sam w pokoju jak ten palec.

Wziąłem telefon i była na nim 9.07. przez chwilę miałem zawiechę, bo przecież spałem 10, a tu nagle 9.07?

Bez sensu. Wstałem z łóżka i postanowiłem szukać znajomych.

Już na pierwszy rzut oka zobaczyłem Niki siedzącą i chyba coś czytającą.

Bez dłuższego myślenia wstałem i usiadłem obok niej. Od razu odłożyła książkę i się do mnie uśmiechnęła.

I jak się spało zbiegu-zapytała dziewczyna w blond włosach.

A dobrze lepiej się śpi na normalnym łóżku niż więziennej pryczy. Plecy bolą.-mówiłem rozciągając się.

Pogodziliście się z Georgem?-zapytałem lekko trochę zestresowany

Znaczy tak ją do niego nic nie mam i nie będę miała raczej, a tak to musisz głównie się Sapnapa i Georga po pytać, bo to oni mieli taki większy konflikt, reszta tylko obserwowała i trochę zabardzo uwierzyliśmy Sapnap'owi, ale nie wiem-mówiła na jednym wdechu.

Z Sapnap'em nie mam o czym póki co gadać, bo się pokłóciliśmy, a tak poza tym gdzie jest George i inni?-obserwowałem otoczenie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kuchnia w, której wszystko się zaczęło.

Jak już wiesz lub nie to George jest przy strumieniu. Jak wyjdziesz to idziesz małą ścieżką w głąb lasu i jesteś, a inni to pewnie śpią, bo szkoła jest, ale nikt do niej nie poszedł-odparła.

Ok to idę-wstałem i już otwierałem drzwi.

Przyciągnij go tu nie mamy za bardzo co robić-krzyknęła

Kiwnąłem tylko głową i otworzyłem drzwi. Chciałem wyjść, ale zderzyłem się z osobą, której aktualnie nie chcę widzieć.

Był to Sapnap.

Przejechałem go tylko wzrokiem od dołu do góry jak on i wyszedłem.

Pierwsze co usłyszałem to wielkie drzewo z małą rozwaloną chuśtawką. Odwróciłem się i zobaczyłem cięką dróżkę, która się udałem.

Potrzebuję Cię dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz