Po dłuższej chwili, gdy reszta prawdopodobnie przetrawiała tę informację, wstał, dołączając do Zayna, również odpalając papierosa.
- Stary..
- Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. - westchnął.
- Nie wierzę, że to przypadek, Lou. - szepnął, kucając przy ścianie. - On doskonale to wiedział. Kurwa.
- Co jeśli on naprawdę coś do Ciebie czuje? - ukucnął obok, wpatrując się gdzieś przed siebie.
- To.. dla niego to wtedy nie miało znaczenia, a dla mnie teraz. - odparł cicho, ale pewnie. - Tęsknie za nim i w jakiś sposób wciąż go kocham. Tego nie da się tak po prostu przestać czuć, ale.. po tym czasie jedyne co mógłbym mu zaoferować to przyjaźń.
- Naprawdę jesteś w stanie się z nim przyjaźnić po tym wszystkim? - to, że był zaskoczony to mało.
- Tak myślę. - kiwnął głową. - Nie dam mu kolejnej szansy.
- Widzisz.. a mi mówiłeś, żebym dał drugą szansę Harry'emu. - przypomniał cicho, wpatrując się w płytki.
- Drugą, Lou. - zaznaczył. - A nie piątą czy dziesiątą. To zupełnie inna sytuacja. Ty i Harry.. po prostu jesteście dla siebie stworzeni, nadajecie na tych samych falach i.. ja potrafiłem dać szansę Gigi i jestem naprawdę wdzięczny, że mnie do tego przekonywałeś, ale Lou.. Ty nie potrafisz nawet spojrzeć na nikogo innego. Nie okłamuj sam siebie. Kochasz go i już dawno wybaczyłeś mu to, co zrobił.
- To nie jest takie proste. - wyszeptał ze łzami w oczach, które nie wiadomo kiedy się w nich pojawiły.
- Oczywiście, że nie jest. - potwierdził. - Ale chyba nie chcesz przez resztę życia być nieszczęśliwy tylko dlatego, że.. że właściwie co? On tego żałuje, Ty mu wybaczyłeś, ale boisz się spróbować. Daj sobie szansę na szczęście. - i z tymi słowami zostawił go samego.
Opadł tyłkiem na zimne kafelki, wplątując palce w swoje włosy. Wciąż tlący się papieros leżał gdzieś obok prawdopodobnie zostawiając po sobie ślad na płytkach, ale nie zwracał na to uwagi. Zayn miał racje. Już dawno wybaczył chłopakowi. Nie wiedział nawet w którym dokładnie momencie, ale wybaczył. Nie miał też pojęcia skąd Zayn o tym wiedział. Nigdy mu o tym nie powiedział, bo właściwie dopiero teraz sam zdał sobie z tego sprawę, ale chłopak przecież znał go lepiej niż on sam siebie znał.
Zacisnął powieki chcąc pozbyć się z pod nich wszystkich łez, ale to nie do końca mu wyszło, więc po wejściu do salonu, ze wzrokiem wbitym w panele, podążył do kuchni opierając się dłońmi o jedną z szafek.
- Louis?
Zastygł w bezruchu. Był pewny, że na chwilę nawet przestał oddychać słysząc ten głos. Musiał policzyć od dziesięciu w dół, żeby okiełznać ten dziwny stan w którym się znalazł aż w końcu odwrócił się w stronę stojącego po drugiej stronie kuchni, bruneta. Spodziewał się, że spuści wzrok, ale wcale tego nie zrobił. Wręcz przeciwnie. Wykonał krok w przód.
- Wszystko w porządku? - spytał niepewnie.
- Nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Od ośmiu miesięcy nic nie jest w porządku.
Widział, że chłopak nerwowo przełyka ślinę, potem spoglądając załzawionym spojrzeniem gdzieś bok.
- Nie oddałeś mi moich rzeczy. - nie miał pojęcia dlaczego to powiedział. To nie było to, co siedziało mu w głowie. Właściwie w jego głowie aktualnie tkwiła pustka.
- Wiem. - szepnął, znów na niego spoglądając ze świeczkami w oczach. - I nie miałem takiego zamiaru. Torby z rzeczami, które mi oddałeś też nie rozpakowałem. - poinformował drżącym głosem.
CZYTASZ
My happiness' name is your name
FanfictionHarry i Louis od niedawna są w związku. Każdy z nich jest inny, ale to nie przeszkadza im każdego dnia zakochiwać się w sobie coraz bardziej i bardziej. Czy kiedy przyjdzie im zmierzyć się z problemami - błędami, kłótniami i złymi wyborami, będą w...