Rozdział 1

499 25 0
                                    

~Czkawka~

Wróciłem z zatoczki po pierwszej próbie ogona, która powiodła się wręcz idealnie, teraz muszę tylko wymyślić mechanizm, dzięki któremu można będzie nią sterować. Niestety musiałem się szybko przebrać i iść na kolejne zajęcia. Kiedy wyszedłem z domu, moją uwagę przykuła dziwna rzecz, na horyzoncie było widać trzy nasze statki, wydało mi się to dziwne, bo wyprawy trwały najmniej kilka tygodni. Dużo nie myśląc, udałem się do portu.

Kiedy dotarłem na miejsce, zobaczyłem, że zebrał się już nie mały tłum, a wśród niego zobaczyłem Pyskacza.

-Pyskacz co się dzieje ?

-Nie mam pojęcia, wypłynęli zaledwie kilka dni temu, widać musiało się coś stać.

-Oby nic poważnego.

-Trzeba się przekonać, choć idziemy naprzód.

Przepchaliśmy się przez tłoczących się wikingów, tak że znaleźliśmy się na przodzie. Kiedy pierwszy okręt dobił do portu, zaczęli z niego wychodzić ranni. Natychmiast do nich zaczęły podchodzić rodziny, które cieszyły się z ich powrotu. Jednak było w ich zachowaniu i spojrzeniach coś, co mi nie pasowało.

Dobiły do portu pozostałe dwa statki, nadające się co najwyżej na opał. Pyskacz podszedł do Sączyślina, który właśnie wyszedł ze statku.

-Sączyślin, mów natychmiast co się stało, dlaczego przypłynęliście tak szybko ?

-W Piekielnym Przesmyku zaskoczył nas atak smoków, wielu zostało rannych, okręty zniszczone i jeszcze jest...jedna przyczyna, dla której zdecydowaliśmy się na powrót...

-Mów natychmiast co się stało ?!

-No...bo widzisz...

Kiedy urwał to zdanie, jego wzrok skupił się na mnie. Nie wiedziałem, dlaczego tak na mnie patrzy, aż zobaczyłem, coś, przez co nogi mi się ugięły. Z trzeciego okrętu wyszli wikingowie, którzy nieśli ciało mojego ojca owinięte w biały materiał, wnieśli go na port i ostrożnie położyli. Nie wytrzymałem i pobiegłem do niego, całe jego ciało było owinięte. Chciałem zobaczyć jego twarz, ale powstrzymał mnie Sączyślin.

-Nie rób tego Czkawka, zapamiętaj ojca takim, jakim był za życia...

-Jak to się stało ?! - Nie mogłem powstrzymać łez, szlochałem jak dziecko.

-Twój ojciec zginął jak prawdziwy wiking, pomimo tego, że został trafiony wiele razy przez smoki, nadal walczył w naszej obronie.

-Nie to nie może być prawda, tylko on mi został ! - Wrzeszczałem na niego, widziałem też, że sam ledwo powstrzymuje łzy.

-Twój ojciec, przed śmiercią kazał ci przekazać, że cię przeprasza, za wszystko.

-Nie, nie, to niemożliwe, tato ! - trzymałem materiał, którym był okryty mój ojciec tak mocno, że aż zbielały mi palce.

Wrzeszczałem tak, dopóki od ciała nie odciągną mnie Pyskacz i zaprowadził z dala od ludzi do mojego domu, żebym mógł ochłonąć.

-Czkawka, czujesz się już lepiej ?

-A jak ci się daje, mój ojciec nie żyje, zostałem sam, nikt oprócz ciebie mnie nie lubi, więc jak, na litość boską ma być dobrze ?!

-Czkawka wiem, że teraz jest ci ciężko, ale musisz być silny.

-Po co i dla kogo ?

-Dla dobra wioski, ponieważ to teraz ty zostaniesz wodzem ! - Wtedy to usłyszeliśmy pukanie do drzwi, nie miałem nawet siły odpowiedzieć, więc odpowiedział za mnie Pyskacz.

-Kto tam ?

-Pyskacz wybacz, że przeszkadzam, ale w wielkiej sali zbiera się narada, w spawie tego co robić i musisz tam być. - Powiedział to jakiś wiking.

-Już idę, daj mi chwilę, zaraz będę !

-A i jeszcze kazali przekazać, że za chwile...

-Dobra rozumiem, możesz odejść ! - Po tym usłyszeliśmy, jak odchodzi.

-Pyskacz co się dzieje ?

-Muszę udać się na naradę, a oprócz tego, za chwile przyniosą ciało twojego ojca, żeby przygotować go do pogrzebu. Poradzisz sobie jakoś ?

-Tak, poradzę, możesz już iść. 

Po tych słowach Pyskacz wyszedł, a ja zostałem sam, nie mogłem wytrzymać z rozpaczy, więc postanowiłem udać się do jedynej osoby, która oprócz Pyskacza, mi jeszcze została. 

Umarł wódz niech żyje wódzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz