21.

642 35 1
                                    

Luca

Byłem zaskoczony gdy zadzwonił mój były szef i poprosił o spotkanie. Na początku odmówiłem, ale ciekawość wygrała. Zadzwoniłem do niego i się zgodziłem. Nie mam pojęcia czego ode mnie chciał, nic mi nie powiedział. Ostatni raz rozmawialiśmy w dniu, w którym mnie zwolnili. Później już nie było nam po drodze.

Zaparkowałem przed biurowcem. Dopadły mnie wątpliwości czy aby na pewno dobrze zrobiłem zgadzając się. No trudno, odwrotu już nie ma. Wysiadłem z auta i wszedłem do wieżowca. Uśmiechnąłem się widząc stare śmieci. Podszedłem do recepcjonistki, która była zajęta papierami i mnie nie zauważyła. Zapukałem w blat, a wtedy na mnie spojrzała. Uśmiechnęła się i wyszła zza swojego stanowiska.

- Luca. - przytuliła mnie. - Co tu robisz?

- Sam nie wiem. Szefo u siebie?

- Tak. - uśmiechnęła się. - Dobrze Cię widzieć. Wracasz do nas?

- Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. - uśmiechnąłem się. - Nie, nie wracam. Wracaj do roboty, trochę się spieszę.

Poszedłem w stronę wind. Gdy jakaś w końcu się pojawiła, wszedłem do niej i nacisnąłem odpowiednie piętro. Nigdy nienawidziłem tych metalowych puszek, ale na czterdzieste piętro nie widziało mi się iść po schodach. Aż tak wysportowany nie jestem. Wszyscy zamilkli gdy drzwi windy się otworzyły i wyszedłem. Każdy wzrok był skierowany w moją stronę. Widzę stare twarze, ale też i nowe. Wbiłem wzrok w Core, nie wytrzymała mojego spojrzenia i spuściła głowę udając, że coś robi. Ta cisza była dobijająca. Odwróciłem wzrok gdy na przeciwko mnie stanął mój były szef.

- Luca. - rozłożył ręce. - Jednak przyjechałeś. Dobrze Cię widzieć.

Niezły sarkazm. Przeszedłem przez cały korytarz, ominąłem szefa bez słowa i wszedłem do jego biura. Odwróciłem się gdy drzwi się za mną zamknęły.

- Chcesz się czegoś napić? - podszedł do automatu z wodą. - Usiądź.

- Do rzeczy. Nie mam za wiele czasu.

Oparłem dłonie na krześle i wbiłem wzrok w szefa. Usiadł na przeciwko i wytrzymał moje spojrzenie.

- Z tego co mi wiadomo, nadal jesteś bezrobotny. - uniosłem brwi. - Chcę byś do nas wrócił, potrzebujemy Cię.

I choć bardzo chciałem się powstrzymać, nie dałem rady. Parsknąłem śmiechem. Najpierw mnie wywala z roboty, robi gnój w papierach, że nie mogę znaleźć pracy w Miami, a teraz chce bym wrócił? Dobre żarty.

- Moja odpowiedź brzmi nie.

- Nadal masz szansę na kontrakt w Nowym Jorku. - zacisnąłem dłonie na krześle. - Wystarczy, że wrócisz i masz gwarancję, że go zdobędziesz.

Wiedział, że mi na nim zależało i teraz ma zamiar to wykorzystać. Nie wie jednak, że ten kontrakt stracił dla mnie znaczenie. Pokręciłem głową i skierowałem się do wyjścia. Złapałem zimną klamkę, ale jej nie nacisnąłem. Odwróciłem się.

- Naprawdę masz tupet, bucu. Robisz mi syf w papierach, a teraz chcesz mnie przekonać jakimś głupim kontaktem bym tu wrócił? - uśmiechnąłem się. - Nigdy w życiu i mam nadzieję, że już się nie zobaczymy. Wolę być już chyba bezrobotny niż tu wrócić.

Wyszedłem. Zjechałem windą na parter i od razu skierowałem się do wyjścia. Mam nadzieję, że moja noga nigdy więcej tutaj nie postanie.

Ominąłem swój samochód i poszedłem w stronę parku, a stamtąd nie będę miał już daleko do Lucy. Wyszedłem rano bez słowa, nie napisałem jej nawet głupiego SMS-a. Wyciągnąłem telefon i napisałem jej krótką wiadomość, że zaraz u niej będę. Uśmiechnąłem się gdy odpisała mi zwykłym sercem. Nie myślałem, że z moim trybem życia, które prowadziłem, będę w stanie się zakochać. Jednak miło mieć kogoś, do kogo można wrócić. Gdyby nie Lucy i Max, pewnie nadal był żył tak jak żyłem. Nie wiem czy tylko bym żył tutaj, w Miami czy gdzieś w innym zakątku świata. Choć wizja przeprowadzki niezbyt mi się podobała, gdyby nie Max, nie miałbym wyjścia. Na Florydzie nie znajdę już normalnej pracy.

Porzucone Marzenia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz