Zabrałam Hope od Deaton'a i przyglądałam się wszystkiemu z boku.
- Powiedziałeś, że Erica nie żyje-
Typowe zagranie Deucaliona i innego się nie spodziewałam.
- Powiedziałem wam coś jeszcze?-
- Powiedziałeś całkiem sporo przydatnych informacji-
Skinął głową i delikatnie się uśmiechnął.
- Ona żyje-
Oh Boże.
- Derek, ona nie żyje. Isaac widział jej ciało. Nie okłamałby nas-
- To niby kto jest z Boyd'em w skarbcu?-
- Inny wilkołak-
- Zgadza się. Erica, jest martwa i powinieneś do siebie dopuścić tą myśli-
- Ona żyje-
Trzymajcie mnie bo zaraz go zabiję.
- Jest martwa. Nie ma jej na tym świecie. Jest w lepszym miejscu. Generalnie wybierz sobie co Ci pasuje, ale pogódź się z tym. Gdyby przeżyła, nie mielibyście wtedy do czynienia ze stadem Alf-
- A może to twoja sprawka?-
- Jasne, bo ja nie mam nic innego do roboty jak zabijać nastolatków-
Przewróciłam oczami.
- W końcu jestem mordercą nie? I to nie tak, że w między czasie walczyłam z czarownicami a potem popadłam w rozpacz i żałobę-
Jak widać rodzinka miewa sekrety nawet przede mną.
- A już w ogólę pomijam zmartwychwstanie kogoś kto chce mnie bez powodu uśmiercić, kogoś kto mnie porwał i kogoś kto jest większym psychopatą niż twój wujek, ale tak masz rację to byłam ja i ja dałam cynk Deucalion'owi, że tu mieszkasz-
Zapadła cisza.
- Fajne tatuaże-
Odezwał się Stiles.
- Dzięki, zrobiłam je w czasie negocjacji z Alfą Alf, moich warunków dołączenia do ich stada-
- Naprawdę?-
Zapytał zaskoczony Derek.
- Oczywiście. Nawet dogadałam, że jak nie dołączysz to dadzą mi cię zabić i będę mogła zabijać dowoli, więc spodziewajcie się w mieście krwawej masakry-
- Wybijesz połowę miasta?-
- Wybiję całe miasto. Ot tak dla kaprysu i zemsty za złamanie mi serca-
- Żartujesz prawda?-
Zapytał z nadzieją Stiles. Westchnęłam z rozczarowaniem.
- Gdybym mówiła poważnie, nie rozmawialibyśmy w tym momencie-
Spojrzałam na Hope i zwróciłam się do niej.
- Wracamy do bezpiecznego domku, zjemy dobre jedzonko a przede wszystkim będziemy trzymać się z dala od Pana Głupiego-
Nie czekając na czyjąkolwiek odpowiedź, opuściłam klinikę i wróciłyśmy do domu. Na szczęście Pierwotni wrócili.
- Sprawa rozwiązana?-
- To tylko jedna z przeszkód na drodze do pozbycia się stada Alf-
- Poradzą sobie?-
- Nie, jeśli nadal będą myśleć, że to moja wina-
- To niedorzeczne-
Stwierdzała Rebekah i wzięła ode mnie Hope.
- Nie zmienię myślenia Dereka na mój temat, więc niech sobie radzi sam skoro taka mądra z niego Alfa-
CZYTASZ
Same but still different [ZAKOŃCZONA]
FanfictionOd starcia z Kanimą minęło trochę czasu. Oczywiście powrót do domu nie oznaczał spokoju, ale Carmen to nie przeszkadzało w żadnym wypadku. Po rozprawieniu się z czarownicami i po ataku wilkołaków wszyscy przechodzili żałobę na swój sposób. Oczywiści...