Pamięć, której nie da się wymazać... Miłość która jeszcze nie wygasła...
Nadzieja która rośnie na lepszy dzień...
Lecz trzeba działać, aby dojść do prawdy . Powtarzali mi że nie dam rady, jestem za słaba, dla kobiet nie ma tu miejsca... Ale teraz...
Niedziela... Dzień wyjazdu do domu, właśnie pakuję walizkę do samochodu.
-Na pewno nie możesz zostać do wieczora? - zapytała matka po raz kolejny.
-Niestety nie, mam sprawy do załatwienia. - odpowiedziałam wzdychając.
-Odwiedź nas jeszcze kiedyś- oznajmił ojciec, kładąc dłoń na moim ramieniu, a ja tylko przytakuje. Wsiadłam do auta, odpaliłam silnik, ale gdy miałam już odjeżdżać przez otwarte okno rzuciłam małe pudełeczko do brata.
-Pa- powiedziałam i ruszyłam w kierunku domu, mojego domu w Chicago.
________________
Dwie godziny wystarczyły abym przekroczyła granicę miasta.
Pod domem, panował spokój. Ochrona stała jak co dzień na swoich stanowiskach. Wjechałam na posesję, zaparkowałam autem.
Wchodząc do domu usłyszałam jedynie... Właściwie to nic nie usłyszałam, było cicho jak w grobie. Co jest niepodobne do tego miejsca.
Na kanapie leżały ubrania chłopaków, porozrzucane wszędzie gdzie popadło. Lecz moją uwagę przykuła bluzka, i to nie byle jaka bo damska... Nawet nie zdziwiłabym się, ale to nie była moja.
Ruszyłam na przegląd pokoju aby sprawdzić czy przypadkiem kogoś tam nie ma.
Wchodząc do pokoju Paula, zauważyłam jedynie wielki bałagan, po podłodze walały się jego ubrania jak i damskie. Czyli musi być tu jakaś obca baba. I na dodatek nikt nie zapytał mnie o zgodę!
Usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych, a potem śmiechy, chłopaków jak i jakieś osoby płci pięknej.
Zdenerwowana do granic możliwości, zeszłam schodami na dół i tuż przy nich, stanęłam z rękami założonymi na piersi, a moje spojrzenie zabijało każdą osobę w tym pomieszczeniu.
-Ekhem! Nie przeszkadzam przypadkiem? - spojrzenia skierowały się w moją stronę, nikt nie odezwał się ani słowem. - Widzę że przeszkadzam! I to jeszcze w moim domu! Wy debile! Nie było mnie zaledwie tydzień! A tylko raz zadzwoniliście! Przepraszam... Ja zadzwoniłam! Do jasnej Kurwy! Aż tak dobrze wam beze mnie?! - krzyknęłam.
-Kim ty jesteś żeby tak się odnosić do chłopców?! - zapytała ta lafirynda, Paul chciał ją uspokoić ale ta się sprzeciwiła... Na swoją niekorzyść.
-Na pewno nie jestem pustą laską z sylikonem w staniku! I ty głupia szmato wynoś się z mojego domu! Bo jak zaraz ci wyjebie to będziesz potrzebowała drugiej operacji plastycznej! - powiedziałam, i podeszłam do niej łapiąc jej włosy. Zaczęłam ciągnąć ją w stronę wyjścia aby potem wyrzucić ją za drzwi.
-Jeszcze raz tu cię zobaczę to nie będzie kolorowo- powiedziałam, i z hukiem zamknęłam drzwi. Bez słowa minęłam chłopaków, i ruszyłam schodami na górę do swojego pokoju, wchodząc do niego powiedziałam:
-Widzę że nikt nie ma mi nic do powiedzenia! - i trzask moich drzwi rozległ się w całym domu.
Jak? Co oni sobie myśleli? Przyprowadzając tą dziwkę do domu? Nie... Tak nie będzie... Nie w moim domu.
Wkurzona, wkurwiona, z depresją, sięgnęłam po laptopa gdzie resztę dnia i nocy spędziłam na oglądaniu seriali.
Dwa dni później.
Do chłopaków nie odzywam się do tej pory, mimo tego że już parę razy próbowali zawrzeć rozmowę. Po krótkim prysznicu, ubrałam się w czyste ciuchy
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Założyłam Air Force. I ruszyłam przez dom aby z niego za moment wyjść. Wsiadłam do auta po czym pojechałam do galerii.
W galerii.
Będąc w kawiarni, i bijąc czarną kawę dostałam SMS.
Od:Paul. Cześć, wracaj do domu, nie jest za ciekawie.
Westchnęłam i ruszyłam w kierunku wyjścia z budynku, wsiadając do auta, zobaczyłam postać, lecz nie zauważyłam jego twarzy, była zasłonięta kapturem...