𓅫 11 𓅫

227 21 50
                                    

- Ej Tomura.. Jak długo zamierzasz trzymać tu tego dzieciaka? - siedzacy przy barze, Dabi przerwał niezręczną ciszę.

- Te. Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. - zgasił go niebieskowłosy.

- EJ! Ja cie tylko pytam cholera, a ty tak do mnie?! A spierdalaj.

Czarnowłosy już otworzył usta, aby znowu coś powiedzieć gdy nagle z piętra wyżej spadło trochę kurzu.

- Ahh.. Muszę iść. Widzisz, mój gość się obudził. - młodszy wstał z krzesła z lekko sadystycznym uśmiechem.
Chłopak jedynie pokiwał mu głową na pożegnanie, a kiedy ten zniknął za rogiem, pokazał środkowy palec.

- Widziałem to.
Dabi stał się przez to jeszcze bardziej zirytowany i przewrócił oczami.
- To też.
- SPIERDALAJ DOBRA?




- Nie rzucaj się tak dobra? Ściany mi niszczysz. - rzucił zaraz po wejściu do pokoju Tomura.

- Po co mnie tu wziąłeś?! I po co ci ten chłopak?! - Midoryia był w fatalnym stanie.

Skóra rozdarta w wielu miejscach aż do kości, wszędzie siniaki, krew, podpalenia i cięcia po nożu Togi.

- Po pierwsze, nie pozwoliłem ci się odzywać. - tu zielonowłosy dostał kopniaka w brzuch. - A po drugie, ten chłopak, wygląda jakby był dla ciebie ważny, więc jest nam bardzo potrzebny. - tym razem oberwał w już i tak połamane nogi.

- Ale, do czego jestem wam potrzebny? Weźcie co chcecie, ale wypuście nas.. - piegowaty nie miał siły aby się podnieść, głowa lekko zwisała mu nad kolanami.

- Ehh.. Nie nauczysz się manier, co nie? Jak do mnie mówisz, to patrz na mnie! - z każdym słowem zielonooki dostawał kolejne kopniaki. - Po za tym, nie ty tu jesteś od zadawania pytań. - niebieskowłosy podsunął sobie krzesło i siadł na nim okrakiem.

Midoryia ledwo trzymał głowę pionowo i patrzył ze złością na chłopaka.

- No nie patrz się tak nie mnie, to nie ja jestem następcą All Mighta. Po za tym to nie tak, że jesteś potrzebny nam TY. Potrzebujemy czegoś innego, czegoś co zaginęło lata temu... I nadal tego nie odnaleźliśmy..

- ALE SKORO NIE JESTEM WAM POTRZEBNY, TO PO CO JA TU JESTEM?! - piegowaty nie ogarniał o co chodzi.

- Od kiedy ty taki wyszczekany, co? - złoczyńca wstał i spoliczkował niższego. - wiesz za co? - wrócił z powrotem na swoje miejsce.

- Tak.. - głowa zielonookiego znowu opadła, chłopak szybko się zreflektował i popatrzył na rozmówcę.

- Dobrze, widzę, że się uczysz. - uśmiechnął się ironicznie. - Ale, zobacz. Nie jesteś potrzebny nam ty, jest nam potrzebne to co jest w Tobie ukryte. - wskazał palcem na serce Izuku.

- Co?.. Jak to we mnie? Co jest grane?!.. O co ci chodzi?!

- Oh, jednak nie. - wyższy wstał szybko i uderzył głową Midoryii o swoje kolano.

Chłopak stracił przytomność.
Tomura wziął strzykawkę z podejrzanie niebieskim płynem, i wstrzyknął całą jej zawartość w kark Deku.

- Widzimy się za kwadrans... Braciszku.. - wyszedł z pokoju, a zza drzwi słychać było śmiech.



I rzeczywiście, po piętnastu minutach słychać było przeraźliwy krzyk.

- Panie i panowie, zapraszam na główną atrakcję wieczoru. - niebieskowłosy zrobił dziwny gest rękami, pokazując wszystkim, aby udali się do góry.

Otworzyli drzwi, a tam... Siedział zielonowłosy. Chociaż, nie. To nie był już Izuku Midoryia, którego każdy znał i kochał.
Teraz to był białowłosy chłopak z wielkimi rogami i skrzydłami szurającymi mu po podłodze.

𓅫 Skrywane Uczucia 𓅫       [ Rodydeku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz