09. I CAN WAIT ONE MORE DAY

125 21 0
                                    

Wieczór nadszedł zdecydowanie szybciej, niż ktoś mógłby się spodziewać. Sama kolacja minęła w bardzo radosnej atmosferze i June już dawno nie czuła się, aż tak beztrosko. Z największym zainteresowaniem słuchała historii, które opowiadała im Nan, ale również i Lijean. W wyjątkowy sposób potrafiły przekazać wszystkie anegdotki, że trudno było ich nie słuchać. Wszyscy wydawali się jakoś bardziej zrelaksowani i nawet na twarzy Xialing pojawił się wyjątkowo szeroki uśmiech – coś, co widziała chyba po raz pierwszy w życiu, a już na pewno na trzeźwo.

Przez cały ten czas czuła na sobie spojrzenie Shanga. Chłopak był wyjątkowo milczący i martwiła się o niego. Co jakiś czas sama na niego spoglądała, by się upewnić, że ciągle z nimi był. Faktycznie tak było, ale wyglądało na to, że kompletnie odpływał gdzieś myślami. Nietrudno było jej odgadnąć, że myślał o swoim ojcu i o tym, co ten zamierzał zrobić. Wejście miało się ukazać zaledwie za kilka godzin i trudno było przewidzieć, co ich czekało. Jedyne czego można było być pewnym, to, że nie obejdzie się bez walki.

June pomogła w sprzątaniu po kolacji, a później zauważyła, że brunet gdzieś zniknął.

— Katy? — Zagadnęła do przyjaciółki, delikatnie szarpiąc ją za ramię. Dziewczyna spojrzała na nią z zaskoczeniem.

— Co jest? Co się stało? Boże, nic się nie stało, prawda? Za dużo, by to było dla mnie, jak na jeden dzień.

Miller zaśmiała się cicho.

— Nie — pokręciła głową. — Widziałaś Shanga?

— No jasne! Przecież jest... — Katy odwróciła się, by wskazać dłonią na chłopaka, którego nie było. — Och, teraz jasne. W takim wypadku nie widziałam go. Może wyszedł gdzieś na zewnątrz? Wydaje mi się, że ma teraz sporo na głowie. Chyba powinnaś pójść go pocieszyć.

— Skąd takie wrażenie?

— Proszę cię! — Chan ścisnęła palce dłoni i uderzyła ją lekko w zdrowe ramię. — Możesz być dobrą ściemniarą, ale nie aż tak. Te spojrzenia i ciągłe szukanie kontaktu? Wiesz, że niektóre emocje nie znikają tylko dlatego, że ty ich nie dostrzegasz? Od liceum zawsze coś podejrzewałam, że między wami może coś być.

— Ty to lepiej puknij się w swoją pustą głowę — zażartowała June i stuknęła palcem w czoło swojej przyjaciółki. Katy wywróciła oczami, ale spojrzała na nią z rozbawieniem. — Idę go poszukać.

Odsunęła się od Chan i skierowała w stronę wyjścia z chatki.

— Wiesz dobrze, że mówię prawdę, ale nie chcesz się do tego przyznać! — Zawołała Katy na koniec, ale June nie odpowiedziała i wyszła na świeże powietrze.

Na zewnątrz nie było praktycznie nikogo. Większość zwierząt odpoczywała na placu i jedyne, co dało się usłyszeć, to stłumione rozmowy z domków. Delikatny szum wody i liści na wietrze rozchodził się po całej wiosce. Objęła się ramionami, bo cienka, zielona sukienka, którą otrzymała na przebranie, nie zapewniała jej wystarczająco ciepła. Była zdeterminowana, by odnaleźć Shanga, nawet jeśli przy tym miała trochę zmarznąć.

Dochodziła do wniosku, że ten nie chciał, by tak szybko go odnaleziono, bo zanim go dostrzegła, przeszła praktycznie całą wioskę. Siedział w samotności tuż przy brzegu jeziora. Opierał łokcie o swoje kolana i przez krótką chwilę nie mogła oderwać od niego wzroku. Katy miała rację. Cokolwiek było między nimi, tak dawno wyszło poza normalne granice przyjaźni. Nie zawsze to akceptowała, ponieważ nie chciała, by ich relacja miała się zmienić. Z drugiej jednak strony uważała, że najlepsze romantyczne relacje to były te, które budowano na przyjaźni.

OUT OF CONTROL, shang-chiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz