16

1.5K 149 89
                                    

Hejka misie kolorowe!

Rozdział poprawiony przez fs_animri<3

Gdy rano Dante się obudził, nie pamiętał co zaszło poprzedniej nocy. Może małe urywki. Był zbyt zmęczony, by zakodować to w swoim umyśle. 

Usiadł, opierając się o poduszki i patrzył przed siebie, oczekując na kogokolwiek. 
Zwrócił uwagę, że ktoś odłączył mu kroplówkę, która widocznie się skończyła. 

Jego oczy były opuchnięte od płaczu w nocy. Sen który wczoraj miał, był chyba najbardziej okropnym jaki do tej pory przeżył. 

Na początku zaczęło się jak zawsze, Peter dobierający się do niego, on zapłakany i czekający aż to się  skończy. Później natomiast we śnie pojawili się wszyscy jego starzy porywacze i patrzyli na to z uśmiechem. 

Najgorsze jednak nadeszło w momencie gdy do pokoju wszedł Zakshot i stał niewzruszony. 
Capela wtedy prosił ich o pomoc, lecz ta nie nadchodziła. Zrozumiał, że mieli gdzieś co się z nim stanie i to chyba najbardziej go zabolało. 

Ból psychiczny, osób które go uratowały i zaczął im ufać, patrzyły teraz biernie na jego cierpienie.

Wtedy zaczął błagać Petera o koniec, krzyczał i szarpał się próbując uciec. Niestety nie udało mu się. 

Na szczęście koszmar nie zdążył się skończyć, a Dante się obudził. 
Cieszył się z tego powodu. 

Niebieskooki uniósł swoje spojrzenie, gdy usłyszał jak ktoś otwiera drzwi. Wychylił się przez nie Vasquez, uśmiechając się lekko. 

- Mogę? - nastolatek kiwnął głową, nie wiedząc czemu o to pyta. To jego dom, może robić co chce. - Musimy dziś pojechać w kilka miejsc i nie będzie nas parę godzin, zostaniesz w domu z Davidem i Labo, w porządku? 

Czarnowłosy zawahał się nad odpowiedzią. Lekko się skulił na myśl o pozostaniu z brunetem. 
Gilkenly go nie lubił i wcale tego nie ukrywał. 

Capela niepewnie kiwnął głową w zgodzie. 
Sindacco dodał tylko, aby ten ubrał się w rzeczy które mu zostawił i zszedł na dół na śniadanie. 

Niebieskooki patrzył jak mężczyzna opuszcza pomieszczenie i wstał rozbierając się z poprzednich ciuchów. Gdy został w samych bokserkach i chciał sięgnąć po dresy, drzwi otworzyły się ponownie. 

- Zapomniałem powiedzie.. - zaczął brązowowłosy, chcąc wspomnieć o wzięciu leków, lecz widząc jego półnagie ciało pokryte siniakami, zamilkł. 

Vasquez zwrócił uwagę na jego biodra oraz uda, odznaczały się tam ślady palców, które powoli zmieniały barwę na coraz jaśniejszy. 
Nie wiedział co o tym myśleć, chciał o to zapytać nastolatka. 

Dante widząc wzrok drugiego zaczął się pospiesznie ubierać. Już po chwili był odziany. Stał niepewnie, czekając aż brązowooki coś powie. 

- Żebyś wziął leki.. - mruknął ciszej Sindacco. 

Niebieskooki kiwnął głową i podszedł do półki wyjmując odpowiednie tabletki. Wziął je do dłoni i ruszył do wyjścia. Zatrzymał się przed brunetem czekając aż ten się ruszy. 

Vasquez nieznacznie potrząsnął głową, wyrzucając myśli z głowy i zaprowadził niższego do salonu. Stwierdził, że porozmawia z kimś o tym później, po akcji. 

Czarnowłosy, jak to miał w zwyczaju, odłożył tabletki na stolik, oraz usiadł w rogu kanapy, podkulając nogi i opierając na nich głowę. 

- Cześć Dantuś.. Jak się czujesz? - podszedł do niego uśmiechnięty Erwin, siadając obok. 

- Dobrze, dziękuję - odpowiedział pośpiesznie, nie mając humoru na dłuższą konwersację. 

Zastanawiał się czy Sindacco się domyślił. Miał nadzieję, że nie.  Bał się, że wtedy powie reszcie i go za to znienawidzą. W końcu, kto nie czułby odrazy do osoby po takim czymś? 

Złotooki widząc jego zachowanie, zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Vasqueza. Brunet tylko machnął ręką i wyszeptał "później ci powiem".  
Knuckles kiwnął głową i ponownie przeniósł wzrok na chłopca obok. 

- Lubisz naleśniki? - spytał, chcąc jakoś poprawić humor młodszemu. 

Niebieskooki zagryzł wargę, zastanawiając się nad daniem i po chwili pokiwał głową. 

- To masz szczęście, bo dzisiaj gotował San. - uśmiechnął się lekko Carbonara, wchodząc do salonu i podając nastolatkowi talerz z jedzeniem. 

- Dziękuję.. - odpowiedział Dante, zaczynając spożywać posiłek.

Było bardzo smaczne i już niedługo z jego talerza wszystko zniknęło. 
Oddał talerz białowłosemu, jeszcze raz dziękując 

Mężczyźni zaczęli się ubierać w kurtki i buty, prawdopodobnie chcąc już wyjść. 
Podszedł do niego siwowłosy, przeczesał jego kosmyki, na co Dante cicho zamruczał, po chwili zdając sobie z tego sprawę. 
Młodszy zarumienił się, lekko pesząc. 

Złotooki cicho zachichotał i pogładził nastolatka, po głowie. 

- My już idziemy, wrócimy wieczorem. Jedzenie masz w kuchni, więc jeśli będziesz grzeczny, to sobie bierz, tak samo z piciem - odparł Erwin. 

Dante pokiwał głową w zgodzie, a Knuckles wyszedł ostatni raz na niego zerkając, posyłając uśmiech.

Czarnowłosy westchnął cicho i spojrzał przed siebie w grający telewizor. Patrzył na ekran opierając głowę o kolana. 

Dopiero po chwili usłyszał kogoś za sobą. Obrócił się powoli i spojrzał na bruneta, który uśmiechał się złośliwie do niego. Skulił się trochę, przełykając ślinę. 

David dalej uważał, że nastolatek kłamie i tak naprawdę pracował dla Dragon'ów. Dlatego, skoro byli praktycznie sami w domu, nie licząc Laboranta który spał, postanowił trochę uprzykrzyć mu życie. 

- Wstawaj! - wydał polecenie. 

Dante zawahał się przez chwilę. Erwin mówił, że nie musi wykonywać rozkazów i ma sobie pozwolić na swobodę, lecz jego umysł stanowczo mówił mu, że ma się posłuchać. 

Podniósł się z kanapy, opuszczając wzrok na panele podłogowe. 
Zastanawiał się co go czeka.. 

Slavery ~ Dante Capela X Erwin KnucklesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz