0

333 26 6
                                    

Pov. Regulus

- Powinienem już chyba wrócić do Jamesa - oparłem potylicę o ścianę za mną. - I tak cały towar się skończył.

Poza tym pewnie się martwił. Na dobrą sprawę nawet nie wiedział, czy ja żyję.

- Zostań ze mną jeszcze. Przejdziemy się do Rosiera, on zawsze ma - odparła dziewczyna. - A jak nie to jakoś inaczej załatwimy. Jakbyś teraz wrócił to na bank od razu wysłaliby cię na jakiś odwyk.

- Pewnie masz rację - westchnąłem.

Wstała z ziemi i podała mi rękę.

- Chodź. Nie będziemy tak siedzieć.

Pokiwałem niechętnie głową i podałem jej rękę.

Razem przeszliśmy się pod dom Evana. Swoją drogą zawsze bałem się tam zaglądać, bo mieszkał w dość niebezpiecznym miejscu. Ale jakby nie patrzeć on sam należał do niebezpiecznych osób. A ja często chodziłem po gorszych ulicach.

Zapukaliśmy do drzwi i po dłuższej chwili zostały nam otwarte.

- A ty czego tu? - zmierzył dziewczynę wzrokiem i po chwili zawiesił go na mnie lekko zaskoczony, a wyraz jego twarzy od razu złagodniał. - Naprawdę powinieneś wrócić do domu - złapał mnie za dłoń i wciągnął do środka.

Za mną zdążyła wejść Julliette.

- Słuchaj, wszyscy serio się o ciebie martwią. Doceń to, że jeszcze masz rodzinę i wróć do domu, Reg - powiedział, kładąc mi dłoń na ramieniu. - Im dłużej to przeciągasz tym oni bardziej cierpią. Kiedyś musisz wrócić.

- Może on wcale nie chce wracać? - wtrąciła dziewczyna. - Nie decyduj za niego. Zrobi jak uważa - zaczęła rozglądać się po mieszkaniu w poszukiwaniu jakiegoś narkotyku.

Evan od razu zrozumiał, co ona robi i złapał ją za ramię, popychając lekko na ścianę.

- Jak myślisz, że dostaniesz coś za darmo, to się grubo myślisz - powiedział, po czym spojrzał na mnie. - On mógłby dostać, gdyby nie fakt, że dosłownie jest poszukiwany przez policję. Ma wracać do domu i odczep się od niego. Idź do kogoś kto już nie ma życia, jak ty.

- Jak ty i ja, chciałeś powiedzieć - powiedziała, krzyżując ręce na piersi i mrużąc lekko oczy. - Co chcesz za towar?

- Pieniądze, nic innego nie przyjmę.

- Nie mam pieniędzy. Ale mogę się z tobą przespać - powiedziała pewnym siebie tonem.

Niemal parsknął śmiechem, kiedy to powiedziała i po prostu zrobił krok w tył od niej.

- Co cię śmieszy?

- Evan, ja muszę wziąć - powiedziałem, przerywając im i spoglądając na niego. - Już zaczynają mi drżeć mięśnie.

- Nie pierwszy odstawienny w twoim życiu. Masz wracać do domu - skierował z powrotem wzrok na mnie.

- Zrobię co będziesz chciał - spojrzałem mu prosto w oczy. - Tylko proszę. Ostatni raz.

Westchnął, odwracając wzrok. Pokiwał głową po dłuższej chwili.

- Ale tylko ty - spojrzał na brunetkę.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz. Ja też potrzebuję - powiedziała oburzonym tonem.

- Ty mnie nie obchodzisz. Albo pieniądze, albo wyjeżdżasz.

- Reg, powiedz mu coś!

Chyba po tak długim czasie spędzonym razem powinienem jakoś ją obronić. Ale głód był silniejszy, więc po prostu wyszedłem z korytarza, kierując się do salonu. Zresztą nigdy na poważnie mi jakoś na niej nie zależało. Po prostu szukałem kompana do ćpania, a zdecydowanie Evan był lepszym niż ona, więc nawet nie odczuwałem większych wyrzutów sumienia. Poszedłem do niej tylko, żeby móc pobrać dłużej.

- Regulus! - zdążyłem tylko usłyszeć, zanim drzwi trzasnęły.

Po chwili przyszedł do mnie Rosier. Uśmiechnąłem się do niego, co odwzajemnił lekko i z westchnieniem usiadł na kanapie. Zająłem miejsce obok, patrząc na wszystko, co miał na stole z lekkim błyskiem w oku.

Przesunął w moją stronę trochę białego proszku i z kuchni przyniósł łyżeczkę oraz zapalniczkę.

- Speedball? - zapytałem, spoglądając na niego.

- Jeśli chcesz - wzruszył ramionami, przesuwając w moją stronę woreczek z kolejnym białym proszkiem podpisanym "kokaina". Zawiesiłem wzrok na napisie. - Zacząłem to podpisywać zaraz po kupowaniu, żeby przestać się mylić. Nieważne.

Pokiwałem lekko głową i zacząłem podgrzewać heroinę na łyżeczce.

- Nie mogłeś dać większej?

- Tyle ci wystarczy - powiedział, opierając potylicę o oparcie kanapy.

- Jak się czujesz? - spojrzałem na niego.

- Żyję - odpowiedział jedynie, przeczesując swoje włosy dłonią. - Jadłeś coś przez ten czas?

- Tak. Parę razy.

Pokiwał lekko głową.

- Chcesz coś? Mam.

- Może później.

- Jasne.

Po chwili przelałem płyn z łyżeczki do strzykawki.

- Ktoś używał tej igły wcześniej?

- Ja. Raczej nie mam żadnej groźnej zakaźnej choroby. Możesz brać.

Pokiwałem lekko głową i wbiłem igłę w ramię. Syknąłem cicho, wpuszczając substancje do środka. Już po krótkiej chwili zaczęło działać, na co odetchnąłem, czując w końcu niewyobrażalną ulgę. Byłem na głodzie już dwa dni.

Evan podsunął mi kawałek potłuczonego lustra, na którym zacząłem rozdzielać działki i po chwili wciągać to nosem przez banknot. Jednak zaraz zabrał mi szkło, mówiąc, że już wystarczy.

Pokiwałem jedynie głową, nie chcąc już się z nim kłócić. I tak to wystarczyło. Po chwili oparłem głowę na jego ramieniu, czując coraz silniejszą euforię.

Spojrzał na mnie i sam sięgnął po jakiegoś skręta ze stołu. Chyba to był jakiś dopalacz. Nie wiem, nie interesowało mnie to już.

Odpalił go i zaczął się zaciągać. Dym dodatkowo mnie odurzył, więc już po chwili myślałem bez żadnego ładu czy składu.

𝐇𝐢𝐬 𝐥𝐨𝐯𝐞 | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz