7. Michael...

326 8 0
                                        

Chwilę stałam i po prostu patrzyłam przed siebie. Zerkałam na tętniące życiem ulice mojego rodzinnego miasta. Auta pędziły po zatłoczonych drogach, ludzie przemieszczali. Jakiś chłopak krzyczał na dziewczynę. Matka ciągnęła swoje dziecko. Para szła za rękę. Dwójka chłopaków całowała się na ławce. Wiedziałam, że takie wiadomości nigdy nie świadczą nic dobrego, dlatego zaczęłam się trochę stresować. Uznałam, że najlepiej od razu zadzwonię do taty.

Już miałam oddzwaniać, ale uprzedziło mnie nowe, przychodzące połączenie. Wzięłam głęboki wdech i odebrałam.

- Nie dobrze wyszło, Alice. Akcja jest za dokładnie pół godziny. Nastąpiła zmiana planów i musisz to załatwić dziś, już za chwilę. - ojciec od razu zaczął mówić na jednym wdechu.

Chwilę zajęło mi przetworzenie tego, co usłyszałam. Mam spotkanie z dostawcą za trzydzieści minut. Nie mamy jeszcze ustalonego planu z naszymi ludźmi. Akcja miała być jutro i mieliśmy jeszcze na spokojnie to wszystko omówić. Nie tak miało być...

Jesteśmy w dupie.

- Dobra, wiem, że nie tak to miało wyglądać, ale nic już nie zrobimy. Biorę taksówkę i jadę tam. - odezwałam się w końcu. Uznałam, że to będzie najrozsądniejsze rozwiązanie.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że takie nie było...

Nie widziałem żadnej innej opcji. Wiedziałam, że musi dojść do tej wymiany, bo potrzebujemy tej broni.

- Nie Alice, to zbyt niebezpieczne. Musimy wymyślić coś innego i załatwić to w jakiś inny sposób. - ojciec próbował odciągnąć mnie od wzięcia udziału w odbiorze towaru, ale nie po to się tu tłukłam ze znajomymi, żeby tej akcji nie było.

- Nie ma innego sposobu. Tą rozmową tylko marnujemy czas. Dobrze wiesz jak ten towar jest nam potrzebny. Wyślij ludzi na miejsce, a ja dojadę. - oznajmiłam pewnym głosem. Nie zmieni mojego zdania.

Chwilę milczał. Zaczęłam skubać skórkę. W końcu westchnął i się odezwał:

- No dobrze, ale robię to tylko, dlatego, że ten towar jest naprawdę ważny. - westchnął zrezygnowany. Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy usłyszałam jego odpowiedz.

Ojciec doskonale wie, że mogę się z nim wykłócać godzinami i że jak coś sobie postanowiłam to i tak to zrobię.

- No to super. To ja zaraz ruszam w drogę. Wyślij mi dokładny adres. - dodałam ruszając się w stronę ulicy, gdzie znajdował się postój taksówek.

- Powodzenia. - dodał na koniec, a ja się rozłączyłam.

Po pięciu minutach moja taksówka już czekała. Szybko załadowałam się i podałam adres kierowcy. W między czasie pisałam z moim ochroniarzem, który dziś został na moją prośbę w hotelu. Długo go o to prosiłam, ale w końcu się zgodził i dziś miałam trochę swobody. Jednak nastąpiła mała zmiana planów i musiałam go wezwać na akcję.

Po dwudziestu minutach zajechaliśmy na teren przed starym magazynem. Zaczęłam wyjmować kasę. Jednak kierowca mnie uprzedził pytaniem:

- Czy to na pewno tutaj? To miejsce nie wygląda za ciekawie.

No ciekawski się znalazł.

- Tak to tutaj. - wręczyłam mu sto dolarów- reszty nie trzeba. - dodałam i wyszłam z auta trzaskając drzwiami.

Auta odjechało. Po chwili na horyzoncie pojawili się ludzie mojego ojca. Andrew również już był. Wręczył mi moją czarną podwózkę z bronią oraz specjalne szpilki, pod które można wcisnąć nóż. Moi ludzie byli już na miejscu.

Mystery [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz