Rozdział I

2.2K 86 118
                                    

Hej!
Poprawiłam rozdział. Chyba jest lepiej. W razie błędów piszcie, a ja biorę się za następny.
Jak dzień mija?
Wattpad mi szwankuje, wam też?
Pijcie dużo wody i dbajcie o siebie.
Kocham
_asinus_

———————

Święta to piękne okres kiedy spędzają wszyscy. Czas razem w domu przy stole z rodziną. Dwanaście potraw na pięknym białym obrusie pod którym sianko z stajni leży. To wszystko jest tak blisko nas, że nie doceniamy tego co mamy. Dopiero gdy wszystko zostanie nam odebrane otwieramy oczy i nie będzie wiadomo co robić. Jednak wtedy jest już za późno na poprawienie błędów. Tak samo jest z wieloma innymi rzeczami. Pięknej Moranie też się nie zabierze nic, a więc cieszmy się życiem, bo gdy nasza świeczka dopali się do końca nic nam nie pomoże.

Dziś mija sześćdziesiąt dni od trafienia do mojego więzienia z mocnym niedożywieniem. Od tylu dni leże na łóżku owinięty w białą pościel szpitalną, moje chęci do życia chyba zostały z ogórkami kiszonymi głęboko gdzieś w piwnicy. To dziwne rozmawiać  ze sobą.  Mówi się trudno. Kto mi zabroni? Nikt. Może się opiszę? Oczywiście trochę podkoloryzuje aby nie brzmiało w mojej głowie to tak strasznie jak jest naprawdę.

Zaczynajmy. Nie jestem wysoki, ani niski. Po prostu mam 180 około wzrostu i jestem bardzo szczupły, a może bardziej wysportowany, gdyż uwielbiam sport. Wracając. Można uczyć się na mnie anatomii człowieka, ponieważ pięknie widać ruch moich kości jak i prace mięśni. Warzę 50 kilogramów co dla mnie jest ogromnym wyczynem, bo nie lubię jedzenia, ale to nie oznacza, że ​​mam jakieś choroby, które wielce są ze mną. Każdy wmawia mi, że jestem chory na anoreksję albo bulimie i wiele innych, ale to nie prawda. Przecież nie głodzę się, nie liczę kalorii, nie zmuszam się do wymiotów, jem normalnie tylko mniej i tyle.

To nic dziwnego, że nie jem zawsze śniadania, bo nie jestem głodny czy nie lubię wędlin i masła. Jest wiele takich ludzi! To na mnie, jednak musieli się uwziąć. Nikt z mojej klasy nie je śniadań i jest okej.
Zmuszanie do powrotu do stołu, krzyki przy posiłku, wymuszanie powrotu do zdrowia, bo przecież to tylko wymysł, atencji szukam, inni mają gorzej. Przez to zacząłem obgryzać paznokcie do krwi, przestałem nad tym panować, robiłem to już bez opamiętania, nawet gdy czułem się dobrze, aż do pewnego momentu. Po jednej z kłótni zaczął mi się atak paniki. Mój pierwszy. Nie mogłem złapać oddechu, łzy nazbierały mi się w oczach, jednak zamiast czegoś na uspokojenie, czegokolwiek słyszałem krzyki „Nie wentyluj się", „Nie pajacuj", aż zacząłem się ciągać za włosy nie świadomie. Gdy zrozumiałem, wybiegłem z salonu by nic nie słyszeć. Tam, w tym dniu zaczął się problem, z którego nie umiem wyjść i czasem naprawdę chcę tego, ale później wali się wszystko na nowo i chęci idą na spacer. Mozecie się zastanawiać co takiego zacząłem robić. Ciąć się? Nie. Głodzić? Nie. Drapać skore głowy, brzmi to komicznie ale pomogło i dalej działa. Wszystko ze mnie schodziło a ja się uspokajałem. Problem widzialem tylko, a może sobie go uświadamiałem gdy zaczynałem czuć
ból. Miałem głowę całą w krwi i naprawdę nie wiedziałem jak to się stało. Przerażony poszedłem do łazienki i umyłem włosy. Skóra piekła cholernie, otwarte rany plus szampon miętowy to nie dobry pomysł. Gdy zatuszowałem problem poszedłem się położyć i wtulić w koc. Mając nadzieje, że to jednorazowy wybryk. Nie spodziewałem się, że to dopiero początek.

Przez noc powstało kilka strupów, zdrapałem je, a one na nowo ubrudziły mnie. Od tamtej pory zaczęło się takie błędne koło. Zawsze gdy byłem i jestem zestresowany zaczynam drapać , później już i nad tym nie panowałem. Uświadamiała mnie dopiero krew.

Moja mama w końcu powiedziała o tym nauczycielom, którzy widząc to zwracali mi uwagę. Nie byłoby to złe jakby tego nie robili przy całej klasie. Każdy się na mnie patrzył w takim momencie, bez wyjątku.

Do tego dochodziły wieczne kłótnie w domu. Krzyki:
„Jesteś chory"
„Zabierasz mi tlen"
„Zamknij się"

Było co raz gorzej. Doszło do tego, że zemdlałem na lekcji. Moja polonistka zadzwoniła po karetkę i od tamtej pory leżę tu. Matka mnie ani razu nie odwiedziła, ojciec też. Syriusz przyszedł nawrzeszczał i wyszedł, a mój chłopak, znaczy już były, Nicolas zerwał przez telefon.

Kocham życie. Inny mają gorzej.

Moran unlike any other || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz