Michael
Zjechałem pocałunkami na brzuch swojej żony. Jej drobne dłonie zacisnęły się na moich włosach tworząc spazmy przyjemności. Uniosłem delikatnie spojrzenie obserwując jak jej twarz wykrzywiona jest w samą rozkosz.
- Kochanie, tak...- dyszała gdy oddechem musnąłem lśniącą łechtaczkę. Przejechałem palcem po pulsującym miejscu napawając się cichymi jękami Holdy która mimo upływu kilku lat dalej była prześliczną kobietą. Potrafiła doprowadzić mnie do jeszcze większego obłędu niż było to możliwe wcześniej. Po ciążach jej ciało zmieniło się diametralnie, szerokie biodra, szerokie uda i jeszcze większe piersi były moim uzależnieniem.
- Moja pyszna - mruknąłem zaczynając lizać jej całą długość. Lekko słony posmak zaczął rozpieszczać podniebienie.
- Mamo! Dlaczego Paola zabrała mi poduszkę, skoro ma swoją?! - wściekły głos należący do naszego syna rozległ się za drzwiami.
Brunetka omal nie uderzając mnie swoją nogą uniosła się do siadu i zaczęła poprawiać koszulę nocną, sam zdenerwowany na swojego potomka założyłem bokserki na tyłek i wsunąłem się pod kołdrę.
Octavio mało co nie wyważył drzwi gdy je otworzył. Wszedł do środka mając zaciętą minę. Westchnąłem rolując językiem wewnątrz policzka, zmarszczyłem gniewnie brwi przyglądając się już nie małemu chłopcu tylko dość dużemu jak na swój wiek mężczyźnie.
- Octavio, synu jeśli masz jakiś wielce problem załatw go z Paolą! - warknąłem zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Paola ma mnie ojcze głęboko gdzieś - machnął dłonią - Zabiera mi wszystko co popadnie tłumacząc się tym, że ma obawy spać sama w nocy. Jakoś dotychczas nie miała tego problemu i jak coś się działo szła do babci.
Tu miał rację moja córka z każdym problemem leciała ku mojej matce. Nie miałem jej tego za złe, ale czasami widziałam jak Holdy robiło się najzwyczajniej w świecie przykro. Wtedy również i mi się to udzielało i cały dzień byłem przyczepiony do niej jak rzep. Potrafiłem nawet wykonywać pracę mając głowę przytuloną do jej płaskiego brzucha.
Stoczyłem się z łóżka i ruszyłem w odsieczy. Mijając pokój córki zatrzymałem się widząc jak dziewczynka z dwoma kucykami po bokach trzyma w dłoniach małą figurkę. Kiwnąłem Octavio na znak, że zajmę się wszystkim. Wywrócił tylko oczami i zamknął się w swoich czterech ścianach, sam zaś postanowiłem porozmawiać z Paolą.
- Księżniczko...- wychyliłem się zza drzwi.
Nie zareagowała tylko dalej bawiąc się patrzyła pusto w lekko uchylone okno. Usiadłem na skraju materaca i otuliłem jej drobne ciało ramieniem.
- Tato...- zaczęła szeptem - Czy mnie spotka taki sam los jak Casie?
Casie była córką jednego z pod szefów. Paola jak i dziewczyna zaprzyjaźniły się, a ja nie miałem nic przeciwko. Wręcz przeciwnie chciałem by miała też kogoś w swoim wieku z kim mogłaby spędzać wolny czas, kiedy nie ma zaplanowanych zajęć czy dodatkowych spotkań.
- Skarbie ale, co to za pytanie? - prychnąłem chcąc rozluźnić delikatnie atmosferę, jednak na domiar złego to nie poskutkowało, spięła się jeszcze bardziej, i odsunęła w dalszy kąt łóżka - Casie to kompletnie inna sytuacja, jej ojciec chce by wyszła za przywódcę. Kochanie wiesz w jakim świecie...
- Tak, wiem w jakim świecie tato żyjemy, i na wiele zasad nie mamy wpływu, ale...ja nie chcę - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Skarbie jesteś jeszcze bardzo młoda. Na wszystko przyjdzie czas, przecież kiedyś się też w kimś zakochasz.
- Ale Casie nie lubi Hudsona - wykrzywiła delikatnie drgającą wargę.
- Paola dziecko musisz przestać patrzeć na innych. To, że Casie spotkał taki los jest winą jej ojca - postanowiłem postawić sprawę jasno, nie chciałem mydlić jej na dobre oczu - Ja dla ciebie chcę jak najlepiej przez co będę czekał jeszcze kilka lat do twoich osiemnastych urodzin byś sama zadecydowała czego chcesz, jeśli pokochasz nawet parobka...- przymknąłem delikatnie powieki by uspokoić wrzące emocje wewnątrz - Dam ci wybór, rozumiesz? Nie chcę byś traktowała mnie i mamę jako wrogów, chcemy dla ciebie jak najlepiej, rozumiesz?
Pokiwała delikatnie głową, ale w środku wiedziałem, że nie uwierzyła. Była zawzięta jak Holdy, obydwie podobne z wyglądu jak i w środku, moje dwie diablice.
- Możesz spać spokojnie - delikatnie się zaśmiałem widząc przy niej poduszkę w sportowe auta - A poduszkę lepiej kochanie jak oddasz Octavio.
- Dobrze tato, oddam mu ją - obniżyła wzrok na swoje dłonie - Babcia już wróciła? - zapytała pośpiesznie.
- Babcia wróci dopiero za trzy dni, wiesz, skarbie przecież, że ciocia Mary jest dość...- przechyliłem głowę w bok - Dość nieporadna.
Wyszedłem z jej pokoju pilnując przy tym by dotrzymała swojej obietnicy. Gdy zniknęła w pokoju syna ja niemal w podskokach wróciłem do sypialni gdzie czekała na mnie żona.
Niestety kiedy uchyliłem drzwi okazało się, że pogrążona była w głębokim śnie. Jej piersi unosiły się co jakiś czas w powolnym tempie. Uśmiechnąłem się lekko, i wziąłem głęboki wdech.
Zdecydowanie ona była moją ostoją, czymś co dawało mi codziennie jakiejś nowej energii. Potrafiła wraz z dziećmi rozczulić mnie do tego stopnia, że na jakiś spotkaniach potrafiłem patrzeć na nich jak w obrazek, jakby obok nie znajdowało się kilku pracowników, którzy mogli zacząć uważać mnie za jakąś pizdę.
Odchyliłem kołdrę na bok i wpakowałem się obok niej, położyłem dłoń na brzuchu i przyciągnąłem do siebie. Mruknęła tylko coś przez sen.
***
- Miłej drogi bęcwale! - kopnąłem Fabiano w pośladki nogą. Położył na nich wściekły dłonie i zaczął masować - Do zobaczenia, kiedyś - wychyliłem whisky do gardła widząc jak jego jabłko Adama drgnęło.
- Spierdalaj - wychrypiał, odchrząknął i spojrzał na Holdy - Nie wiem jak ty z nim wytrzymujesz - westchnął tuląc ją do siebie na pożegnanie.
- No jakoś muszę - zachichotała w uroczy sposób - Odpocznij, Fabiano to wiele ci da - spojrzała na niego ze skruchą i potarła bark.
Pchnąłem brata na bok posyłając wściekłe spojrzenie.
- Zazdrość nawet o własnego brata - parsknął - Idiota.
- Wypieprzaj już jak masz iść.
- Brak w was oparcia - teatralnie położył dłoń na czole - Och jak ja was nienawidzę czasami - widziałem jak moja żona chciała już coś napomknąć ale uprzedził ją - No oczywiście bez ciebie szwagierko - dał jej kuksańca w bok - Dobra, Chile oczekuje aż tam wyprawię największą...
- Nie kończ - ojciec znienacka pojawił się obok - Pamiętasz, nawet kropla alkoholu a już nie żyjesz.
- Ojcze daj mi dokończyć - prychnął - Wyprawię największą imprezę z muzyką klasyczną, oraz zwykłym sokiem pomarańczowym.
- Liczę na to - Liam oparty o ścianę założył ręce na klatce piersiowej, u jego boku stała Riley, której chyba czas spędzony z Ariel nie polepszył humoru. Dziewczynka uwielbiała córkę Mosculio do tego stopnia, że chciała by zamieszkali z nami, ale przyrodni brat jakoś wybił jej to z głowy. Dzięki Bogu.
- No to, co...- Fabiano delikatnie się uśmiechnął - Do zobaczenia, rodzinko - złapał za rączkę walizki i udał się do wyjścia.
Kurwa, mimo wszystko chciałem by i jemu coś wyszło. Leciał do Chile, tam miał podjąć się odwyku. Miałem nadzieję, że to poskutkuje.
Chciałem doczekać i jego zaślubin.
CZYTASZ
Uwikłani w miłości |18+
RomanceTo już koniec... Każdy z bohaterów dotrwał do momentu gdzie odczuwa pełnie szczęścia. Miłości nie zniszczy nikt...choćby nawet wdzierał się do środka mając tajną recepturę. Tu definicja miłości była całkowicie inna, to nie były zwyczajne motyle...