Pov. Regulus
Po skończonej na ten dzień terapii Barty namówił mnie, żebym poszedł do niego, na co się zgodziłem.
Dosyć zaprzyjaźniliśmy się przez czas pobytu tutaj. Dowiedziałem się, że uzależnił się od kokainy półtorej roku temu i w ośrodku spędził już osiem miesięcy. Jego ojciec załatwił, by został tu przez rok.
Zaczął brać w formie buntu przed nim. Rozumiałem to. Podobno chciał kontrolować każdą część jego życia i gdy inni się bawili, imprezowali i odpoczywali, on musiał się uczyć i wypełniać inne obowiązki. Przez ojca nie miał znajomych i normalnej młodości. Nic dziwnego, że go pchnęło w stronę narkotyków.
Na szczęście przez pobyt tutaj zrozumiał, że ćpanie to nie wyjście i zamierza na nowo poukładać sobie życie tak, jak on tego chce i najlepiej wyjechać jak najdalej od rodzinnego domu.
Trzymałem kciuki za niego i jednocześnie było mi go bardzo szkoda. Zasługiwał na normalne życie.
Nie wiedziałem, jak będzie ze mną. Heroinę ciężko zostawić. Niektórzy byli tutaj już kolejny raz z rzędu i mówili, że ona jest już na całe życie.
Ja zacząłem ćpać w wieku 19 lat. Stało się to całkiem przypadkowo, głównie przez towarzystwo. Miałem wtedy duże problemy z rodzicami, Syriuszem i mierzyłem się z presją związaną z rekrutacją na medycynę. Chłopak, z którym byłem w tym czasie dość blisko dał mi proszek, które miał wszystkiemu zaradzić. Działało tak dobrze, że z czasem chciałem więcej. A co miałem zrobić, jako przytłoczony życiem młody chłopak z pieniędzmi? Zacząłem wydawać je na to, co sprawiało, że na chwilę poczułem się lepiej.
Z czasem poznawałem więcej ludzi, którzy brali i tych, co dilowali. Obracanie się w takim społeczeństwie dodatkowo wszystko pogrzebało. Poświęcałem coraz mniej czasu przyjaciołom, rodzinie i Jamesowi. Zrezygnowałem ze studiów i poszedłem do tymczasowej pracy, obiecując rodzicom, że później pójdę na studia. Nie poszedłem, a po pół roku zażywania rzuciłem też pracę.
Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego James ciągle był ze mną. Nie miałby problemu ze znalezieniem kogoś lepszego, ale mimo to nie chciał. Cieszyłem się, że tak jest, ale ja go ciągle zawodziłem. Co zrobiło się lepiej, to znowu zaczynałem. To było silniejsze ode mnie. W końcu robiłem wszystko, by znowu się naćpać.
I to wcale nie chodzi o to, że ja nie chciałem rzucić. Na terapiach byłem już dwa razy, ale każda kończyła się tym, że wracałem do ćpania.
Człowiek się stara, myśli, że to już koniec. Że zaczyna nowe życie. Ale później narkotyki kuszą znowu tym, że przecież od jednego odstępstwa nic się nie stanie, że tak ciężko pracował i mu się należy, że potrzebuje odpoczynku od realnego świata, albo że jest tak ciężko, że bez tego nie da rady. I znowu się zaczyna.
Westchnąłem, przerywając przemyślenia i usiadłem na łóżku Barty'ego.
- Coś nie tak, Reg? - spojrzał na mnie.
- Myślę o tym, czy kiedyś dam radę jeszcze wyjść na prostą.
Usiadł obok mnie i lekko objął mnie ramieniem.
- Dasz radę, Reg. Masz dla kogo i dla czego. Ułożysz sobie jeszcze życie, tylko trochę się pogubiłeś. Ja w ciebie wierzę - poklepał mnie lekko po ramieniu.
Westchnąłem.
- Dzięki, ale próbowałem już dwa razy. To mój trzeci.
- Do trzech razy sztuka, nie? Nie myśl o tym. Miej nadzieję. Myśl o studiach i o tym, ile fajnych rzeczy zrobisz, gdy stąd wyjdziesz. Kiedyś opowiesz swoją historię i pokażesz, jaki byłeś silny, że zostawiłeś heroinę. Będzie dobrze, Reg - przysunął mnie bliżej i przytulił. - Nie trać nadziei.
CZYTASZ
𝐇𝐢𝐬 𝐥𝐨𝐯𝐞 | Jegulus
FanfictionRegulus ma problem, a James robi wszystko, by go z niego wyciągnąć. „𝐃𝐫𝐮𝐠𝐬 𝐠𝐚𝐯𝐞 𝐦𝐞 𝐰𝐢𝐧𝐠𝐬 𝐭𝐨 𝐟𝐥𝐲, 𝐁𝐮𝐭 𝐭𝐡𝐞𝐲 𝐭𝐨𝐨𝐤 𝐚𝐰𝐚𝐲 𝐌𝐲 𝐛𝐥𝐮𝐞 𝐬𝐤𝐲"