6. Propozycja

167 4 28
                                    

W życiu nie wszystko układa się tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Los bywa przewrotny, a karma to prawdziwa suka. Nigdy nie wiemy, kiedy na naszej drodze stanie coś, co na zawsze odmieni nasz sposób patrzenia na wiele spraw. Takie zmiany nie zawsze bywały dobre, ale nie oznaczały także niczego złego. Stanowiły one  dla nas nowe doświadczenia, z których mogliśmy czerpać naukę na przyszłe lata. Otwierały nam oczy na prawdę i pokazywały, jak za jednym ruchem wszystko może runąć niczym domek z kart.

Stałam i z niewiadomych mi przyczyn obawiałam się wziąć chociażby najdrobniejszy wdech, gdy wciąż wyczuwałam za sobą czyjaś obecność. W tamtym momencie nie wiedziałam nawet, czy aby napewno ta sytuacja miała naprawdę miejsce. Co jeśli to moja głowa postanowiła sobie ze mnie zażartować, tworząc jakiś przerażający głos? A może faktycznie znajdowałam się kompletnie sama w pomieszczeniu? I nie chcąc przyjąć do wiadomości, że zostałam przyłapana na szwendaniu się po cudzym domu, odwróciłam się, aby pozbyć się wszelkich obaw.

Ale kiedy to uczyniłam, nie zobaczyłam nic prócz czarnego materiału. Mój metr sześćdziesiąt trzy śmiał mi się w tamtym momencie w twarz. Czyjaś klatka piersiowa spokojnie się unosiła, co uświadomiło mnie, że niestety nie była to żadna ściana, która magicznie się tam pojawiła. Wyczuwając na czubku swojej głowy uporczywe spojrzenie, uniosłam wzrok, by zerknąć w oczy tajemniczej osobie. A kiedy już to uczyniłam, pragnęłam zapomnieć, iż kiedykolwiek byłam w tym domu.

Słysząc te wszystkie historie o nieprzeciętnie przystojnych bohaterach książkowych, zawsze przewracałam oczami. Było to dla mnie aż nazbyt typowe i nie brałam nawet tych opisów na poważnie. Jednakże teraz, kiedy patrzyłam na nieznanego mi chłopaka, musiałam przyznać jedno.

Nigdy nie widziałam kogoś tak pięknego.

I nie chodziło, że był po prostu przystojny. On był przepiękny. Hebanowe włosy wraz z czarnymi tęczówkami kontrastowały z jasną skórą. Surowe rysy twarzy, uwydatniające kości policzkowe dodawały mu niezwykłej powagi. Prosty nos oraz idealnie kształtne usta wyglądały, jakby sami bogowie brali udział w jego tworzeniu. Cera bez ani jednego zaczerwienia, czy chociażby małej nierówności prezentowała się niczym płótno jakiegoś obrazu. Wyglądał dokładnie tak, jakby wszyscy antyczni rzeźbiarze włożyli swoje starania, by stworzyć najdoskonalszy posąg, jaki tylko widział świat.

Był idealny.

I gdy tak wpatrywałam się w oczy nieznajomego, zrozumiałam, że robię to zdecydowanie zbyt długo. Chrząknęłam, chcąc oczyszczać swoje gardło, w którym pojawiła się nieznośna gula. Nacisk spojrzenia bruneta był tak silny, iż czułam, jakbym dosłownie malała z każdą następującą chwilą. Do tego te uporczywe wrażenie, że skądś go kojarzę, nie chciało mnie opuścić.

— Szukałam biblioteki — powiedziałam, dziękując swojej naturze za niezwykłe opanowanie. Mój głos nawet nie zadrżał, chociaż oczy mogły zdradzać moje poddenerwowanie.

Nieznajomy nie odpowiedział, a jedynie... patrzył. Obserwował mnie, jakby ujrzał kogoś po wielu latach, i nie dowierzał, że naprawdę ta osoba przed nimi stoi. Na tak natarczywe spojrzenie poczułam dodatkową falę niezręczności, lecz wciąż starałam się zachować względną powagę. I gdy oczekiwałam jakiegoś odezwu, on nie nachodził. Jeśli kiedykolwiek mówiłam, że nie istnieje coś takiego, jak przeszywanie wzrokiem, to pragnęłam uderzyć w głowę młodszą siebie.

Jego czarne oczy dosłownie miażdżyły mi narządy. Każdy nerw w moim ciele odczuwał te spojrzenie, a jednak on nie wykazywał żadnej wrogości. Obserwował mnie, jakbym była jakimś eksponatem w muzeum. Podziwiał, co było dla mnie zwyczajnie dziwne. I kiedy tak obserwowałam jego twarz, zrozumiałam dlaczego chłopak wydaje mi się taki znajomy.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz