7.

1.7K 75 24
                                    

4499 słów.

Boże Narodzenie zawsze było czymś magicznym. Nieważne czy Święty Mikołaj istniał czy nie. Nieważne ile miał lat - kochał ten spędzony w gronie najbliższej rodziny czas, chociaż ten przedświąteczny szał trochę go przerażał. Szczególnie, że zwykle decydował się na zakup prezentów w ostatniej chwili, co nie było dobrym posunięciem biorąc pod uwagę znalezienie w tym czasie czegoś sensownego w przystępnej cenie. Tłum wlewający i wylewający się z każdego sklepu zdecydowanie utrudniał zakupy. W dodatku zawsze wpadał na niego jakiś śpieszący się i przepocony człowiek z tysiącem toreb świątecznych w dłoniach i wielkim uśmiechem na twarzy. I o ile to drugie było całkiem miłe to mimo wszystko wolał unikać takich zdarzeń.

Był przyzwyczajony do krążenia po galeriach handlowych. Musiał być skoro miał młodsze siostry i zwykle robił za ich bodyguarda, ale po trzeciej godzinie chodzenia miewał po prostu dość. W tym roku było podobnie. Ledwo mógł poruszać się po zatłoczonych alejkach, więc upilnowanie czterech młodszych sióstr graniczyło z cudem, chociaż o Lottie i Fizzy nie musiał się obawiać dlatego od jakiegoś czasu zwracał uwagę jedynie na Daisy i Phoebe. W takich momentach jedynym czego pragnął było zakneblowanie się gdzieś daleko od centrum handlowego, najlepiej w Afryce. Wolałby spędzić ten czas w dżungli z małpami niżeli krążąc w tę i z powrotem za swoimi niezdecydowanymi siostrami.

W efekcie końcowym na zakupach spędzili jakieś pięć godzin, więc gdy tylko dotarli do domu, pierwszą rzeczą jaką zrobił było rzucenie zakupów gdzieś w kąt i rozłożenie się na kanapie w salonie. Nie miał pojęcia jakim cudem bliźniaczki w dalszym ciągu emanowały energią męcząc go, by ubrali choinkę na co w tej chwili naprawdę nie miał siły. Miały tyle energii co mały samochodzik z niewyczerpującym się akumulatorkiem w środku.

Po piętnastu minutach prób ściągnięcia go z kanapy, poddał się. Bo czego nie robi się dla rodzeństwa?

- Najpierw światełka. - zarządził, wskazując na ledowe lampeczki.

Choinka w ich domu zawsze była żywa i udekorowana wszystkim, co tylko możliwe. Dziewczynki zawsze kilka dni wcześniej wraz z mamą przygotowywały pierniczki. Doris i Ernest natomiast żyli w swoim świecie uznając, że plastikowa koparka i lalka Barbie będzie idealną dekoracją wśród bombek, sopli, aniołków i kolorowych łańcuchów. Takie podejście do całej sprawy niekoniecznie podobało się Daisy i Phoebe, które miały swoją wizję na to, jak będzie wyglądała choinka. Musiał więc uspokajać wszystkie kłótnie, krzyki, a nawet szlochy i ingerować gdy bijatyka była blisko. Mimo wszystko mieli też przy tym mnóstwo zabawy i śmiechu. I awantur o to, kto założy na sam czubek złotą Gwiazdę Betlejemską.

- Harry! - pisnęła Doris, biegnąc w kierunku wejścia, najwyraźniej zupełnie zapominając, że jeszcze przed dwoma sekundami była bliska płaczu wykłócając się z Daisy i przekonując, że to ona powinna zawiesić gwiazdę.

- Cześć księżniczko. - przywitał się, odkładając na bok wszystkie świąteczne torebki, które ze sobą przyniósł, by wziąć Doris w swoje ramiona od razu cmokając ją w zarumieniony policzek. - Cześć wszyscy. - uśmiechnął się szeroko, podchodząc bliżej.

Posłał mu zmęczony uśmiech. Nawet nie zorientował się, że było już po szóstej wieczorem. Na tę godzinę umawiał się z Harrym, który miał zostać na noc. Przywitał się składając pojedynczego buziaka na jego ustach i podpierając dłonie na biodrach, omiótł wzrokiem najbliższe otoczenie w między czasie wpadając na pewien pomysł.

- Co powiecie na to, żeby w tym roku to Harry założył Gwiazdę Betlejemską? - zaproponował rozglądając się po twarzach swoich sióstr i Ernesta.

- To świetny pomysł. - oznajmiła wychodząca z kuchni Jay. Od wczorajszego ranka wraz z Danem i małą pomocą Lottie i Fizzy przygotowywała tonę jedzenia na najbliższe dni. Szczerze mówiąc nie miał pojęcia kto to wszystko zje. - Myślę, że powinniście mu pozwolić. - kontynuowała, wskazując na torby, które brunet zostawił przy wejściu. - Najwyraźniej Harry po drodze do nas spotkał Świętego Mikołaja.

My happiness' name is your nameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz