Rozdział 15.

234 5 2
                                    

Dwa miesiące później.
Pov. Neil.

Chyba dostaje depresji... Sarah nie ma przy mnie do dobrych dwóch miesięcy. Przez ten czas serce zdarzyło się zatrzymać dziesięć razy, te chwile były najgorszymi w moim życiu. Codziennie boję się o jej stan który coraz bardziej zmniejsza szanse na to aby się obudziła.
Codziennie idę do niej i kładę świeży bukiet białych róż, jej ulubionych.

Nie wiemy jak długo ma pozostać w takim stanie.
Lecz dają jej 2% na przebudzenie się.
Chłopaki także wariują, w domu jest cicho, nieprzyjemnie. Atmosfera jest chłodna a nie ciepła i pełna miłości jak wcześniej.
Każdy chodzi przygnębiony, nie odzywa się bez potrzeby do drugiego człowieka. Nawet nie jemy już razem posiłków....

Rok później
Pov. Michael.

Wracam do domu, z ogrodu, który już zdążył za rosnąć zielskiem.
Idę do Sarah, jak co dzień aby zobaczyć czy jest wszystko dobrze.
Po drodze mijam Paul'a, nie odzywamy się słowem. o William'ie już nie wspomnę po czterech miesiącach wrócił do rodziców.
Każdy traci nadzieję na lepszy dzień...

Kilka lat później.
Pov. Neil.

Jestem sam, zostałem sam, razem z nieprzytomną ukochaną. Nie wiem czy to wszystko ma jakikolwiek sens.
Tracę nadzieję...
Wczoraj zatrzymało się jej pięć razy serce, ledwo co ją uratowaliśmy z lekarzem.

-Neil... - usłyszałem cichy głos za sobą.

-Proszę... - zacząłem.

-Neil, ona się już nigdy nie obudzi, nie ma szans, jej mózg zapadł w wieczny sen. Ona się nie obudzi, za dwa, trzy tygodnie umrze. - wyjaśnił lekarz. - naprawdę przykro mi... Wiem ile dla ciebie znaczyła... Ale jest jeszcze coś...
Ona była, jest w ciąży...

-C-Co?

-Dziecko nie zapadło w sen, pod jej sercem tętni życie. - mówił- da się to jeszcze uratować... Chociaż jest pewna  komplikacja że może być niezdrowe. - dodał. - Nie zauważyłeś jej brzucha? Z dnia na dzień przybierał na wielości.

-Nie...

-Trzeba ją operować, jeżeli nie wyciągniemy dziecka w porę, ono umrze razem z nią...

-Co robimy? - zapytałem, przejeżdżając dłonią po twarzy.

-Musimy dzisiaj operować, jutro będzie już za późno, przyjedzie dodatkowy lekarz pomoże mi. - wytłumaczył.

***

-Teraz ostrożnie, nie możemy nic uszkodzić- usłyszałem znów zza drzwi. Brzęczały metale, i piszczały maszyny. Usłyszałem płacz dziecka, po chwili z pokoju wyszedł lekarz z małym zawiniątkiem.

-Proszę... To dziewczynka- dostałem na ręce dziecko, moje dziecko. Mała kruszynka którą miałem na rękach była za bardzo podobna do niej. - Jak ją nazwiesz? - zapytał.

-Sarah zawsze chciała mieć córkę o imieniu Adele.

-Piękne... Neil... Nie udało się nam jej uratować, daliśmy z siebie wszystko... Przykro mi... - oczy pokryły się łzami, ostatni raz spojrzałem na ukochaną. Pocałowałem ją w czoło.

-Skarbie, dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? Mamy taką śliczną córeczkę... Zawsze chciałaś ją mieć... O imieniu Adele... Spełniło się twoje... Nasze marzenie...

6 lat późnej

-Adele, chodźmy już- powiedziałem do córki, która brała świeczkę w dłoń.

-Już idę tatku! - odpowiedziała, złapałem ją za dłoń, i szliśmy alejkami. Dotarliśmy do wskazanego miejsca.

-Daj- wyciągnąłem dłoń. Zabrałem świeczkę od Adele, i zapaliłem na grobie Sarah.
Na płycie widniał napis ,, Sarah Evans, ****-****, nigdy nie zniknie z naszych serc.”
Adele postawiła kartkę na pomniku, spojrzałem na rysunek, i przeczytałem napis,, Dla kochanej mamusi w dniu 30 urodzin" Łzy zaszkliły mi się, a Adele przytuliła się do mojego ciała.

-Mamusia cię kocha... - powiedziałem całując jej czółko.

-Wiem... Ciebie też kocha..

Koniec

Nie Ma Zmiłuj/ Bad Girl✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz