Kochani. Bardzo ważne z góry zakładałam, że ostatnia część będzie bardzo krótka. Dlatego już niedługo koniec losów naszej rodzinki!
Liam
- Księżniczko! - krzyknęłam by zawołać Riley która chyba nie była zadowolona z tego powodu - Riley! Jeśli zaraz nie przyjdziesz do mnie będziesz miała zakaz użytkowania telefonu mojego jak i mamy, rozumiemy się?!
Zjawiła się jak mała błyskawica u progu mojego gabinetu. Dyszała mając delikatnie wysunięty język zza warg.
- Nie! - krzyknęła zła - Tatusiu nie możesz! Ja chcę oglądać Ariel!
Dlaczego moje dziecko wolało Mosculio, Rachel i Ariel zamiast mnie i Georgii? Czasami miałem wrażenie, że Riley była dzieckiem z przyszłości, ale nie poczęta przeze mnie i moją żonę.
- Kochanie, miej litość. Ciocia Rachel chce pobyć sama przecież wiesz, że będą mieli niedługo kolejnego bobasa - wyciągnąłem w jej stronę ręce by wpadła w moje ramiona, zrobiła to ale przyglądając mi się uważnie przy tym.
- A dlaczego ja nie mogę mieć braciszka? wykrzywiła wargi w grymasie jakby chciała się zaraz rozpłakać.
- Zapytaj mamę - cisnęło mi się na usta, ale powstrzymałem się i wzruszyłem ramionami.
- Mamy na to czas, wiesz? - starałem się jakoś wybrnąć, na całe szczęście u drzwi pojawiła się moja mama która zawołała wnuczkę do siebie.
I tyle ze spędzonego czasu wraz ze swoją córką.
Dobra, byłem wtedy zły, na dodatek Riley również chciałaby w naszej rodzinie pojawiło się kolejne stworzenie. Kurwa byłem durniem bo słuchałem non stop Georgii,
Podczas seksu sprawdzała cały czas prezerwatywy z każdej strony, i gdy przedziurawiałem ona nie wiem jak ale dostrzegała to i wymieniała na nową. Na domiar złego zażywała tabletki.
Szansa na drugie dziecko była znikoma.
- Liamku! - przesłodzony głos żony dotarł do mnie zza drzwi, gdy weszła do środka posłała mi zalotne spojrzenie i rozwiązała szlafrok - Pozbyłam się naszego grzmota, mamy czas dla siebie.
Parsknąłem słysząc w jaki sposób określiła naszą córkę.
Gdy stanęła przede mną w czerwonej bieliźnie straciłem rozum. Złapałem za krągłe pośladki i uszczypnąłem jeden. Pisnęła przy moich ustach zatrzaskując z hukiem nas w gabinecie.
- Czy ty wiesz, że teraz...- zamknęła mi usta pocałunkiem.
- Przestań pieprzyć, znaczy...pieprz mnie - wydyszała rzucając się na mnie jak zwierzę na swoją ofiarę. Odkąd pamiętałem Georgia nie była jeszcze tak napalona jak w tamtym momencie, nie musiałem robić tak naprawdę nic szczególnego by poczuć przez materiał majtek soki.
- Kurwa, Ge co się dzieje? - parsknąłem odsuwając ją lekko od siebie, zamglone spojrzenie mówiło jasno, że była gotowa, ale ja chciałem się dowiedzieć co ja skłoniło do nagłego napadu na mnie.
Usiadłem na kanapie i posadziłem ją na swoich kolanach głaszcząc przy tym plecy i ssąc skórę na szyi.
- Co się stało, że moja żona jest aż tak napalona, co?
- Czy musiało się coś stać, by twoja żona musiała być napalona na swojego, cholernie przystojnego męża? - jęknęła kiedy przejechałem kciukiem drugiej ręki po rozgrzanym wnętrzu brunetki.
- No nie wiem - wymruczałem.
Przeszedłem od razu do rzeczy robiąc się coraz to bardziej twardszy tam na dole.
***
- Fabiano wraca dopiero za dwa miesiące - ojciec odparł krojąc steka na talerzu.
- No to fajnie - westchnąłem pocierając skronie - Zostaje już na dobre, czy wraca do Chile?
Nikt nie wiedział co planował mój popierdolony bliźniak, Był nieprzewidywalny, mógł nawet ze sobą sprowadzić kordon kobiet, i nie zdziwiłbym się.
Nie miałem z nim kontaktu od miesiąca, pewnie gdyby nie ojciec nikt nie wiedziałby, że królewicz zechce zjawić się na urodzinach Pene, a potem Octavio.
- Nie mam pojęcia. Powiedział, że chwilowo jest w stanie zakochania, więc wszystko z nim możliwe.
Oplułem się jedzeniem. Nie wiedziałem, czy dobrze usłyszałem więc poprosiłem ojca o powtórzenie tego co powiedział. Na domiar złego okazało się, że wszystko co wypowiedział wcześniej było prawdą.
- Fabiano i normalna kobieta? - moją szczękę można było zbierać z podłogi.
- A czy to dziwne? Na każdego przyjdzie czas...na każdego czeka gdzieś druga połowa. Fabiano znalazł ją w Chile, ty miałeś tuż obok...- przechylił głowę w bok.
Matka zaczęła szlochać podobnie jak Holdy i Georgia. Ojciec mimo swojego statusu pieprzonego, nieobliczalnego przestępcy posiadał serce. Dla nas miał je zawsze otwarte chcąc dać najwięcej jak mógł, mimo świata w którym żyliśmy.
Zerknąłem na swoją żonę i uścisnąłem jej dłoń. Ona sama otarła łzy z policzka i przytuliła się mocno do mnie.
- Mary, Maksim, Rachel i Mosculio zjawią się także na urodzinach Pene, będziemy wszyscy, całą rodziną - uśmiech rodzicielki otulił wszystkich w jadalni.
Kurwa, wygrałem życie mając u boku tak cudowną żonę, córkę oraz rodzinę. Może ryzykowałem nie raz ale wtedy czułem, że to była moja nagroda za to ile zrobiłem by żyć szczęśliwie u boku ukochanej.
- Kocham cię - Ge niespodziewanie położyła dłoń na moim policzku i potarła kciukiem lekki zarost który mnie drażnił, musiałem go zgolić jak najszybciej się dało - Dlatego mam dla ciebie niespodziankę - odchrząknęła wyjmując zza siebie małe pudełko - Otwórz - podała mi je.
Zaskoczony rozwiązałem kokardę, mój wzrok natrafił na małe ubranko. Moje serce stanęło w miejscu. Uniosłem spojrzenie na żonę chcąc upewnić się czy dobrze myślałem.
Pokiwała głową rozklejając się przy tym jeszcze bardziej.
- Wiem jak bardzo chciałeś wraz z Riley, dlatego...nasza rodzina się powiększy.
Wyrzuciłem pudełko z rąk, i złapałem ją w swoje objęcia. Wstałem z krzesła i zacząłem obracać wokół własnej osi. Chichotała w najlepsze płacząc podobnie jak i ja.
- Kurwa jak ja cię kobieto kocham to nawet nie masz pojęcia - łapczywie dorwałem się do jej warg miażdżąc je.
- Mamo, tato ble!
Mimo protestów córki dalej maltretowałem usta mojej oazy, mojej muzy, mojej żony która była dla mnie podobnie jak Riley całym życiem.
CZYTASZ
Uwikłani w miłości |18+
RomanceTo już koniec... Każdy z bohaterów dotrwał do momentu gdzie odczuwa pełnie szczęścia. Miłości nie zniszczy nikt...choćby nawet wdzierał się do środka mając tajną recepturę. Tu definicja miłości była całkowicie inna, to nie były zwyczajne motyle...