PROLOG - Koniec

950 46 73
                                    

01.11.1981 r.

Remus nadranem, po dwóch dniach koczowania w lesie, wrócił do małego mieszkania, które dzielił z narzeczonym. Zatrzasnął za sobą drzwi wejściowe i powlókł się do łazienki. Wszedł pod prysznic w ubraniach, po drodze zrzucił z siebie jedynie buty i płaszcz, odkręcił zimną wodę i tak stał. Czuł jak spływa z jego ciała błoto i zeschnięta krew, właśnie wrócił z jednej z misji, które dostał w Zakonie Feniksa. Pertraktował z innymi wilkołakami, a przez to znalazł tego, którego nienawidził najbardziej - Fenrira Greybacka, który ugryzł też jego , gdy był tylko dzieckiem, a teraz uchodził za przywódcę największej watahy w Zjednoczonym Królestwie. Przeżył to spotkanie i można uznać, że to największy sukces tej misji. Wilkołaki nie chciały go słuchać, chciały zarażać likantropią i mordować kolejnych czarodziei, a nie im pomagać. Nadzieje na zmiany w prawie, zniesienie ograniczeń w zatrudnieniu, czy inne negocjacje w sprawie prawa pracy, dodatkowe dni wolne na czas pełni ich nie interesowały. Jednak Lupin nie mógł im nic więcej zaoferować.

Rozebrał się pod strumieniem wody, zmieniając jej temperaturę na co raz wyższą. Sięgnął po gąbkę, nalał na nią płyn do mycia ciała o zapachu czekolady i metodycznie czyścił swoje ciało nawet nie zwracając uwagi na kolejne skaleczenia, które zmienią się niedługo w kolejne blizny. Ośmiu wilkołaków rzuciło się na niego jednego, paznokcie mieli ostre i brudne, jeden popchnął go na drzewo tak, że gałązka wbiła się w jego dłoń. Szarpnął za nią, a ta wyszła zostawiając niewielką dziurę. Uciekł im i tylko to się liczyło. Musiał to zrobić dla Syriusza, nie mógł go zostawić samego w środku wojny.

Wyszedł spod prysznica, przywołał czysty ręcznik i ubrania. Miał nadzieję, że Łapa też niedługo wróci. On miał swoją misję, musiał dostać się do wszystkich możliwych skrytek rodziny Black w Gringocie. Podejrzewali, że może tam być ukryta jakaś broń, jednak nie mieli pewności, w której. Sporo przedstawicieli jego rodziny służyło Voldemortowi.

Remus ruszył do kuchni, po drodze włączył gramofon narzeczonego nie zmieniając płyty i usłyszał dźwięki Psycho Killer od Talking Heads. Zrobił sobie duży kubek gorącej czekolady i usiadł do stołu. Na nim leżała paczka papierosów wyciągnął z niej jednego i go odpalił od różdżki. Smak gorzkiej czekolady mieszał się z tytoniem, a on wolną dłonią sięgnął do poczty z tych dni, gdy ich nie było. Prorok Codzienny na pierwszej stronie opowiadał o morderstwie trzech rodzin mugoli. Odłożył go na bok - nie chciał tego czytać, gdy sam ledwie uszedł z życiem.

Pierwsza koperta była od Dumbledore'a, rozszarpał ją a w środku zobaczył pytanie o powodzenie akcji. Odłożył pergamin na bok, z determinacją, że odpisze jak tylko dopali papierosa.

Następna koperta była od Lily, automatycznie się uśmiechnął. Otworzył ją znacznie delikatniej. Zobaczył trzy kartki w środku, jedna zapisana w połowie jej schludnym pismem, a druga część wypełniona była koślawymi literami postawionymi przez Jamesa. Oprócz listu zobaczył dwa zdjęcia, jedno pokazywało całą rodzinę podczas pikniku w ich ogrodzie z podpisem "Następny piknik organizujecie z nami!". Drugie pokazywało samego Jamesa z Harrym na rękach podczas próby karmienia, tam podpis głosił "Wujek Luniak dałby mi czekoladę~H." W oczach Remusa pojawiły się łzy. Tęsknił za nimi, a od kiedy byli zmuszeni ukryć się za Fideliusem nie mogli się spotykać, to by ich zbytnio narażało. Odłożył list na bok, by odpisać razem z Łapą, a następnie sięgnął do ostatniej kartki.

Był to niedbale złożony na pół pergamin, na wierzchu było jego imię nazwisko i data 31.10.1981. Remus zaciągnął się papierosem i go otworzył, pierwsze co zauważył to tusz rozmazany w kilku miejscach przez krople wody. Spojrzał na podpis, list napisała Minerwa McGonagall, jego gardło zacisnęło się, nie dostał od niej listu od czasu, gdy poinformowała go o losie Alicji i Franka Longbottomów.

Koniec i początek - WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz