Po godzinach męczącej drogi powrotnej przyjaciele wreszcie docierają do liceum w Beacon Hills.
Scott odrazu wiedział co musi jako pierwsze zrobić. Gdy tylko autobus się zatrzymał, wybiegł z niego nawet nie zabierając ze sobą torby z rzeczami.
-Scott! Gdzie do diabła idziesz?! - Stiles krzyczy za nim, ale gdy nie otrzymuje odpowiedzi odpuszcza i poprostu zabiera torbę przyjaciela i ściemnia trenerowi, że McCall ma chorobę lokomocyjną i poprostu bardzo potrzebował już wyjść. Najwyraźniej ta odpowiedź satysfakcjonuje trenera i niedługo później, pozwala reszcie dzieciaków rozejść się do domów.
***
Wilkołak nie zwracając uwagi na cokolwiek na drodze, biegnie jak najszybciej w stronę loftu Dereka. To co Ethan powiedział w autobusie dawało mu nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone i może jednak starszy wilkołak żyje i ma się dobrze lub jest tylko ranny, mogąc wciąż potrzebować pomocy.
Gdy tylko tam dociera jest prawie pewien, że jego serce zaraz wyskoczy z piersi, gdyż tak szaleńczo bije.
Zatrzymuje się przed loftem i nasłuchuje bicia serca, znajduje takowe w środku. Bez dalszego zastanowienia wbiega do budynku.Otwiera drzwi loftu i widzi siedzącego na kanapie jakby nigdy nic się nie wydarzyło niejakiego Dereka Hale.
Zamiera nie wiedząc co powiedzieć, nie sądził że to że facet żyje jest naprawdę prawdą.Wreszcie Derek zauważa jego przyjście i odwraca się do niego, wciąż jest zakrwawiony ale jego rany są już całkowicie uleczone i niewidoczne - dzięki sesji całowania z niejaką Jennifer Blake.
–Scott... – zaczyna Hale, ale nie kończy, bo w tym samym momencie nastolatek wypowiada drżące słowa.–Ty... żyjesz – mówi roztrzęsiony nastolatek – Ja... Myślałem że ty... Że ja cię...
Mimo swojej twardej natury i zwykłej niewrażliwości, Derek nie może się powstrzymać od położenia dłoni na ramieniu chłopca i lekkiego ściśnięcia go w geście wsparcia.
–Wszystko ze mną w porządku, wyleczyłem się. Chciałem zadzwonić i dać znać, że żyje ale mój telefon się rozbił.–Jak? Spadłeś z naprawdę dużej wysokości... – mówi Scott, teraz trochę spokojniej.
–Po odzyskaniu przytomności wciąż byłem ciężko ranny, ale zanim Wataha Alf przyszłaby mnie dobić jakoś poprostu wyszedłem stamtąd i znalazłem pomoc.
–Myślałem, że Cię zabiłem... –Nastolatek ponownie mówi drżącym głosem.
To było zupełnie absurdalne dla Dereka, w końcu wypadki się zdarzają i chłopiec ewidentnie nie chciał do tego doprowadzić, chciał tylko pomóc z Ennisem.
–Scott, wiesz że nawet jeśli by się tak stało to nie byłaby twoja wina. To całkowicie przez Ennis'a. Powinienem być bardziej ostrożny. Chciałeś tylko pomóc - mówi tak łagodnie, jak tylko może jego głos.–Ja... Mogłem coś zrobić, gdybym był szybszy albo się nie wtrącał nigdy byś nie spadł a Kali nie szłaby teraz za tobą.
–Niektóre rzeczy poprostu się wydarzają i nie zawsze masz na to wpływ.
Po tych słowach nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, gdy nikt nie wiedział co należy dalej powiedzieć.
–Dlaczego śmierdzisz benzyną? –pyta Derek, wyczuwając wciąż obecny zapach beznzyny na chłopcu.–To nic ważnego. Poprostu mały wypadek na wyjeździe – kłamie Scott, nie chcąc wyznawać, że Darah sprawił że każdy z wilkołaków próbował się zabić w motelu.
–Zapominasz o nadprzyrodzonym słuchu i wiem, że kłamiesz. Co się tam stało? Co z Isaaciem i Boydem?
–Emm oni są teraz w porządku, prawdopodobnie wracają teraz do domów z autobusu.
CZYTASZ
Secret Brothers - "We are brothers now" | Teen Wolf
FanfictionGdy Scott usłyszał od Dereka "jesteśmy teraz braćmi" nie wiedział jeszcze jak prawdziwe są te słowa-co by było gdyby Scott i Derek naprawdę byli braćmi ale żaden z nich o tym nie wiedział? Co się stanie gdy Scott zostanie porwany i przypadkiem dowie...