~Czkawka~
Wszyscy schroniliśmy się w Wielkiej Sali, to była najrozsądniejsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić, ze względu na to, że cała wyspa płonęła. Szczerbatek i Wichura zostali razem z innymi smokami. Szczerbatek został alfą, więc musi teraz strzec swego ludu, tak jak ja teraz musiałem zaopiekować się swoim.
-No dobrze wodzu mów co to miało być ?
Zapytał się mnie ktoś z tłumu.
-Właśnie co to za smok ?
-Co to za kobieta ?
-Co teraz mamy zrobić ?
-Czy wódź jeździ na smoku ?
Te i wiele pytań padało od strony moich ludzi.
-Dobrze, spokój ! Uspokójcie się !
-Cisza !
Astrid nie wytrzymała i z wściekłością wbiła siekierę w stół, wszyscy zamilkli.
-Dziękuje ci.
Powiedziałem to cicho do Astrid, a ona skinęła głową.
-Dobrze, najlepiej będzie, jak opowiem wam wszystko od początku.
Usiadłem wygodnie na krześle.
-Usiądźcie, to będzie dość długa historia.
Wszyscy usiedli tam, gdzie mieli miejsce i zacząłem swoją historię. Opowiedziałem im wszystko od tego, jak uwolniłem i poznałem Szczerbatka. Jak nauczyłem się na nim latać. Jak razem doprowadziliśmy do końca najazdów. Jak Astrid poznała prawdę o smokach. Jak znalazłem swoją mamę. I najważniejsza rzecz to o tym, co wydarzyło się na Berk. Kiedy opowiadałem im swoją historię, ich wyrazy twarzy zmieniały się od dumy i podziwu po strach, nie chęć i nie ufność. Wreszcie skończyłem, a ich wyraz twarzy mówił, że nie wiedzą, co powiedzieć, nie dziwie im się, dla mnie to już za dużo jak na jeden dzień, a co dopiero dla nich. Na szczęście z pomocą przyszła moja mama.
-Może się prześpimy, a rano zdecydujemy co robić ?
Wszyscy skinęli głowami i poczęli znajdować sobie jakieś miejsce do spania. Znalazłem sobie kawałek podłogi i od razu zasnąłem.
Następnego dnia obudziliśmy się dość wczas, kiedy wszyscy już wstali, wyszliśmy z Wielkiej Sali. Widok, jaki zastaliśmy to popiół, wiele domów spłonęło, a te nielicznie które się ostały to tylko dlatego, że wciąż były pokryte lodem.
-Nie ma strachu Czkawka, odbuduje wioskę.
Powiedział to Pyskacz, ale w wielu twarzach było widać zwątpienie.
Zawołałem Szczerbatka i wznieśliśmy się nad Berk. Cała wyspa była spalona, nawet nie ostał się kawałek lasu, tylko jakieś pojedyncze drzewa. Wylądowaliśmy z powrotem.
-Nie Pyskacz, nie da się, cały las spłonął.
-To, co my teraz zrobimy ?
Nie chciało mi to przejść przez gardło.
-Musimy opuścić Berk.
Od razu podniósł się krzyk oburzenia, ale wystrzał plazmy Szczerbatka ich uspokoił.
-Wiem, że to nasz dom od pokoleń, nasi przodkowie go bronili od wieków, ale nie mamy wyjścia. To, co nazywamy domem to nie skały czy rzeki, to miejsce, które jest w nas. Dlatego znajdziemy nową wyspę i zamienimy ją w nasz dom. Dla nas i dla tych którzy po nas będą. Co wy na to ?
Dało się słyszeć mieszane opinie, podeszła do mnie Astrid i chwyciła mnie za rękę, a mama objęła.
-Jestem z tobą Czkawka.
Odezwał się Pyskacz.
-Ja też.
Poparł go Sączyślin.
-Ja też.
-I ja.
Cała wioska zaczęła się zgadzać ze mną.
-Dziękuje wam.
-No tak wszystko fajnie, tylko jak ją znajdziemy, bo przecież wszystkie łodzie są zniszczone ?
Zadał to pytanie Mieczyk, czasem nie wiem, czy on jest szalony, głupi czy genialny, chyba wszystko na raz.
-Tak to jest problem.
Popatrzyłem się na smoki.
-O nie chyba nie masz na myśli...
Wykrzyknął to Pyskacz.
Bez żadnych uprzejmości skinąłem głową.
-O Odynie, czemu nie dałeś mi polec z honorem w walce ?
Lamentował Pyskacz.
CZYTASZ
Umarł wódz niech żyje wódz
FanficStoik Ważki Haddock, wódz plemienia Wandali, podczas wyprawy, której celem było odnalezienie smoczego leża, zostaje śmiertelnie ranny. W wyniku tego Czkawka, piętnastoletni mizerny syn wodza, musi objąć tron Berk. Jak chłopak poradzi sobie z tak ogr...