5.

1.9K 84 83
                                    

5331 słów.

Całe szczęście Lottie poszła po rozum do głowy i zerwała z tym chłopakiem. Oczywiście nie obyło się bez tysiąca kłótni, ale gdy któregoś razu po jednej z nich, wyjął walizkę zaczynając pakować jej ubrania, będąc przy tym całkowicie poważnym, spanikowała i obiecała, że już więcej się z nim nie spotka. Nie uwierzył jej, więc przez kolejne dwa tygodnie, gdy tylko wychodziła z domu, on wychodził zaraz za nią. W tym czasie ani razu nie spotkała się z Mike'em, więc w końcu odpuścił postanawiając jej zaufać, chociaż nie do końca. Wciąż był podejrzliwy, ale nikt nie mógł mu się dziwić. Tym bardziej, że Lottie z nim nie rozmawiała. Właściwie to traktowała go jak powietrze, ale miał nadzieje, że w końcu jej przejdzie. Nie mogła przecież boczyć się na niego do końca życia. Chciał przecież jedynie jej dobra.

Przez to, że dzień w dzień latał za swoją siostrą, miał mało czasu dla Harry'ego, który starał się jednak to zrozumieć, ale i tak wiedział, że nie jest z tego powodu zadowolony. Obiecał mu jednak, że nadrobią ten czas i miał zamiar to zrobić zabierając chłopaka na weekend do domku nad jeziorem, którego właścicielem był Robin, ojczym Harry'ego. Właściwie to mężczyzna sam wyszedł z tym pomysłem, gdy głośno zastanawiał się jak mógłby wynagrodzić swojemu chłopakowi ten czas. To było miłe ze strony Robina, choć za nim wręczył mu klucze, musiał obiecać, że nie spalą ani nie wysadzą tamtego miejsca.

Pojechali tam w pierwszy weekend grudnia i musiał przyznać, że był pod wrażeniem. Drewniany domek stał na nieogrodzonej posesji wokół której rozpościerał się las, a pośród tego wszystkiego spore jezioro. Gruba warstwa białego puchu sprawiała, że okolica wyglądała jak z bajki i nie mógł powstrzymać się przed spacerem nad brzegiem jeziora. Nawet jeśli jego nos powoli odmarzał przez minusową temperaturę, podobnie jak i palce u stóp, bo oczywiście nie potrafił rozstać się ze swoimi czarnymi vansami. Miał to jednak gdzieś czując się niesamowicie lekko, gdy Harry kroczył powoli tuż obok, chowając jego dłoń w tej swojej, okrytej rękawiczką, których on oczywiście nie używał.

Zatrzymał się, spoglądając przed siebie, gdzieś na drugi brzeg jeziora, z małym błąkającym się po twarzy uśmiechem i ignorując pytanie Harry'ego o to, co się dzieje, wyjął z kieszeni telefon, wyszukując jedną z piosenek, której ostatnio prawdopodobnie słuchał zbyt często. Wcisnął play i bez słowa owinął rękę wokół bioder bruneta, drugą złączając w szczelnym uścisku z tą należącą do Harry'ego, który zaśmiał się głośno, gdy zaczął kołysać biodrami w takt płynącej z telefonu muzyki.

- Naprawdę tańczymy w śniegu przy minus siedmiu stopniach? - zapytał, wciąż z nieznikającym z ust uśmiechem.

- Właśnie to robimy. - przytaknął, stykając ze sobą ich czoła, wzrokiem błądząc pomiędzy zielonymi tęczówkami i w końcu zaczynając nucić tekst piosenki.

You make my heart feel like its summer

When the snow* is pouring down

You make my whole world feel so right when it's wrong

That's how I know that you are the one

That's why I know you are the one

Przymknął powieki, czując się tak niesamowicie szczęśliwym. Właśnie tutaj, w tym momencie, tańcząc w śniegu, tuż przy brzegu jeziora z Harrym w swoich ramionach.

Czego mógł chcieć więcej?

- Kocham Cię. - wyszeptał.

Może właśnie tego.

Jedynie tych dwóch słów, wypowiedzianych głębokim głosem przez odpowiednią osobę. Osobę, która jakimś sposobem wkradła się do jego serca zupełnie bez zapowiedzi.

My happiness' name is your nameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz