7.

1K 47 3
                                    

Luca

Wracałem z oglądania domu, który chciałem kupić gdy zadzwoniła moja mama. Nie lubiłem rozmawiać w trakcie jazdy, ale nie potrafiłem od niej nie odebrać. Chyba jako jedyna jest po mojej stronie. Uśmiechnąłem się gdy usłyszałem jej głos.

- Cześć synku, za ile będziesz w domu?

- Właśnie wracam, coś się stało? - zapadła cisza. - Mamo?

- Przyszły wyniki. Chciałabym się dowiedzieć czy jestem babcią.

- Uwinęli się. - westchnąłem. - To otwórz, ja wiem jaki jest wynik. Te testy były tylko formalnością dla pewności. Otwórz jeśli chcesz.

- Luca. - słyszałem szelest papieru, wiedziałem, że się nie wstrzyma i na mnie nie poczeka. Jednak wiedziałem jaki jest wynik. - Jesteś jego ojcem.

Zacisnąłem dłoń na kierownicy. Nie wiem dlaczego cząstka mnie cieszy się z tego, że jestem ojcem. Nie powinienem się cieszyć. Nie nadaje się na ojca. Nie umiem się zajmować dziećmi. Rozłączyłem się bez słowa i nieznacznie przyspieszyłem. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić, wiem tylko, że będę musiał skontaktować się z Lucy i jakoś się dogadać. Nie mam pojęcia co będzie dla nich najlepsze, co dla mnie będzie najlepsze. Siedziałem w samochodzie jeszcze przez chwilę gdy dojechałem do domu. Oparłem głowę o kierownicę i zamknąłem oczy. Nigdy w życiu nie byłem taki bezradny. W końcu wysiadłem i skierowałem się do domu. Uśmiechnąłem się widząc swoją rodzicielkę.

Lucy

Wróciłam do domu z zakupów gdy rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Zostawiłam zakupy w kuchni i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zacisnęłam usta widząc wiadomość od Luci, nie odzywał się od ponad tygodnia. Szczerze to zaczęłam myśleć o tym, że nie chce mieć z nami nic wspólnego, pomyliłam się. Uśmiechnąłem się widząc jego wiadomość.

Luca: Przyszły wyniki, spotkamy się? Chyba musimy porozmawiać.

Spojrzałam na Maxa i przygryzłam wargę. Już nie ma odwrotu. Ma stuprocentową pewność, że jest jego ojcem, a ja nie wiem jaką decyzję podejmie. Będzie chciał brać udział w jego życiu czy się wycofa? Wzięłam głęboki wdech i odpisałam.

Lucy: Jasne, powiedz tylko kiedy. Dostosuję się.

Wysłałam, a telefon od razu zaczął dzwonić. Odebrałam po chwili.

- Cześć, masz teraz czas? Chciałbym to załatwić od razu. - w jego głosie nie usłyszałam złości, był spokojny. - Mogę do Ciebie przyjechać? Jesteś sama w domu?

- Tak, jestem sama. Będę czekać. - uśmiechnęłam się. - Luca, nie wymagam od Ciebie, że nagle będziesz w jego życiu. Jeśli nie chcesz, zrozumiem to.

- Porozmawiamy jak przyjadę. Mogę w końcu liczyć na kawę z przeprosinami za to, że na mnie wpadłaś? - nutka rozbawienia w jego głosie trochę mnie uspokoiła. - Z mlekiem i dwie łyżeczki cukru.

- Zawsze dostajesz to czego chcesz? - zaśmiałam się. - Serio, jesteś dupkiem.

Roześmiał się, jak można mieć tak cudowny śmiech? Jak można być takim przystojnym przypadkiem?

- Zazwyczaj tak, choć nie można mieć wszystkiego. Będę za piętnaście minut. Do zobaczenia.

Uśmiechnęłam się gdy się rozłączył. Odłożyłam telefon i wróciłam do rozkładania zakupów. W międzyczasie wstawiłam wodę na kawę.

Nie powinnam się cieszyć, że zadzwonił. Nie powinnam się cieszyć, że go zobaczę. W ogóle nie powinnam się cieszyć, że go znalazłam. A jednak się cieszę. Cieszę się, że będę mogła spojrzeć w jego hipnotyzujące oczy, przez które za każdym razem przepadam. Cieszę się, że będę mogła zobaczyć jego dołeczki gdy się uśmiechnie. Cholera jasna! Nie powinnam była tak reagować na jego obecność.

Porzucone Marzenia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz