10 tygodni

371 24 7
                                    

Najpierw rozdział z 9 tygodni! Nie wiem czemu zrobiła mi się taka kolejność jdkf nie mogę naprawić

- Cześć - powiedziałem, zamykając drzwi za sobą. - Słyszałem, że jesteś chory.

Podszedłem powoli do łóżka, spoglądając na niego. Zdecydowanie wyglądał źle. Włosy kleiły mu się od potu do czoła, leżał pod grubą kołdrą i miał podłączoną kroplówkę.

Ogólnie w sali był straszny zaduch, dlatego poszedłem uchylić lekko okno.

- James - mruknął cicho, obracając się na bok by spojrzeć na mnie.

Podszedłem od razu bliżej i usiadłem na stołku przy łóżku, po czym złapałem go za rękę.

- Nie powinieneś tu być, mogę cię zarazić.

- Wszedłem tu na własną odpowiedzialność po kłótni z personelem. Musiałem cię zobaczyć - przyłożyłem dłoń do jego czoła. - Jezu, jesteś rozpalony. I to nie na mój widok raczej.

- Tylko na twój widok - uśmiechnął się lekko i zamknął oczy.

- Jasne. Lepiej odpoczywaj. Podali ci jakieś przeciwgorączkowe, prawda?

- Cały czas mi coś podają.

- To dobrze. Może to wyjście do parku wieczorem było złym pomysłem.

- Przestań. Było super - naciągnął bardziej kołdrę na siebie. - Zimno mi.

- Ogrzeję cię - uśmiechnąłem się szeroko i obszedłem łóżko, po czym położyłem się po jego drugim boku, żeby nie zruszyć kroplówki.

Wszedłem mu pod kołdrę i przytuliłem go.

- James głupi Potter, teraz na pewno się zarazisz - obrócił się przodem do mnie i mimo narzekania wtulił się w moje ciało.

- Mam odporność byka, nie martw się - pocałowałem go w czoło.

Właściwie rzeczywiście tak było, ostatni raz byłem chory mając 16 lat.

Zacząłem delikatnie głaskać go po plecach. Był gorący i mokry. Bez podtekstów oczywiście. W sumie wiedziałem, że wchodzenie mu do łóżka było teraz bardzo głupie, ale nie mogłem się powstrzymać. Zmartwiłem się jego stanem i bardzo chciałem go przytulić.

- Ile dni już tak leżysz?

- Ze dwa. Zaczęło się od tego, że trzy dni temu było mi zimno, miałem dreszcze i zemdlałem idąc na obiad. W nocy dostałem gorączki - wsunął się bardziej pod kołdrę, zakrywając sobie oczy.

- Razi cię światło? - spojrzałem na okno w sali.

- Bardzo.

Problem w tym, że żaluzji nie było. Wyszedłem powoli spod kołdry, na co jęknął niezadowolony.

- Czekaj, Reggie - podszedłem do szafy i otworzyłem ją.

Wyjąłem z niej jakiś ciemny koc i zawiesiłem go na kratkach przy oknie, przez co w pokoju zrobiło się praktycznie ciemno.

- Kurwa, kocham cię. Cudowny jesteś - spojrzał na mnie, wyglądając spod kołdry.

- Wiem wiem - wróciłem znowu do szafy i wyjąłem drugi koc, po czym przykryłem go. - Masz tu jakiś termometr, żebym mógł zmierzyć ci temperaturę?

- Na szafce powinien być. Chyba.

Pokiwałem głową i po rozejrzeniu się wziąłem termometr.

- Jak ci mierzyła?

- Do ust.

- Otwórz buzię.

Otworzył lekko usta. Widziałem, że robił to z trudem, więc pewnie bolały go mięśnie. Albo po prostu nie miał siły.

Włożyłem mu termometr do buzi i po chwili wyciągnąłem. Cholera, 40°. Spojrzałem na niego i pocałowałem go w czoło.

- Zaraz wrócę - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia.

Akurat przechodziła tamtędy Pandora, więc ją zatrzymałem.

- Cześć - stanąłem jej na drodze. - Możesz zobaczyć do Regulusa? Ma 40 stopni gorączki.

Spojrzałem na rzeczy w jej ręce.

- Niedawno dostał leki, jak temperatura będzie się utrzymywać to mnie zawołaj. Wybacz, spieszę się - uśmiechnęła się lekko i wyminęła mnie, idąc dalej.

Westchnąłem cicho jedynie i wróciłem do niego. Usiadłem na krawędzi jego łóżka i po chwili położyłem się na boku, spoglądając na niego. Martwiłem się trochę.

- James, spokojnie. Nic mi nie jest - mruknął, jakby czytając mi w myślach.

- Nic? Wyglądasz okropnie - powiedziałem, mając na myśli jego obecny stan.

- Dzięki, też cię kocham.

Przewróciłem oczami.

- Wiesz, co miałem na myśli.

- Nie wiem.

- Idź spać. Pewnie cię tak męczę teraz kiedy gadam. Nie krępuj się. Poza tym, chyba to wyjście do parku wieczorem było słabym pomysłem.

- Było dobrym. Po prostu ja mam zerową odporność - obrócił się przodem do mnie i położył dłoń na moim policzku. - Kocham cię.

- Ja ciebie też, Reg - uśmiechnąłem się lekko, poprawiając okulary.

Nagle usłyszałem jakieś krzyki z korytarza, przez co wzdrygnąłem się lekko.

- Spoko. To ktoś nowy w odstawiennym - wyjaśnił spokojnym tonem, głaszcząc mnie po policzku.

Pokiwałem lekko głową i dotknąłem jego czoła. Chyba już trochę obniżyła mu się temperatura. Na szczęście.

- Muszę już iść - przysunąłem się i pocałowałem go w ciągle rozgrzany policzek. - Odpoczywaj.

- Będę tęsknił - zamknął oczy.

Widziałem, że już ledwo mówił, praktycznie śpiąc. Nic dziwnego, w końcu był bardzo chory.

- Śpij dobrze, słońce - powiedziałem tylko, zanim opuściłem pomieszczenie.

Naprawdę zaczynałem wierzyć, że już wszystko będzie się układać.

W niedługim czasie okazało się, jak bardzo się pomyliłem.

𝐇𝐢𝐬 𝐥𝐨𝐯𝐞 | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz