Danielu,
minęło piętnaście lat od twojej śmierci. Trudno mi w to uwierzyć.
Piętnaście lat. Bardzo dużo czasu.
Will, Twój syn, jest już w wieku, który upoważnia go do wyboru drogi życiowej. Ja mam dla niego wartą przemyślenia propozycję.
Myślałem, że mógłby zostać zwiadowcą.
Uważam, że pomysł jest naprawdę dobry. To bardzo sprytny dzieciak. Zostanie zwiadowcą byłoby początkiem jego przygód, a zapewniam Cię, on uwielbia wpadać w kłopoty.
Chłopak, nie tylko, świetnie się wspina, ale także kryje wśród cieni. Do tego jest bardzo odważny i nie boi się konsekwencji. Jest szczery i prawdomówny.
Kiedy miał niecałe trzynaście lat, ukradł ciastka z kuchni mistrza Chubba. Został przyłapany i przyznał się do zbrodni, za co został dotkliwie ukarany.
Pamiętam jak pojawił się w lesie. Bardzo blisko mojej chatki. Krążył wokół polanki, jakby czegoś szukał. Akurat wtedy moim uczniem był jeszcze Gilan. Zaszedł Willa od tyłu, bardzo go wystraszył. Mój były uczeń nie zna historii Willa. Nie wie, że jestem z nią powiązany.
Po piętnastu latach dopiero zastanawiam się, czy jednak mógłbym zatrzymać Willa. Może tak, a może nie. A co jeśli źle spełniłem zadanie, które mi powierzyłeś? Jeśli chciałeś żebym sam opiekował się Willem?
Nie mogę nawet zaopiekować się twoją żoną, to ona zginęła w mojej obronie. Poświęciła swoje życie, a mogła tego nie robić. Mogła zostawić mnie i uratować siebie oraz chłopca.
Na kartce, którą zostawiłem w koszyku małego Willa napisałem o twojej bohaterskiej śmierci oraz o tym, że twoja żona zmarła przy porodzie.
Nie cała prawda, nie do końca kłamstwo.
Nie wiem, czy mam odwagę opowiedzieć Twojemu synowi prawdziwą historię jego rodziny. Jednak obiecuję Ci, że jeśli zostanie moim uczniem będą go chronił i kiedyś, nawet gdybym umierał powiem mu wszytko.
Jestem na zawsze Twoim dłużnikiem,
Halt
***
Schody zaskrzypiały.
Halt zamarł na moment. Jedna sekunda, dwie, trzy, dziesięć. Nic się nie stało. Odwrócił się jak najciszej potrafił i dał znak Crowleyowi.
Ruszyli dalej, stawiając stopy jak najciszej. Mimo wszytko jednak, w tym wiekowym budynku nie dało się uniknąć hałasów.
Halt pokonał ostatnie stopnie i wszedł na piętro budynku. W dalekiej przeszłości musiała to być karczma. Na korytarzu leżały stosy najróżniejszych śmieci, Halt musiał bardzo uważać żeby czegoś nie przewrócić.
Dotarł do pomieszczenia z którego słychać było rozmowę. Pokazał Crowleyowi ruchem ręki, że ma się zatrzymać. Zaczął nasłuchiwać.
- ... i nic się nie dzieje. Tylko czekamy i czekamy na jego rozkazy. Na zęby Garloga, jak to mówią Skandianie, już łowienie ryb było by ciekawsze. - Mówił znudzonym głosem jakiś mężczyzna. - Żadnego porządnego zlecenia już od kilku tygodni! Mam nadzieję, że dadzą nam coś jutro!
- O co ty się tak pieklisz? - Zapytał inny bardziej delikatyny i z jakimś obcym akcentem, Halt ocenił, że jego właściciel musiał być Galijczykiem albo Toskańczykiem. - Płacą Ci za to, że siedzisz i nic nie robisz. Tobie to nikt nie dogodzi, dużo roboty źle, chwila odpoczynku jeszcze gorzej! Odpoczywaj dopóki możesz!
- Patrzcie, państwo, roboty mu się zachciało! Erick, uczciwy pracownik! - Wsparł go inny mężczyzna, na co mężczyzna, który pierwszy się odezwał prychnął.
- Już nie mogę z wami. - Westchnął. - Idę spać. - Wstał, odsuwając krzesło.
Kiedy przekroczył próg drzwi, poczuł mocne uderzenie w czaszkę. Upadł by na ziemie, gdyby nie jakaś postać, która złapała go za ramię.
Halt pociągnął go w stronę Crowleya starając się nie robić zbyt dużo hałasu. Jednak mężczyźni, którzy pozostali w pokoju nie byli zainteresowani, czy ich kompan doszedł do swojej sypialni. Być może wzięli, ciche uderzenie i jęki za skrzypienie schodów.
Crowley przeszukał mężczyznę, znalazł mapę pobliskiego lasu, a w niej zaznaczone miejsce jutrzejszego spotkania.
CZYTASZ
Zwiadowcy. Niewysłane listy. [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA]
Fanfiction" - Halt, jesteś pewien? - spytał. - Tak. - odparł ciemno włosy zwiadowca. - Ale tak pewien, pewien? - nie dawał za wygraną Crowley. - Mhm... - Na pewno? - Nie! Nie jestem pewien! - Halt tracił cierpliwość do swojego przyjaciela. " *** #1 - treaty #...