Rozdział 9

21 3 0
                                    

Jak otępiała sięgnęłam po swoją torebkę, by znaleźć telefon. Nie przeglądałam kilku wysłanych do mnie smsów, ani nieodebranych połączeń. Z determinacją godną podziwu szukalam jednego numeru, wiedząc, że co by się nie działo, na pewno odbierze telefon. Ulga, jaka spłynęła na moje ciało, kiedy w słuchawce usłyszałam znajomy głos, przyniosła lekkie ukojenie. Wiedziałam, że już nie jestem sama. Wrzuciłam telefon z powrotem do torebki i założyłam płaszcz. Mimo ciepłej pogody, miałam zimne ręce i trzęsłam się. Przechodziły mnie dreszcze, a żołądek miałam związany w supeł. Bałam się, że zwymiotuję.

Wokół mnie trwała cicha burza. Huragan. Sztorm. Maria, widząc moją minę, domyśliła się, że o niczym nie wiedziałam. Nie wiem, czy była bardziej zaskoczona, czy zła, ale z jej ust co trochę dobiegało ciche przepraszam. Nie rozumiałam, czemu to właśnie ona przeprasza. Przecież to nie jej wina, że były mąż okazał się palantem i kłamcą, a ja po raz kolejny dałam się omamić i zrobić z siebie idiotkę. Przecież to nie jej wina, że mają dziecko, o którym ja też kiedyś marzyłam i o którym rozmawialiśmy z Ryanem. To miała być nasza przyszłość, gdy skończę z modelingiem, a on ułoży sprawy zawodowe tak, aby częściej być w domu.

Piknięcie w telefonie oznajmiło mi, że na dole czekał już samochód. Schyliłam się po pantofle, gdy mocny uścisk złapał moje ramię. Wyprostowałam się jak struna, starając się zapanować nad swoimi emocjami. Dotychczas szło mi niebywale dobrze, ale czułam, że jeszcze chwila i tama pęknie, a z moich oczu popłynie potok łez.

Rozejrzałam się wokoło, ale oprócz mnie i Ryana nikogo nie ma. Maria musiała wyjść, a dziecko pewnie zostało ukryte w jednym z pokoi.

- Chciałem ci powiedzieć.

- Kiedy?

- Wczoraj. Mówiłem ci, że musimy porozmawiać – przypomniał mi, ale nie musiał, bo ja doskonale pamiętałam wczorajszą noc i pewnie jeszcze długo nie uda mi się usunąć jej ze swojej głowy.

- Owszem, ale nic nie powiedziałeś.

- Byłaś tam – warknął. – Wiesz jak się wszystko potoczyło. Nie tylko ja jestem winny!

- Co?!

Moje zaskoczenie zamieniło się w gniew. Nigdy nie spodziewałabym się, że wszystko zostanie odwrócone w taki sposób, aby zrobić ze mnie współwinną. Hamowałam wszelkie możliwe przekleństwa, które cisnęły mi się na język. Złość mi nie pomoże.

- Jak możesz w ogóle zrzucać winę na mnie? To nie chodzi o dziś czy wczoraj. Widujemy się już od jakiegoś czasu, a ty nie szepnąłeś ani słowa o tym, że masz syna! Ani słowa, Ryan. A teraz masz czelność mówić, że to jest też moja wina, bo zamiast porozmawiać, to pieprzyliśmy się do upadłego? To chcesz mi powiedzieć?! – ostatnie słowa niemal wykrzyczałam - Miałeś rację mówiąc, że jesteś jeszcze gorszym skurwysynem niż kiedyś – stwierdziłam, starając brzmieć na spokojną i opanowaną, a tylko moje serce wiedziało, jak dużo mnie to kosztuje.

- Boże, chciałem ci powiedzieć... - Ryan złapał się za włosy, a przez jego twarz przebiegło tysiące uczuć.

- Ile on ma lat? – spytałam cicho.

- Tommy? Sześć.

Nie wierzyłam w to, co słyszę.

- Chcesz mi powiedzieć, że kiedy byliśmy małżeństwem, ty miałeś już dziecko i nie wspomniałeś o tym ani słowa? – Widziałam jak z każdym moim słowem na jego twarzy pojawia się rozpacz. Pogrążał się coraz bardziej i już wiedział do czego dążę. – To jest chyba jakiś chory żart. Co ty sobie myślałeś? – wysyczałam, odsuwając się od niego.

- Owszem, miałem dziecko, ale nie mogłem się z nim widywać. Maria wyjechała wtedy do Europy i...

- To cię nie tłumaczy – przerwałam mu. – Nie wiem, czy powinnam ci bardziej współczuć, czy nienawidzić.

Nigdy w najgorszym koszmarze nie sądziłam, że ukryje coś takiego przede mną. To nie kwalifikuje się w żadnej kategorii krzywdy, jaką można wyrządzić drugiemu człowiekowi. Kręciłam głową z niedowierzaniem, a w ustach czułam gorycz porażki. Znów mu zaufałam, a on zdeptał to jak nic nie warty śmieć. I znów będę musiała sama sobie z tym wszystkim poradzić.

- Emily, wiem, że nie wygląda to dobrze, ale nie wszystko jest tak jak myślisz – mówił szybko, widząc jak wsunęłam szpilki i kierowałam się do drzwi. – Pozwól mi wytłumaczyć, proszę.

Zatrzymałam się, łapiąc za klamkę od drzwi i powoli odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał strasznie, ale ja pewnie wyglądałam nie lepiej. Przez krótką chwilę czułam ogromną troskę o niego, jednak moja złość stłumiła to. Wyszłam bez słowa, wiedząc, że to było wszystko, co mogłam dziś zrobić. Ponownie złamał mi serce. Znów zostałam z niczym.

Otworzyłam gwałtownie drzwi samochodu i wsiadłam szybko, zapinając pasy bezpieczeństwa. Torebka wylądowała obok moich stóp, a ja oparłam głowę o zagłówek i łapczywie wdychałam powietrze. Wyglądałam jak ryba, która wyciągnięta z wody ponownie do niej wraca i próbuje nadrobić stracone oddechy. Nie mogłam się uspokoić.

- Zabiję go – usłyszałam głos przyjaciółki.

Odwróciłam twarz w jej stronę i moje opanowanie trafił szlag. Żałośnie wyjęczałam i wybuchłam niepohamowanym płaczem.

Znowu przegrałam.

Miłość w cieniu HollywoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz