26

1.5K 165 162
                                    

Hejka misie kolorowe!

Kolejny rozdział poprawiony przez fs_animri <3

Dobrej nocy :D

Po kilkunastu minutach Erwin przyprowadził do pokoju Vasqueza, prosząc, aby dopilnował młodszego przy jedzeniu śniadania, oraz go czymś zajął, gdyż musiał "coś" załatwić.

Siwowłosy zszedł na dół zastając resztę jego przyjaciół w salonie. Pewnym krokiem ruszył w ich kierunku. Na jego twarzy widniała złość.

Poszedł do fotela na którym siedział Gilkenly i złapał go dosyć mocno za koszulkę, unosząc do góry, aby łatwiej było zadać mu cios w twarz.

Brunet od razu spoważniał, a z jego ust zniknął uśmiech, zastępując go grymasem bólu. Heterochromatyk złapał się za nasadę nosa, próbując go rozmasować. Wiedział już, że siwy wie. 

- Erwin! Co ty robisz!? - krzyknął Carbonara podchodząc do nich i próbując odciągnąć złotookiego od ich przyjaciela. 

Laborant siedział cicho, przewracając oczami i ponownie zainteresował się serialem, który mu przerwano. 

- Nie wtrącaj się Nico! - odburknął Knuckles, odpychając białowłosego.

W tym czasie zaniepokojony krzykami Sindacco kazał Capeli zostać i dojeść jedzenie, a sam zszedł do reszty, obserwując ich ze zdezorientowaniem. 

Cała trójka nie rozumiała czemu Erwin rozwalił nos przyjacielowi i dlaczego wygląda jakby miał zamiar go uszkodzić bardziej. 

Sam pokrzywdzony dobrze wiedział jak zawinił i w głębi siebie był wkurwiony na tego gówniarza, za sprzedanie go.

- Co tu się dzieje? - spytał spokojnie brunet, podchodząc bliżej.

- Też chciałbym kurwa wiedzieć. - mruknął Nicollo. 

- Powiesz im? Czy ja mam to zrobić?! - wywarczał siwowłosy, patrząc na Davida.

W bursztynowych oczach buzowała złość i zawiedzenie. Nie można było określić kiedy kolejna fala furii ogarnie ciało Knuckles’a. 

Gilkenly natomiast przetarł nos ze szkarłatnej cieczy i lekko opuścił wzrok i Zacisnął mocno zęby. 

- O co chodzi David? - zapytał Vasquez i wraz z Nico patrzyli na nich, wyczekując wytłumaczenia. 

- To przez niego Dante wczoraj zemdlał, jak został z nim ostatnio sam, to doprowadził go do złego stanu i teraz zrobił to ponownie. To przez niego miał atak paniki i dlatego się tak ostatnio bał! - wysyczał złotooki, gdy zbyt długo czekali na odpowiedź, która nie nadchodziła. 

- Jak to? - spytał zaciekawiony Michael, przerywając jedzenie i oglądanie.

- Nie przesadzaj, nie było mu nic poważnego - odburknął Gilkenly. 

Siwy wkurwił się bardziej i gdyby nie Nicollo, to przyłożył mu po raz drugi. 

Białowłosy odciągnął Erwina od mężczyzny i ustał między nimi, asekurując sytuację. 

- Przez ciebie ma wstrząs mózgu, jest odwodniony i dwa razy wymiotował! Ty spowodowałeś, że jego stan się pogorszył! Więc nie pierdol głupot! - krzyknął siwy, wymachując rękoma. 

- Dlaczego przez niego? Co zrobił? - zadał pytanie Sindacco, próbując wszystko zrozumieć. 

- Na siłę wepchnął mu leki do gardła, przez co później Dante zwymiotował, na wspomnienie o nich również. Potem miał atak paniki widząc go, a wczoraj ten zjeb kazał mu stać kilka godzin w jednym miejscu. Gdy Dante zapytał o wodę, bo źle się czuł, to mu zabronił. Przez to potem zemdlał i uderzył głową o szafkę! - odpowiedział wkurzony Knuckles. 

- Ej! Próbowałeś to jeszcze zgonić na mnie! - mruknął obrażony Quinn, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 

Brunet przewrócił tylko oczami i spojrzał na nich, w ogóle nie przejmując się sytuacją. 

- David to prawda? - spytał Carbonara niepewnie. 

- Tak, i co z tego?! Nie widzicie, że ten gówniarz próbuje was wziąć na litość?! Odkąd tu jest, to wszystko kręci się wokół niego. Mam już tego dość! Udaje biednego chłopca, chodź wcale nim nie jest. Założę się, że jest sprytniejszy, niż wam się wydaje! - rzekł Gilkenly to, co miał na myśli. 

- Ty kurwo! - wyszeptał złotooki. W jego oczach pojawiła się istna furia, a tęczówki stały się wyraźnie ciemniejsze. - Zaraz cię zajebie, jak tego nie odszczekasz! 

Siwowłosy doskoczył do niego, odpychając Nicollo, który próbował temu zapobiec. 

Zaczęli się wzajemnie okładać pięściami. Wylądowali na ziemi, gdzie raz po raz zmieniali swoją pozycję. Raz jeden prowadził, a raz drugi. 

Vasquez wraz z Carbonarą podeszli, chcąc ich rozdzielić, lecz ciężko było zrobić to, samemu nie obrywając.

Nawet dźwięk kukułki z maski Laboranta nie zadziałał. 

- Uspokójcie się! - krzyknął białowłosy, lecz nie zmieniło to niczego. 

Złotooki czuł posmak krwi w jamie ustnej, jak i tą kapiącą mu z twarzy i kostek u dłoni. Nie przejmował się tym, czując jedynie adrenalinę. 

Heterochromatyk nie wyglądał lepiej, też ozdabiały go przecięcia i obtarcia. Go również to nie obchodziło, starał się wygrać walkę. 

W końcu po jakimś dłuższym czasie, gdy oboje byli bardziej zmęczeni, ich przyjaciele odciągnęli ich od siebie. 

Nicollo z całych sił trzymał Erwina, obejmując go mocno od tyłu, aby znowu nie zaatakował. Vasquez to samo uczynił z Gilkenly'm, lecz brunet mu się wyrywał. W końcu uspokoił się i odsunął, wypluwając krew na ziemię. 

Jak na to, że Erwin był sporo niższy od Davida, to zrobił całkiem dobrą robotę. Wyszli z tego mniej więcej z podobnymi obrażeniami, lecz zamiast złamanego nosa, jak brunet, Knuckles miał rozcięty łuk brwiowy. 

- Nie chcę go tu widzieć, dopóki tego nie przemyśli i nie przeprosi najpierw nas, a później Dante! - warknął siwowłosy i splunął, po czym wyrwał się swojemu przyjacielowi i ruszył na górę. 

Wszyscy w ciszy obserwowali jak znika na schodach.

- To się kurwa porobiło.. - westchnął Laborant, po chwili wpychając garść popcornu do ust i odwracając spojrzenie na telewizor. 

Slavery ~ Dante Capela X Erwin KnucklesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz