[ ten ]

278 24 20
                                    

Changbin obudził się w środku nocy, ciężko oddychając. Odruchowo złapał dłoń Felixa, który głęboko spał. Nie chciał go zbudzić, ale koszmary, jakie nawiedziły go w nocy, nie dawały mu spokoju. Poczuł delikatny ruch obok siebie, a po chwili ujrzał w ciemności otwarte, błyszczące oczy Felixa.

- Słońce, czemu nie śpisz? Co się stało? Opowiedz mi. - Felix podniósł się do siadu i zmartwionymi oczami spojrzał na czarnowłosego.

- Miałem koszmar. To nic takiego, wracaj spać, Bokkie. - odpowiedział Changbin, jednak felix nie dawał za wygraną.

- Co ci się śniło? - zapytał.

- Twoi koledzy. Byli takimi dziwnymi potworami zadającymi za dużo pytań. - wzruszył ramionami jednak wzdrygnął się na wspomnienie kreatur, które ponownie zaprzątnęły mu mózg. 

- O Boże, musiałeś się nieźle ich przestraszyć. Przykro mi, Binnie. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Powinienem przemyśleć to bardziej i odwieść cię od tego pomysłu ze spotkaniem ich. - Felix poczuł, że jego oczy robią się wilgotne. - Tak strasznie mi głupio, że przeze mnie cierpiałeś wśród nich. 

Changbin zaśmiał się tylko i pokręcił głową, co wywołało duże zdziwienie u Felixa.

- Spokojnie, nie mam do ciebie o to problemu. To nie twoja wina, że jestem taki, jaki jestem. Ale dzięki tobie udaje mi się to stopniowo zmieniać. Może nie wyjdę od razu i nie stanę się duszą towarzystwa, ale dzięki tobie i tak poczyniłem cholernie duże postępy. Dziękuję, że mi pomogłeś, Felix. Mam nadzieję, że dzięki tobie uda mi się kiedyś to przezwyciężyć. 

Changbin podniósł rękę i zaczął powolnymi ruchami gładzić plecy Felixa w miejscu, gdzie jego koszulka delikatnie się podwinęła. Policzki blondyna przybrały różowy kolor jednak chłopak miał nadzieję, że nie było tego w ciemności widać.

Oboje położyli się z powrotem. W ciszy cieszyli się swoją obecnością. 

- Felix? - zaczął Changbin mając nadzieję, że chłopak jeszcze nie zasnął. Gdy nie otrzymał odpowiedzi, wypuścił z siebie ciche westchnięcie. - Myślałem o tym, co mi powiedziałeś. Wiesz, że ci się podobam. Wydaje mi się, że ja też lubię cię w ten inny sposób. Zawsze się mówi, że jeśli kogoś lubisz, to twój brzuch wariuje i odczuwa się te słynne motylki, co nie? U mnie jest inaczej. Zawsze, gdy jesteś ze mną, jestem taki spokojny. Wszystkie emocje, które we mnie buzują, potrafią zostać ugaszone tylko dzięki twojemu dotykowi. To chyba właśnie jest to uczucie. Czuję się przy tobie bezpiecznie. 

Felix delikatnie poruszył się na słowa starszego. Uśmiechnął się i, podnosząc ponownie do siadu, przybliżył się do Changbina. 

- W takim razie przekonajmy się, czy faktycznie mnie lubisz. Jest na to łatwy sposób. Zgadzasz się, żebyśmy to przetestowali? - powiedział cichym, niskim głosem.

- Chyba tak. Mam nadzieję, że nie zrobisz mi krzywdy.

Felix, pomimo ciemności, jaka panowała w pokoju chłopaka, bez problemu odnalazł usta Changbina. Przyłożył do nich swoje, czując, jak emocje prawie unoszą go z łóżka. Szybko jednak odsunął się, nie chcąc, by Changbin czuł się z tym niekomfortowo. 

- Boże, Felix. To było... - Changbin nie mógł wydusić z siebie ani słowa. - Wow. Cholera, Felix. Masz niesamowicie miękkie usta. Zajebiście całujesz. 

Felix uśmiechnął się tylko, jednak Changbin nie mógł tego dostrzec. 

- I co? Myślisz, że po tym, co się wydarzyło, jesteś bardziej pewien co do swoich uczuć? - zapytał z wciąż przylepionym do twarzy uśmiechem.

i'm stuck with a phobia | changlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz