Punkt wyjścia

1.8K 226 69
                                    

Od uderzenia Dracona i ucieknięcia minęło parę dni, a może tygodni? Harry nie miał pojęcia, błąkał się po lesie nie mogąc z niego wyjść. Jedynym jego pożywieniem były jagody a woda ze strumyka płynącego w środku lasu stała się nadzwyczaj dobra. Chłopak też mało spał, obrażenia przez kanibala zagoiły się lecz większość z nich stała się bliznami. W tej wielkiej pułapce składającej się z wysokich drzew nie było żywej duszy, zwierząt  Harry też nie dostrzegł przez ten czas co się tu znajduje.

W końcu las zaczął się rozjaśniać a drzewa zaczęły być dalej od siebie co świadczyło o tym, że zbliża się do jego końca. Przyśpieszył kroku chcąc sprawdzić, że nie  wrócić do punktu wyjścia.  Widząc brak drzew i promienie słoneczne nadzieja w nim ożyła. Ale zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła jak dostrzegł dół, dół który wykopał dla Zabiniego a trochę dalej duży dwór kanibala.

Przypominając sobie o nim odrazu spojrzał w miejsce gdzie go zostawił. Nie było go. Była tylko duża plama krwi na trawie którą mógł dostrzec Harry z dystansu. Pomyślał, że może wpadł do dołu.

Gdy do niego podszedł, zobaczył tylko resztki przyjaciela, które wyjadały robiaki. Widząc ten widok odrazu poczuł jak robi mu się nie dobrze. Podbiegł do pierwszego najbliższego krzaka i zaczął wymiotować tym co miał w żołądku ale nie było tego dużo.

Uspokając wymioty a ból żołądka zrobił się mniejszy wstał na drżących nogach ku górze. Otrzepał ubranie które było i tak już całe brudne. Miał też dosyć mocno podkrążone oczy i rozczochrane włosy gdzie można było dostrzec parę liści. Gdy miał wycofywać się spowrotem do lasu, pomyślał, że może w domu Dracona jest coś co mu się przyda. Mimo strachu, że ten żyje ruszył w stronę wejścia. Strasznie chciało mu się pić i to chyba go zmusiło by wejść do środka. Szybko odnalazł kuchnie a gdy  stanął w jej wejściu jego serce zabiło szybciej. Nie tego się spodziewał, nie to chciał zobaczyć.

W kuchni przy płycie intukcyjnej stał blondyn, ubrany w ładny i schludny garnitur, a na jego głowie w miejscu uderzenia łopatą znajdował się opatrunek. Po pomieszczeniu roznosiła się ładna woń a Harry nie jadł praktycznie nic od długiego czasu w dodatku też pragnienie picia. Stłumił to w sobie i po cichu zaczynając wycofywać się w tył jednak przy drugim kroku zaskrzypiała podłoga a on zacisnął powieki na ten dźwięk.

- Potter - podsumował blondyn nie odrywając wzroku od krojonego mięsa.

Harry otworzył oczy a widząc, że blondyn się nie poruszył a ich nadal dzieli spory dystans zaczął mówić sobie w myślach uspokajace słowa, teraz się tylko wycofać i zacząć uciekać. Wziął głębszy wdech robiąc przy tym następny krok w tył, nie odzywając się.

- Jeszcze jeden krok do tyłu a ten nóż - uniósł przedmiot w górę, nakierowując ostrzem na bruneta - przebije ci gardło - zagroził.

Bruent mimowolnie zbladł, przełykając głośno ślinę. Przez ten czas co spędził w lesie zrozumiał, że on wcale nie chce umierać, a Theo nie jest wart jego śmierci czy czego kolwiek innego. Ale teraz na pewno tego życia nie zachowa, stał w bezruchu nie wiedząc czy robić krok w tył i spróbować uciec czy stać i czekać nie wiadomo na co przecież umrze tak czy tak, a blondyn napewno jest na niego zły....Ba wkurwiony przecież przyjebał mu łopatą w dodatku dwa razy.

Spuścił wzrok w podłogę nie chcąc widzieć szarego spojrzenia, niepokojącego spojrzenia. Jego klatka piersiowa zaczęła wyraźnie się unosić od przyśpieszonego oddechu.

- Zapraszam do stołu - powiedział nadzwyczaj opanowany. Harry jedyne co potrafił zrobić to pokiwać zaprzeczająco głową, nie zje od niego nic...nie po tym co ostatnio mu dał.- Masz dwie sekundy - odparł, powracając do krojenia.

- Przepraszam  - wymamrotał nie mogąc ze stresu się poruszyć.

- Raz - odliczył, a mięso przerzucił do garnka.

- Kurwa - warknął do siebie, będąc złym, że tu wszedł przecież to czystszy debilizm. Ruszył się w kocńu siadając przy stole wiedząc, że zaczyna grać od nowa w grę kanibala.

- Jak się bawiłeś? - zapytał odwracając się do niego plecami.

- Znakomicie a ty? - mruknął zwracając wzrok na jego głowę - główka boli?

- Nie - zaprzeczył uśmiechając się do siebie - ale tobie na pewno chce się pić.

- Nie, wcale nie, dobrze się bawiłem w środku lasu, było cicho, brak morderców, same pozytywy. - odparł brunet wyszczerzając zęby.

- Tydzień, spory okres czasu - mruknął, włączając bierząca wodę.

- Tydzień? - powiedział do siebie - no tak tylko wpadłem zobaczyć czy żyjesz i muszę wracać na warte, wiesz...las sam się nie popilnuje - zaczął grać debila.

- A może, pomożesz mi - odparł odwracając się tak by spojrzeć na niego z dziwnym wyrazen twarzy.

- Muszę pilnować czy drzewa stoją na swoich miejscach czy jagody rosną zgodnie z protokołem i czy woda w strumyku płynie z odpowiednią prędkością.  - zaczął gadać nerwowo unikając jego spojrzenia.

- Drzewa - powtórzył zaczynając się śmiać - do drzewa zostaniesz przykuty - odparł łapiąc go mocno za nadgarstek.

Harry odrazu zacisnął powieki przez strach który przeszył jego ciało i syknął cicho z bólu. Uchylając powieki pierwszym co ujrzał były smukłe place Dracona szczelnie zaciśnietę na jego nadgarstku. Wpatrywał się w nie tępo. Może będzie udawał, że nie słyszał.

- A może mam połamać ci kości w ręce - powiedział wzmacniając uścisk.

- Co? - uniósł na niego przerażone spojrzenie, zaciskając przy tym zęby, blondyn miał siłę, Harry musiał to przyznać.

- Nic - odpowiedział puszczając go i się odsuwając - idź się wykąpać, za dwadzieścia minut radzę ci klęczeć nagi w mojej sypialni inaczej skończysz jeszcze gorzej - rozkazał patrząc na niego twardo.

- Naprawdę przepraszam, że cię uderzyłem - powiedział cicho. Dopiero co obrażenia po ostatnim się zagoiły ale w większości zostały bliznami. Pomyślał, że może jeśli go przeprosi ten nie sprawi by umierał w cierpieniach.

- Zobaczę czy warto wybaczyć - odparł tylko - dziewiętnaście minut

- Tak, proszę pana - wymamrotał wstając od stołu. Jeśli blondyn nie planuje zjeść go na żywca będzie sukcesem.

- Przynjamniej będzie posłuszny na chwilę, potem będzie zabawa - pomyślał Draco patrząc na swoją ofiarę.

Harry ruszył do wyjścia z kuchni, wychodząc na korytarz spojrzał w stronę drzwi od wyjścia z dworu, a może by mu się udało, powiedział zaciskając dłonie w pięści. - Znasz ten las prawda? - spytał w końcu obracając się w blondyna stronę.

- Lepiej niż samego siebie - przyznał tajemniczo.

- Dlaczego więc mnie nie szukałeś? - spytał niepewnie.

- Wiedziałem, że się zjawisz.

- Nie miałem tego w planach - przyznał. - nie bałeś się, że uda mi się stamtąd wyjść i pójdę na policję?

- Z tego lasu nie ma wyjścia.

- Szedłem cały czas praktycznie prosto a wróciłem tutaj - powiedział marszcząc brwi Harry.

- Słaba orientacja w terenie - zaśmiał się.

- Ten las był przerażający...Ale jak tu tak stoje...to jednak wolę las.

- Zostało ci piętnaście minut - warknął rzucając ostrym nożem obok jego głowy. Gdy zobaczył jego przerażony wyraz twarzy uśmiechnął się szeroko - jeszcze chwila i tej nóż przebije ciebie, nie tylko ścianę - zagroził.

_______________________________

————> Miejsce na uwagi, propozycje, cokolwiek ♡

Cannibal • drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz