Część 9

21 5 0
                                    


Obcasy stukały głucho o posadzkę odbijając się echem na pustym korytarzu. Przeszła całą wschodnią stronę budynku aż w końcu dotarła do grubych metalowych drzwi, zastukała w nie trzy razy i czekała na odpowiedź. Po chwili drzwi się otworzyły i z pokoju wyszło dwóch mężczyzn, zauważyła że jeden ma poparzoną twarz. Zajrzała do środka, a mężczyzna siedzący na kanapie dał jej znak ręką, że może wejść. Przekroczyła próg pokoju zamykając za sobą drzwi.

- Panie - ukłoniła się.

- Jakieś nowe wieści? - zapytał mężczyzna.

- Ona już o wszystkim wie - przygryzła wargę - i pilnuje ją Strażnik.

- Dobrze - odparła mężczyzna uśmiechając się - niech myśli, że nie wiem gdzie jest. Niech myśli, że ma wszystko pod kontrolą, że Strażnik ją obroni.

- Czy to wszystko jest koniecznie? - zaczęła nieśmiało spuszczając głowę - czy trzeba ją straszyć porywając jej brata?

- Już ci mówiłem - warknął - że to dla jej bezpieczeństwa. Jest niebezpieczna dla siebie i dla innych. 

Spojrzała na niego spod opuszczonych rzęs. Był przystojny, białe jak mleko włosy opadały zasłaniając czoło a jego piękna twarz wykrzywiona była teraz w grymasie złości. Widziała, że próbuje się opanować, na jego twarz wrócił dobrze znany uśmiech i wyraz wyższości. Miał w sobie coś, co ją przerażało.

- Przecież chcesz ją ochronić - mówił teraz uspokajająco - a ja mogę to zrobić. Nie kwestionuj więcej moich decyzji. 

- Dobrze -zgodziła się potulnie.

Wstał i ujął jej brodę unosząc głowę do góry. Spojrzał na nią swoimi złotymi oczami a ona poczuła że jeżą się jej wszystkie włoski na ciele.

- A teraz mam dla ciebie kolejne zadanie. - pochylił się i wyszeptał jej coś do ucha. Odskoczyła jak oparzona.

- Nie! Nie zrobię tego, nie każ mi..

Poczuła pieczenie na policzku w miejscu gdzie wylądowała jego ręka. Próbowała się wycofać, ale chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

- Nie wiem czy masz wybór - szepnął nonszalancko - chyba że chcesz więcej nie wyjść na słońce. Zawsze możesz zapolować, ale pamiętaj że Zarząd się o tym dowie.

Przełknęła głośno ślinę bo zaschło jej w gardle. Czuła, że z głodu zaczyna kręcić jej się w głowie, a on machał jej przed nosem buteleczką z czerwonym płynem. Poddała się i wyrwała mu ją z ręki wypijając całą zawartość. Damanhur usiadł na kanapie zadowolony.

                                                                                        ***

Ze snu o płonącym domu wyrwał ją delikatny dotyk, lekkie muśnięcie na policzku. Nie otwierała oczu czekając aż Caleb zacznie nią potrząsać a na końcu krzyczeć, że spóźni się do pracy i Beth ją zabije. A potem wróciły do niej wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia i otworzyła oczy. Na skraju łóżka siedział Michael uśmiechając się promiennie i głaszcząc ją po policzku. Podniosła się na łóżku i spojrzała na niego pytająco. 

- Co tu robisz, która jest godzina? Coś się stało? Jakieś informacje o Calebie? - zasypała go pytaniami.

- Dzwoniłem do ciebie - uśmiechnął się - ale nie odbierasz od trzech godzin. Chciałem cię gdzieś zabrać, jeśli nadal chcesz się nauczyć bronić.

- Do czarownika? - podekscytowała się - jasne możemy iść choćby zaraz.

- Może najpierw się ubierz - odparł Michael lustrując jej w połowie odkryte ciało - Nie, żeby przeszkadzał mi ten widok.

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz