4.

1.1K 41 2
                                    

Luca

Obudził mnie dzwonek domofonu, a jeśli dzwoni o tak wczesnej godzinie, wiem kto przyszedł i nie mam najmniejszej ochoty iść otwierać. Mam tylko nadzieję, że mój braciszek jest sam. Zerknąłem na telefon by zobaczyć czy nie mam jakiejś wiadomości od Lucy, ale na razie milczy. Minęły dwa dni od tej rewelacji, którą mnie poczęstowała, a do mnie dalej to nie dotarło. Przeklnąłem pod nosem słysząc kolejny raz dźwięk domofonu, nigdy mnie nie drażnił tak, jak teraz. Podniosłem się z wygodnego łóżka, założyłem na swój tyłek spodnie dresowe i zszedłem na dół. Niechętnie otworzyłem, a w progu zobaczyłem swojego brata ze swoją narzeczoną i rodziców. Niech to szlag! Wpuściłem ich do środka po czym przywitałem się z przyszłą szwagierką i z mamą. Widząc minę ojca, ograniczyłem się tylko do zwykłego cześć.

- Synu. - jego stalowy głos sprawił, że na karku pojawiła mi się gęsia skórka. - Możesz nam to wytłumaczyć?

Mój ojciec zawsze był surowym facetem, ale nigdy w życiu nie podniósł na nas ręki. Matki tym bardziej nie tknął.

- Nie. - wzruszyłem ramionami. - Mówiłem mu przez telefon, że nie musicie się tu fatygować. Radzę sobie.

Odszedłem do kuchni, zrobiłem sobie kawę i sięgnąłem do lodówki po coś do jedzenia. Czułem na sobie wzrok całej czwórki, ale zignorowałem ich.

- Luca. - podniosłem rękę by się zamknął.

- Nie, Dominic. - odwróciłem się. - Mam teraz inne problemy na głowie. Nie chcę się jeszcze z wami wszystkimi kłócić. - upiłem łyk. - Więc bądźcie tak mili i wyjdźcie stąd dopóki jestem spokojny.

- Co z twoim kontraktem? Marzyłeś o nim.

- No tak, on był najważniejszy. Nie, tato. To było twoje marzenie, nie moje. Ja tylko byłem głupi zgadzając się na to. Nie wiem co zrobię, zostanę tutaj na pewno, znajdę inną robotę. Jakąkolwiek. Mogę nawet sprzątać klatki schodowe w blokach.

- Nie przynoś naszej rodzinie wstydu! - ryknął na mnie. - Nie upadniesz tak nisko! Wstydu tylko narobisz!

- Praca jak każda inna. - wzruszyłem ranionami. - Żadna praca nie hańbi, tak to szło? Tak nam to kiedyś mówiłeś? - wbiłem w niego wzrok. - To tobie powinno być wstyd, że odpierdala Ci od pieniędzy! Masz za nikogo ludzi, którzy pracują w najgorszych robotach świata! To ty powinieneś się wstydzić! Wstydzisz się ludzi, którzy pracują na magazynach, na kuchni, ale gdyby nie oni, nie mógłbyś sobie zjeść w restauracji! Nie mógłbyś chodzić w tych ubraniach, w których chodzisz! Co ty możesz wiedzieć o pracy?! Całe życie na Ciebie harowano! Kiwnąć palcem Ci się nie chciało by coś zrobić w domu! Miałeś od tego ludzi, nas! Wykorzystywałeś mnie i Dominica do każdej roboty, bo tobie nie chciało się śmierdzącego tyłka ruszyć! Nie ja przynoszę wstyd rodzinie, tylko ty!

- Gdzie myśmy popełnili błąd, skarbie? - zwrócił się do matki. - To nie jest nasz syn.

- Mama nie popełniła żadnego błędu. To ty popełniłeś, tato. Ty popełniłeś największy błąd. Spuściłeś się w niej lata temu i stworzyliście mnie! - wypaliłem. - Nie rozumiesz, że już mam dość?! Że mam dość tego, że starałem się być najlepszy tylko dlatego, żeby tobie było dobrze?! Dla Ciebie liczą się tylko pieniądze! Nie liczę się dla Ciebie ja, nie liczy się Dominic! Masz gdzieś to czy jesteśmy szczęśliwi! Najważniejsze są dla Ciebie pieniądze, nie rodzina!

Doskoczył do mnie, ale brat go odciągnął i kazał mi puknąć się w głowę. W końcu wyszli, a ja zostałem sam i mogłem dokończyć swoją kawę. I cały mój spokój, chuj strzelił.

Lucy

Będąc na spacerze z Maxem, cały czas się zastanawiałam czy powinnam napisać do jego ojca. Obiecałam mu, że się odezwę. Teraz żałuję, że to zrobiłam. Może gdybym milczała, dałby sobie spokój? Jednak mu obiecałam. Niech go szlag! Chyba nie mam wyjścia i będę musiała się z nim kolejny raz zobaczyć. Jeśli napisze, że nie chcę by poznał syna, będzie pisał do skutku i prosił o spotkanie aż mu ulegne. Chyba lepiej będzie jak się z nim zobaczę, a potem każe mu zniknąć. Tak jak sam to napisał.

Porzucone Marzenia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz