Część 5

35 5 0
                                    

Następnego dnia Jasmine wstała wcześnie. Bethy dała jej tydzień wolnego więc mogła się porządnie wyspać, ale lubiła wstawać o świcie. Słońce powoli wstawało, a miasto było jeszcze uśpione więc miała wrażenie, że przed tą krótką chwilę świat należy tylko do niej. Ubrała się, wypiła swoją ulubioną czarną kawę i wyszła pobiegać. Uwielbiała powiew chłodnego wiatru na skórze i promienie słońca powoli przebijające się zza chmur. Chłodne powietrze pomagało jej się rozbudzić i przeganiało senną aurę, pozwalało myśleć trzeźwo. Przywołała w pamięci obraz Michaela kiedy mówił jej o nauce magii. Miała wrażenie, że coś jest nie tak. Wyglądał na zdenerwowanego i Jasmine miała wrażenie, że ukrywa przed nią coś o czym powinna wiedzieć. A może to tylko jej wyobraźnia? Może doszukuje się problemu tam gdzie go nie ma? Caleb zawsze mówił jej, że za bardzo wszystko analizuje i wyciąga pochopne wnioski, może miał rację. Przebiegła swoją dobrze znaną trasą rozkoszując się budzącym się powoli do życia miastem i wróciła do domu. Biorąc prysznic zastanawiała się, czy dobrze zrobiła mówiąc Katy o wieczorze w klubie, ale szczerze mówiąc nie miała wyjścia. Nigdy nie była w klubie a jej szafa składała się z luźnych podkoszulków, dresów i jeansów. Usiadła przed telewizorem i w zamyśleniu skakała po kanałach szukając czegoś ciekawego. W końcu znalazła cały maraton Zaklinaczki Duchów i odłożyła pilota. Nie potrafiła skupić się na filmie, jej myśli ciągle szybowały w kierunku Michaela, mimo że tego nie chciała. Znała go od trzech dni, a czuła jakby to było całe życie. Potrafił ją rozbawić, on też śmiał się z jej żartów. Był w stosunku do niej taki opiekuńczy, a kiedy patrzyła w jego błękitne oczy czuła się jak zahipnotyzowana. Stop, przestań tak myśleć - nakazała sobie. Znów skierowała wzrok na telewizor, ale po kilku minutach oczy zaczęły jej opadać i nim zdążyła obejrzeć jeden odcinek zasnęła. 

Obudził ją dzwonek do drzwi, sennie spojrzała na zegarek wiszący na ścianie, była dopiero piętnasta. Doczłapała się do drzwi i je otworzyła. W progu stała Katy, ledwo byłą ją widać zza siatek i toreb, przepchnęła się obok Jasmine i rozrzuciła wszystko na kanapie.

- Katy co ty tu robisz? Jest dopiero piętnasta.

- Dopiero? - zdziwiła się - dziewczyno zanim zrobię cię na bóstwo minie dużo czasu.

- Katy - westchnęła - prosiłam tylko żebyś pożyczyła mi jakąś sukienkę.

- Jasne a ty pójdziesz na randkę w sukience, trampkach i potarganych włosach. Nie dopuszczę do tego!

- To nie jest randka..- Jasmine przewróciła oczami.

- Nazywaj to sobie jak chcesz, dla mnie to randka - upierała się - Proszę daj sobie pomóc chociaż ten jeden raz.

- Niech ci będzie, ale najpierw zamówmy coś do jedzenia, umieram z głodu.

Jasmine zamówiła chińskie pierożki z nowo otwartej restauracji ale Katy nie chciała nic do jedzenia. Wpychała teraz kolejnego pierożka do ust kiedy dziewczyna wygładzała i prostowała jej włosy.

- Czy to nie przesada? - spytała patrząc na siebie w lusterku - to impreza w klubie, nie będę pozować na czerwonym dywanie.

- Wiem co robię - ucięła i zajęła się włosami.

Katy miała rację, dbanie o wygląd zajmuje dużo czasu. Minęła godzina nim ostatni niesforny lok dał się wyprostować. Teraz wyjęła z torby tysiąc opakowań, słoiczków, pędzli, szminek i błyszczyków.

- Chyba nie zamierzasz tego wszystkiego użyć?

- Oczywiście, że zamierzam. Czy ty kiedyś miałaś na twarzy coś oprócz tuszu do rzęs?

Malowanie zajęło o wiele więcej czasu niż prostowanie włosów. Kiedy skończyły była dziewiętnasta. Jasmine przejrzała się w lusterku i zaniemówiła. Oczy miała podkreślone czarną kredką a na powiece srebrny brokat, policzki lekko muśnięte różem w koralowym odcieniu a na ustach różowy błyszczyk pachnący malinami. 

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz