6.

1.4K 28 3
                                    

Przemierzając zatłoczone ulice Londynu, zastanawiałam się w co ja się tak właściwie wpakowałam. Odkąd trafiłam do Hogwartu każda moja decyzja była dokładnie przemyślana, no chyba że życie moje lub chłopaków było zagrożone, wtedy reagowałam pod wpływem chwili.

Ale przejęcie firmy?

To nie jest coś o czym dowiedziałam się teraz. Ciocia Rose mówiła o tym od momentu, gdy krótko po skończeniu czterdziestki rozstała się ze swoim partnerem. Stwierdziła wtedy, że jest już za stara na dzieci, a że jestem jej jedyną córką chrzestną, to właśnie ja zostaję jej spadkobierczynią.

Nie sądziłam tylko, że nastąpi to tak szybko.

–Hermiona! – usłyszałam znajomy głos, zaraz po zaparkowaniu samochodu, na miejscu, które oznaczone było moim imieniem. – Jak dobrze cię widzieć!

–Cześć ciociu – przywitałam się, cmokając kobietę w policzek.

Rosalie Scott, była typową kobietą sukcesu. Nienaganny makijaż, kruczoczarne włosy spięte w niskiego idealnego koka, a godziny spędzone na siłowni zdecydowanie robiły swoje. Mimo, że kobieta za pół roku ma skończyć pięćdziesiąt lat, ciało miała lepsze niż nie jedna trzydziestolatka, co uwielbiała podkreślać starannie wybranymi stylizacjami.

Merlinie, Godryku i inni wielcy założyciele, miejcie mnie w swojej opiece.

Pomyślałam wpatrując się w przeszklony budynek, który diametralnie się zmienił odkąd byłam tu ostatnim razem.

Nim zdążyłam coś jeszcze dodać, moja matka chrzestna pociągnęła mnie w głąb budynku, którego od dwóch lat była dumną właścicielką. Z tego co się na słuchałam podczas spotkań rodzinnych, gdy tylko wykupiła budynek pozbyła się innych najemców, by stworzyć nowe biura dla fachowców, których zatrudniła. Może to i dobrze, bo z ostatnią firmą budowlaną z jaką musiała współpracować skończyła w sądzie, a tak to razem z jej usługami architektonicznymi, klient otrzymywał od razu ekipę, która swoją pracę wykonywała zawsze na 100%.

Po dwudziestu minutach spaceru po niższych piętrach dotarłyśmy na przed ostatnie, gdzie od dzisiaj miał być mój tymczasowy gabinet. Jak zdążyłam się zorientować tuż obok miałam dział zajmujący się projektowaniem wnętrz.

–Harper, pozwól na moment – zawołała ciotka. Niemal natychmiast podeszła do nas rudowłosa, na oko trzydziestopięcioletnia kobieta. – Oficjalne wszyscy poznacie ją dopiero jutro, ale z racji, że to jest twoje piętro, to będziesz wyjątkiem. Harper, poznaj proszę przyszłą właścicielkę firmy, Hermionę Granger. Hermiono, o to Harper Evans, kierowniczka działu dekoracji wnętrz. Przez najbliższe trzy miesiące będziecie dzielić to piętro.

–Miło cię poznać – jej uśmiech nie wygląda na szczery. – Jeśli będziesz czegoś potrzebować, możesz śmiało przyjść do mnie albo mojej asystentki.

–Granger? – usłyszałam dobrze mi znany głos.

–Parkinson? – powiedziałam takim samym tonem. Czarownica w mugolskiej firmie?

–To wy się znacie? – zapytała ciocia skacząc wzrokiem między nami.

–Chodziłyśmy razem do szkoły – odpowiedziałyśmy równo, co szczerze nas rozbawiło.

~*~*~

Dwie godziny później siedziałam w moim nowym biurze ucząc się o architekturze wszystkiego, czego normalny człowiek uczy się na studiach.

Mimo że osobiście miałam się zajmować jedynie prowadzeniem firmy, akceptowaniem projektów czy spotkaniami z klientami, ciotka uparła się, że przed oficjalnym przekazaniem firmy mam zdać "egzamin".

Z jękiem frustracji rzuciłam plikiem kartek przed siebie.

–Heej? – usłyszałam niepewny głos Pansy. – Pukałam, ale chyba nie słyszałaś... Wszystko w porządku?

– Porządek w architekturze to nazwa wspólna dla systemu konstrukcyjnego oraz kompozycji detalu architektonicznego, zależności między elementami, które zostały powiązane z sobą proporcjami – wyrecytowałam formułkę, którą próbowałam zapamiętać przez ostatnie piętnaście minut. – Transmutacja ma więcej sensu niż to – dodałam cudem powstrzymując się od przekleństw, co niermiernie rozśmieszyło moja towarzyszkę. – Co cię do mnie sprowadza?

– Chciałam zaproponować kawę, ale widzę, że tu przyda się chwilowe opuszczenie biura, więc zbieraj się idziemy na lunch – zarządziła, a ja nie widząc sensu w sprzeczaniu się, posłusznie wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę mojej szkolnej Nemezis.

– Chciałam zaproponować kawę, ale widzę, że tu przyda się chwilowe opuszczenie biura, więc zbieraj się idziemy na lunch – zarządziła, a ja nie widząc sensu w sprzeczaniu się, posłusznie wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę mojej szkolnej Nemezis

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Hermi79 dodała relację.

Ignorując pytania przyjaciół, odnośnie tego Kim jest moja towarzyszka, zablokowałam telefon i wrzuciłam go do torebki.

–Czarownica czystej krwi w mugolskiej formie? – zapytam, przelotnie spoglądając na byłą Ślizgonkę.

–A co mam do wyboru w czarodziejskim świecie? Aranżowane małżeństwo z Diabełkiem, praca w Mungu albo w Ministerstwie. Nie chce tego. Odmawiając małżeństwa, kłócąc się z ojcem, a w konsekwencji opuszczając rodzinną posiadłość, jasno pokazałam, który świat wybieram.

–A przyjaciele z Hogwartu? Czy co was tam łączyło.

–Draco i Teo mają firmę maklerską. Nie patrz tak na mnie –zaśmiała się na widok mojego szoku. – Tak, Malfoy pracuje wśród mugoli!

–Merlinie...

–Blaise i Olivia wybrali dziennikarstwo, a Astoria jest magomedykiem. A ty? Dobrze kojarzę, że wcześniej siedziałaś w ministerstwie?

–Tak, departament Przestrzegania Prawa.

Muszę przyznać, że dziewczyna bardzo zmieniła się od czasów szkoły. Już nie wydawała się arogancką dziedziczką rodu czystej krwi, która gardzi mugolakami. Mimo, że to była właśnie Pansy, cieszyłam się mając w firmie kogoś znajomego, a nie tylko ciotkę.

Instagram ~ Hermiona Granger & Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz