19.

678 33 1
                                    

Lucy

- Wszystkiego najlepszego, Lucy. - mama się odezwała, uśmiechnęłam się. - Dwadzieścia dwa lata.

- Dzięki, mamo. - przytuliłam ją. - Gdzie Max?

- Luca był rano i go zabrał na chwilę. - uśmiechnęła się. - Zaraz powinni wrócić.

Uśmiechnęłam się. Wspominał coś, że chciałby zabrać Maxa, ale nie ustaliliśmy dokładnie kiedy. Zatrzymałam się w kuchni i odwróciłam głowę słysząc samochód parkujący przed domem. Ten ryk silnika rozpoznam już wszędzie. Gdy drzwi się otworzyły, uśmiechnęłam się widząc wbiegającego Maxa. Podbiegł do mnie, w ręku trzymał jedną róże, którą mi podał.

- Dziękuję, synku. - pocałowałam go w czoło.

Zabrałam go na ręce i przytuliłam. Szczęka mi opadła widząc faceta, którego kocham. Miał na sobie ciemną koszulę i ciemne dżinsy. Rękawy od koszuli miał podwinięte do łokci, a na twarzy uśmiech. Wyglądał bosko. Pierwszy raz widzę go tak elegancko ubranego. Zawsze chodził najczęściej w dresach i luźnych podkoszulkach. Podszedł do mnie i pocałował.

- Mam coś dla Ciebie. - uśmiechnął się. - Zaczekaj.

Podszedł do mojej mamy, coś jej powiedział ściszonym głosem, a ona tylko kiwnęła głową i zabrała ode mnie syna. Ściągnęłam brwi. Mama głową wskazała na wyjście, więc tam poszłam. Otworzyłam usta widząc, że niesie duży bukiet kwiatów, chyba jeszcze większy niż wtedy gdy chciał ze mną porozmawiać, po tym jak wyrzuciłam go z domu.

- Wszystkiego najlepszego, skarbie. - pocałował mnie. - Dopiero się uczę. - wzruszył ramionami. - Romantykiem nigdy nie byłem.

- Lepiej późno niż wcale. - mruknęłam i odebrałam od niego kwiaty. Były piękne. - Dziękuję.

Odłożyłam bukiet na maskę jego czarnego Range Rovera i przytuliłam się do niego. Objął mnie mocno i pocałował w czoło. Czy ten dzień mógł zacząć się lepiej? Zaciągnęłam się jego zapachem, który tak uwielbiałam i czułam się w końcu spokojna i szczęśliwa. Szczęśliwa bo mam cudownego syna i cudownego faceta, który choć sporo ma za uszami, stara się. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że przypadkowo spotkam ojca Maxa i razem zaczniemy coś budować, stwierdziłabym, że ma nierówno pod kopułą. Zamknęłam oczy czując łzy, które się tam pojawiły.

- Jesteś cudowny. - pocałowałam go.

- Nie byłbym na twoim miejscu tego taki pewny. - uśmiechnął się. - Chodź do środka.

Objął mnie, zabrałam kwiaty i weszliśmy do środka. Uśmiechnęłam się gdy wstawiłam kwiaty do ogromnego wazonu. Westchnęłam gdy jego dłonie znalazły się na moich biodrach.

- Tata! - Max do nas podbiegł.

Puścił mnie i zabrał syna na ręce. Uśmiechnęłam się gdy Max się do niego przytulił. Nigdy nie myślałam, że tak przywiąże się do swojego ojca. Przygryzłam wargę i zaczęłam przygotowywać śniadanie.

- Lucy. - zerknęłam na Luce. - Ostatnio myślałem... - spojrzałam na niego. - Tak, czasem myślę. - uśmiechnęłam się. - Wiem, że rozmowa nie na teraz, ale chciałbym mieć pełne prawa do Maxa.

- Chodzi Ci o uznanie ojcostwa? - kiwnął głową. - Jeśli nie masz zamiaru zwiać, to nie ma problemu.

- Gdybym chciał, już bym zwiał. Znaczy chciałem zwiać jak najdalej na początku. - nerwowo się uśmiechnął. - Wiem, że to tylko papierek, ale znaczący.

- Cały czas mnie zastanawia dlaczego nie uciekłeś. - wróciłam do przygotowania śniadania. - Ta wiadomość przewróciła twoje życie do góry nogami.

Porzucone Marzenia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz