Rano obudził mnie dźwięk telefonu i boląca głowa. Nim zdążyłam pozbierać myśli, że muszę wstać i odebrać, to zrobiło się cicho, ale po kilku sekundach znów rozbrzmiała muzyczka. Wystawiłam rękę spod kołdry i po omacku szukałam urządzenia, którym miałam ochotę rzucić o ścianę. Kiedy je w końcu odnalazłam, to nie patrząc, kto dzwoni wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham... - mruknęłam i poczułam jakby w moje gardło ktoś wbił tysiące szpilek. Na raz.
- Uuu, siostro, nie brzmisz dobrze. – Roześmiany i pełen energii głos Cathy sprawiał, że moja głowa bolała coraz bardziej.
Jak to możliwe, że czuła się tak dobrze, skoro wypiła co najmniej tyle, co ja? Nie było mowy żebym do wieczora wyszła z łóżka, czy cokolwiek zjadła. Jedyne co, to chciało mi się strasznie pić. Przyciskając telefon do policzka, zarzuciłam na siebie krótki szlafrok i wolnym krokiem ruszyłam do kuchni.
- Jeśli dzwonisz do mnie, żeby się ponaśmiewać to odpuść – burknęłam, sięgając po czystą szklankę z szafki i wlewając do niej wodę. Pochłonęłam jej zawartość jednym ruchem.
- Jak możesz?! – krzyknęła z udawanym oburzeniem. – Rusz łaskawie swój chudy tyłek i zadzwoń do portierni, żeby mnie wpuścili.
- Jesteś na dole? – zdziwiłam się.
- To właśnie mówię. Dalej jesteś nawalona? – roześmiała się, na co moja głowa ponownie zaczęła boleć jeszcze mocniej.
Rozłączyłam się i wybrałam numer do portierni, gdzie poprosiłam, żeby wpuszczono mojego niezapowiedzianego gościa. Nim usłyszałam pukanie do drzwi to przelotnie zerknęłam jeszcze na zegarek. Była dopiero dziewiąta. Jęknęłam. Powinnam jeszcze spać.
Cathy przyniosła dwie kawy i ulubione kanapki z małej knajpki, znajdującej się po drugiej stronie ulicy. O ile kawa pachniała cudownie, to na jedzenie nie mogłam patrzeć. Za to moja przyjaciółka wyglądała jakby wczorajszy wypad do klubu nie miał miejsca, a ona przespała pełne dwanaście godzin. Coś zupełnie dla mnie niezrozumiałego.
- Już dawno nie widziałam u ciebie takiego kaca – stwierdziła, sięgając po kolejną kanapkę, kiedy ja ledwo wzięłam dwa łyki gorącego napoju. – Upijasz się tylko tak, gdy jest naprawdę bardzo źle.
- W takim razie powinnam chodzić najebana przez ostatnie dwa lata mojego życia – warknęłam, szukając w apteczce paracetamolu.
Cathy znała całą historię mojego małżeństwa z Markiem i czuła się winna, tego co mnie spotkało. W końcu to ona nas ze sobą poznała. Dlatego rzucony tekst zawisł między nami jak topór.
- Przepraszam – powiedziałam, siadając naprzeciwko niej. – Głowa mi pęka – dodałam, jakby to miało usprawiedliwić moje zachowanie.
Tylko machnęła ręką i podała mi kubek z kawą. Połknęłam dwie tabletki, licząc na to, że pomogą i spojrzałam na przyjaciółkę. Musiałam jej powiedzieć, co mnie wczoraj spotkało i co czekało mnie dzisiaj.
- Ryan był w klubie – rzuciłam, mając nadzieję, że zabrzmiałam lekko i beztrosko.
Cathy gwałtownie podniosła głowę znad kawy i niemal ją rozlała. Zaśmiałam się bez radości. Najwidoczniej nie zabrzmiałam tak beztrosko jak chciałam.
- Ten Ryan? – dopytała, jakby chciała mieć zupełną pewność, że mówimy o jednej i tej samej osobie.
Było to zupełnie bezsensowne, bo nigdy nie spotkałam w swoim życiu innego Ryana i nie opowiadałam o żadnym innym, ale najwidoczniej tego potrzebowała. Cathy znała naszą historię. Znała jej pieprzony przebieg i jej koszmarny koniec. Ryana nie znała osobiście, ale z moich opowieści stworzyła sobie całkiem niezły jego obraz. Na tyle, że wiedziała, co oznacza jego pojawienie się – kłopoty.

CZYTASZ
Miłość w cieniu Hollywood
RomanceOna - modelka osiągająca sukcesy w swojej branży. On - wzięty adwokat gwiazd. Kilka lat temu połączyła ich namiętność. Potem rozdzieliły kłamstwa. Kiedy nieprzyjemne okoliczności sprawiają, że ich drogi znów się krzyżują, nie wszystko wydaje się tak...