03. SOME TRUTH AND SIBLINGS FIGHT

177 30 0
                                    

— To powiesz mi, o co chodzi z twoją obecnością w tym miejscu? — Zapytała Katy, popijając swojego kolorowego drinka, którego June sama jej przygotowała. — I się kompletnie z tego nie wymigasz. Shang już zdążył mi co nieco wyjaśnić, więc twoja kolej.

Szatynka złączyła łokcie na blacie baru i spojrzała na swoją przyjaciółkę.

— To dlatego żadne z was nie miało nawet chwili czasu, by mi odpisać?

Katy widocznie się zmieszała, ale nie zmieniła, aż tak bardzo swojej postawy. Ciągle była cholernie podekscytowana tym miejscem i zdeterminowana, by dowiedzieć się o wszystkim.

— Nooo, to było słabe z naszej strony, to przyznaję. Jednak sama rozumiesz... Ta walka w autobusie, później cała ta historia z rodziną Shanga. To było kompletnie szalone.

— Mogę sobie wyobrazić, ale, Katy, martwiłam się o was.

— Na całe szczęście nic się nie stało — odpowiedziała brunetka i się uśmiechnęła. Dokończyła swojego drinka i z delikatnym trzaskiem odłożyła szklankę na bar. — Zrobisz mi jeszcze jednego? To było genialne!

June zaśmiała się cicho i skinęła głową. Wyciągnęła wszystkie potrzebne składniki, by zrobić swojej przyjaciółce drinka, a gdy zaczęła go przygotowywać, doszła do wniosku, że to był dobry moment na szczerą rozmowę z nią.

— Opowiem ci, jak to się stało, że tutaj wylądowałam — powiedziała spokojnie, a Katy spojrzała na nią uważnie. — Tylko proszę cię, nie oceniaj mnie zbyt szybko, dobra?

— Po rewelacjach od naszego kumpla, to raczej już nic mnie nie zaskoczy.

Miller była ciekawa tego, co kryło się za historią Shauna... Shanga. Wiedziała, że będzie potrzebować trochę czasu, by przestać go nazywać jego przybranym imieniem.

— To zaczęło się jakiś czas po tym, jak połowa istnień zniknęła — zaczęła opowiadać, dokładnie przypominając sobie tamten dzień. Nie była dumna z tego, jak potraktowała tamtego gościa, ale tak jak duża część ludzi, walczyła po prostu o przetrwanie. — Byłam kompletnie spłukana, a kasa, którą udało mi się jakoś uzbierać z rzeczy po mamie i ojczymie, ledwo wystarczała mi na przeżycie. Chciałam wrócić do Stanów, ale doskonale wiesz, jak to wtedy wszystko wyglądało.

— Nie było lekko, to prawda.

June westchnęła ciężko. Sama osobiście określiłaby to dosadniej.

Było po prostu chujowo.

— Teraz myślę, że byłam skończoną kretynką, że wtedy nie kupiłam od razu biletu powrotnego z Chin do domu. Ale oczywiście musiałam stwierdzić, że relaks i brak tego stresu, że muszę gdzieś wrócić, mi pomoże.

— Nie możesz za bardzo się obwiniać, June — stwierdziła spokojnie Katy, spoglądając z troską na swoją przyjaciółkę. — Nikt, by nie przypuszczał, że coś takiego może się stać. Przynajmniej, nikt normalny.

— Brzmi jak najgorszy film science fiction, co nie? — Zażartowała szatynka, wstrząsając shakerem. — Przez pewien czas włóczyłam się po okolicznych miastach, aż któregoś razu wylądowałam w Makau. Chciałam załapać się do jakiejś pracy, by uzbierać na powrót do Stanów, ale zamiast tego, to zostałam zaatakowana.

— Co?!

Kilka okolicznych osób zwróciło na nie swoją uwagę, a June uśmiechnęła się do nich przyjaźnie, dając znak, że wszystko gra. Zbyt dobrze znała co poniektóre osoby i nie chciała niepotrzebnie wyjaśniać, że nic złego się nie dzieje.

— Nic mi się nie stało — zapewniła szybko Miller. — Poza tym wiesz, że trenowałam kung fu, prawie od dziecka, więc umiałam się obronić.

— Tak, ale trenowałaś do zawodów, czy dla własnej przyjemności, a nie by z kimś walczyć! Dlaczego wcześniej o tym nie mówiłaś?

OUT OF CONTROL, shang-chiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz