Rozdział 11

348 23 3
                                    

~Czkawka~

Wstałem o wschodzie słońca, byłem tak zestresowany, że nie mogłem nawet napić się wody. Pojedynek miał się odbyć za niedługo, więc ubrałem się, przypiąłem miecz, założyłem skórzane ochraniacze na ręce, miałem już chwycić tarczę i wyjść, ale powstrzymało mnie pukanie do drzwi.

-Wejść !

Myślałem, że przyszedł Pyskacz, ale ku mojemu zdziwieniu przez drzwi przeszła Astrid ?

-Astrid ? Co ty tutaj robisz ? Nie powinnaś być na arenie ?

-Przyszłam dodać ci otuchy i życzyć ci powodzenia.

-Dzięki, jakoś mi teraz lżej. - Uśmiechnąłem się przy tym.

-Mam coś dla ciebie.

- Co takiego ?

Astrid wyciąga opaskę na czoło, była ona w kolorze zieleni, przy tym była pięknie zdobiona.

-Na szczęście.

-Ja nie wiem, co powiedzieć ?

-Po prostu go pokonaj.

Wziąłem od niej opaskę, a Astrid szybko wyszła. Założyłem opaskę, wziąłem tarczę, na której był namalowany smok klasy tajemniczej, kusiło mnie, żeby namalować bezpośrednią Nocną Furę, ale wolałem nie ryzykować i poszedłem na arenę.

Będąc na miejscu, zauważyłem, że arena była wypełniona po brzegi, nie zdziwiło mnie to

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Będąc na miejscu, zauważyłem, że arena była wypełniona po brzegi, nie zdziwiło mnie to. Od trzech dni wszyscy mówili tylko o tym, wiem, że znaczna część wioski jest pewna, że Sączysmark wygra. Na szczęście dzięki paru życzliwym osobą czuje, że mam jakieś szanse.

Saczysmark już stał na drugim końcu areny, jako broń wybrał maczugę. Wszedłem na arenę, od razu posypały się wiwaty tłumu. Sączysmark od razu jak mnie zobaczyły, to zaczął kierować się ku mnie.

Kiedy byliśmy od siebie na wyciągnięcie miecza, spojrzałem w oczy Sączysmarka, była w nich czysta nienawiść.

Dobrze wykorzystam to przeciwko niemu.

Goti podniesieniem ręki uciszyła cały tłum i zaczęła coś bazgrać na ziemi. Pyskacz, który stał obok i przetłumaczył.

-Goti mówi, że niech spór pomiędzy tymi wikingami bogowie teraz rozstrzygną !

Goti znowu coś napisała.

-Pojedynek czas zacząć !

Nagle nie wiedziałem, kiedy Sączysmark zamachnął się na mnie z całej siły maczugą, na szczęście zdążyłem zablokować to tarczą. Następnie ja uderzyłem, Saczysmark zablokował mój cios, swoją traczom. Jednak moje uderzenie było na tyle silne, że Sączysmark prawie się przewrócił. Spojrzałem na niego, był jeszcze wścieklejszy niż przedtem.

Szybko zadał mi kilka ciosów, jednak wszystkie zablokowałem traczom. Gdy chciał zadać kolejne uderzenie, odskoczyłem. Maczuga zamiast we mnie uderzyła w ziemię i się zablokowała. Dużo nie myśląc ciołem w trzonek. Sączysmark miał teraz tylko tarczę i połowę trzonka. Zobaczyłem teraz w jego oczach nie nienawiść, lecz przerażenie.

Szybko zacząłem zadawać cięcia, próbował się bronić, ale kij nie na wiele mu się zdał. Zdał sobie z tego sprawę, więc teraz, zamiast atakować, bronił się tarczą. Ino na to czekałem.

Wbiłem miecz w tarczę, miecz wszedł na połowę długości. Za nim co kolwiek mógł zrobić, wyrwałem mu tarczę z ręki, przy tym udało mi się wyrwać ją z miecza. Sączysmark się potknął i upadł na plecy, podbiegłem do niego i przystawiłem mu miecz do gardła.

Na arenie była całkowita cisza, wszyscy patrzyli się na Goti, ona natomiast skinęła do Pyskacza, jak by na potwierdzenie tego, co było jasne dla wszystkich.

-Wódz Czkawka Haddock trzeci wygrał !

Cała arena wiwatowała, ja znalazłem w tłumie Astrid, skinąłem jej głową, a ona z uśmiechem odpowiedziała mi tym samym. 

Umarł wódz niech żyje wódzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz