ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ᴛᴇɴ : ꜰʀᴏᴍ ᴛʜᴇ ʙᴇɢɪɴɴɪɴɢ

267 31 2
                                    


───[ ᴀʟᴛᴇʀɴᴀᴛɪᴠᴇ ᴇɴᴅɪɴɢ]───

—ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ_ᴛᴇɴ

ꜰʀᴏᴍ ᴛʜᴇ ʙᴇɢɪɴɴɪɴɢ


・—— ・・—— ・ ୨୧ ・—— ・ ・—— ・

Moja druga z kolei wizyta u szkolnej pielęgniarki nie mogła skończyć się pomyślnie — w sposób ludzko prosty. Doktor Red za nic w świecie nie dała sobie wmówić, że płynąca z mojego nosa krew to skutek uderzenia w głowę piłką footballową — w jej przekonaniu coś ewidentnie było nie tak, bo przecież za drugim razem odwiedziłem ją borykając się z tą samą przypadłością, co za tym pierwszym.

Wychodząc z gabinetu zgiąłem w pół zapieczętowane imieniem i nazwiskiem pielęgniarki skierowanie na rutynowe badania, mierząc się twarzą w twarz z osobą, która siłą zaciągnęła mnie do pani doktor, wprowadzając tym samym nieco dramaturgii, do odgrywanego na sali gimnastycznej przedstawienia;

— Jeszcze tu jesteś? — spytałem widząc jak San wstaje z plastikowego krzesełka, poprawiając swoją zmiętą koszulkę. — Teatr skończony, możesz wracać do kolegów.

— Jak się czujesz? — spojrzał mi prosto w oczy jakby to miało mu przedwcześnie dać odpowiedź na swoje pytanie.

— Nic mi nie jest, jak widać.

— To dobrze.

— Mhm, świetnie — zaśmiałem się nieco sztucznie. — To wspaniała informacja, nieprawdaż?

— Bawi cię to, że obchodzi mnie jak się czujesz?

— Sęk w tym, że ciebie nie obchodzi jak ja się czuję — odparłem z przekonaniem. — Nie udawaj już, błagam cię.

— Nie udaję — był niewyobrażalnie poważny.

— Nie wierzę ci.

Szkolny korytarz, na którym się znajdowaliśmy powiewał ciszą i pustką, jakbym na ziemi żył tylko ja i San — nasze stłumione oddechy odbijały się od pozaklejanych tematycznymi plakatami ścian. Dość niechlubnie postanowiłem wykorzystać okazję do rozmowy z czarnowłosym mając szczere nadzieje, że pokaże mi choć odrobinę swojego prawdziwego oblicza — byłem gotów zrobić wszystko i równie dobrze powiedzieć wszystko, by to zrobił.

— Gdyby mnie nie obchodziło, miałbym w dupie, że krwawisz na środku tej pierdolonej sali gimnastycznej — podzielił się ze mną swoim stwierdzeniem.

— Kompletnie cię nie rozumiem — pokręciłem głową. — Naprawdę.

— Co tu jest do rozumienia.

— Nie rozumiem dlaczego jednego dnia chcesz się mnie pozbyć by drugiego zacząć pałać mnie dziwnym zainteresowaniem — powiedziałem spokojnie. — Masz mnie gdzieś ale jesteś gotów do ataku gdy wchodzę w twoje otoczenie. Przejmujesz się gdy coś mi się dzieje ale masz gdzieś co czuję jak nazywasz mnie odmieńcem. O co tu do cholery chodzi, San? Dlaczego jesteś tak bardzo zmienny?

— Takie masz o mnie zdanie? — zakładając ręce na klatce piersiowej chłopak parsknął cicho jakby to miało wyśmiać moje słowa. — Ciekawe.

— To tylko i wyłącznie twoja zasługa. Od samego początku traktujesz mnie jak wroga, z którym obchodzisz się jak chcesz.

— Wroga?

ᴀʟᴛᴇʀɴᴀᴛɪᴠᴇ ᴇɴᴅɪɴɢ • ᴡᴏᴏsᴀɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz