10

4.3K 107 0
                                    

~Derek~
Wstałem rano. Kompletnie nie wiedziałem jak mam to wszystko ogarnąć. Niby w nocy dużo myślałem ale nie dociera to do mnie. Muszę przecież powiedzieć rodzicom, to wywoła niezły raban, ale narazie moim priorytetem jest Laura i William. Obejrzałem też zdjęcia i nagrania które mi dała, nie powiem kilka łez mi poleciało, ale przy własnym dziecku to chyba jest normalne bynajmniej tak mi się wydaje. Nigdy też nie sądziłem i nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak po spędzonym wieczorze z Willem poznałem co to jest miłość rodzica do dziecka. Jest to mi tak obce uczucie ale jednocześnie piękne. Wstałem z łóżka, ogarnąłem się i po jakiejś godzinie byłem gotowy do wyjścia. Jest godzina 9.30. Myślę że już raczej nie śpią. Zgarnąłem swoje rzeczy i wyszedłem z domu. Stwierdzam że po drodze kupię sobie jakąś kawę bo nie wyrobię. Wsiadłem do mojego BMW x6.

Zaparkowałem pod domem Laury. Wysiadłem i zamknąłem samochód na pilot. Podeszłem do bramy i zadzwoniłem domofonem. Nikt nic nie mówił brama została od razu odblokowana. Wszedłem do środka. Czarną ścieżką doszedłem do drzwi wejściowych. Zapukałem kilka razy. Drzwi otworzyła mi Laura.
- cześć, wejdź-
Zamknąłem za sobą drzwi i wszedłem w głąb domu. Przy wyspie kuchennej siedział Will i wcinał kanapki z sałatą i pomidorem. Nie mam pojęcia jak Laura go przekonała do sałaty, bo wiem jak u mnie w rodzinie dzieciaki plują na warzywa.
- tata-
Rozweselił się gdy mnie zobaczył. Nadal nie mogę przyzwyczaić się do tego że on mnie tak nazywa. Jest to dla mnie tak nowe.
- hej smyku-
- mama mówiła że idziemy dzisiaj odwiedzić wujka Williama-
- tak to prawda, zrobimy to zaraz po tym jak zjesz okej?-
- jasne-
Chłopczyk wrócił do jedzenia.
- może też byś chciał coś zjeść?-
Zapytała Laura spoglądając na mnie. Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
- jadłem na szybko rano u siebie-
Odpowiedziałem kobiecie. Widziałem że jest jakoś dziwnie nieobecna, nie wiem o co może chodzić, może o to że tak nagle się pojawiłem w jej życiu, nie mam pojęcia.
- hej, wszystko w porządku?-
- tak tak-
Zbyła mnie od tak, co za kobieta. I tak się dowiem.
- skończyłem-
- talerz do zmywarki, umyj ręce i wychodzimy, Derek jak jest na dworze?-
- zwykła koszulka wystarczy-
- w porządku-
- gotowe-
- zakładaj buty i idziemy-
Mały szybko założył buty i mogliśmy wychodzić.
- musimy zabrać twój fotelik z auta-
- nie trzeba mam w samochodzie czasami jeżdżę z dzieciakami-
Nie skomentowała tego. Wyszliśmy z posesji, wsiedliśmy do samochodu.
- wbij w nawigację adres-
Kobieta sprawnie wpisała adres w nawigacji i po chwili byliśmy już w drodze.
- zatrzymaj się obok kwiaciarni proszę-
Zrobiłem tak jak chciała. Zatrzymałem się obok kwiaciarni.
- zaraz wracam-
Wyszła z samochodu o dziwo nie trzasnęła drzwiami jak to kiedyś miała w zwyczaju.
- Will czemu mama jest taka smutna?-
- zawsze taka jest kiedy jeździmy do wujka-
Odpowiedział. Jest smutna bo jedzie do brata? Może on jej coś zrobił, albo jest chory, albo sam już nie wiem. Zawsze lubiłem Williama Becketta dogadywaliśmy się jak bracia, jednak po odejściu Laury wszystko się zmieniło. Po około dziesięciu minutach Laura wróciła do samochodu z bukietem białych róż.
- jedźmy-
Odpaliłem silnik i włączyłem się do ruchu. Zatrzymaliśmy się obok cmentarza. Mam nadzieję że to nie o czym myślę. Raczej jesteśmy tutaj tylko przejazdem.
Wysiedliśmy z auta. Zamknąłem je na pilot. William podał rękę Laurze oraz mnie. Zmierzaliśmy w stronę wejścia.
Po wejściu skręciliśmy kilka razy aż dotarliśmy do celu. Nie, to nie może być prawda. Na płycie było jego imię i nazwisko oraz data narodzin i śmierci. Laura wymieniła zwiędnięte już kwiaty na nowe.

William Beckett
ur. 12.05. 1987r
zm. 23.06.2017r

~Laura~
- dlaczego zmarł?-
Pyta Derek, a wspomnienia uderzają we mnie jak jakiś pierdolony pociąg. To on i Erick zawsze mnie bronili przed światem, zawsze mogłam przyjść i się wygadać. A teraz? Co prawda na Ericka zawsze mogę liczyć, ale Williama już nie ma. Mój syn bardzo go przypomina. Jego i jednocześnie Dereka.
- zginął w wypadku -
WSPOMNIENIE~
23.06.2017r
Siedziałam sobie z moim dosyć sporych rozmiarów brzuszkiem bo jestem już w 8 miesiącu ciąży. Siedziałam w fotelu w moim domu rodzinnym i oglądałam jakiś nudny program telewizyjny z moją mamą. Nagle do środka wparował zdyszany William. Obie z mamą patrzyłyśmy na niego wyczekująco.
- synu wszystko z tobą w porządku?-
Zapytała mama kiedy Will zaczął krzątać się po salonie.
- poznałem świetną dziewczynę, właśnie jadę po kwiaty jesteśmy umówieni na randkę ale zaraz mogę nie zdążyć-
Wysapał
- musiałem wam powiedzieć bo nie mogłem już utrzymać tego w sobie-
Obie z mamą się zaśmiałyśmy. Myślałam że ktoś umarł jak on tutaj wpadł do tego salonu.
- no czas najwyższy synu. Najmłodszy to ty już nie jesteś-
Zachichotała mama. William ma 30 lat, nie jest jakoś stary no ale najwyższy czas na ustatkowanie się.
- dobra kochane, trzymajcie kciuki za moją przyszłość-
Podszedł najpierw do mamy i pocałował ją w policzek, a potem do mnie, dał mi całusa w czoło potem nachylił się i pocałował mój brzuszek. Zdecydowanie był jedną z najbardziej niecierpliwych osób które nie mogą doczekać się narodzin tego skarbu.
- daj mamie popalić młody-
Pogłaskał go jeszcze i wyszedł. Nie wyszedł on niemal wyskoczył z salonu.
- wpadł po uszy-
Skomentowała mama
- racja-
Po 15 minutach ruszyłam się z fotela. Mama odruchowo na mnie spojrzała.
- idę po wodę-
Poinformowałam ją. W tym czasie przyszedł do nas tata i usiadł obok mamy, a ja poszłam do kuchni zresztą i tak połączonej z salonem po wodę. Nagle zadzwonił telefon domowy. Byłam najbliżej więc to ja odebrałam. Rodzice uważnie obserwowali sytuację.
- tak słucham-
Odebrałam połączenie.
- dzień dobry, czy dodzwoniłem się do rodziny Beckett?-
- tak, o co chodzi?-
- mam obowiązek poinformować że pan William Beckett miał przed kilkoma minutami bardzo poważny wypadek, aktualnie jest transportowany do pobliskiego szpitala, proszę przyjechać w miarę możliwości-
Skończył mówić a ja odłożyłam słuchawkę. Mama i tata natychmiast znaleźli się obok mnie.
- Laura co się stało?-
Zapytała mama
- William-
Tylko tyle zdołałam wydusić
- co się stało Williamowi, Laura odpowiadaj-
- jedziemy do szpitala-
Powiedziałam tak też się stało. Po 15 minutach byliśmy już pod salą operacyjną. Po drodze tata powiadomił Kelly i Ericka o zaistniałej sytuacji oraz zadzwonił do naszego prywatnego lekarza Kevina.
Kiedy wszyscy byli na miejscu z sali wyszedł lekarz. Każdy wstał na równe nogi. Po wyrazie twarzy od razu wiedziałam że stało się najgorsze.
- co z nim doktorze-
Odezwał się mój ojciec.
- pacjent miał zmiażdżoną klatkę piersiową, żebro przebiło płuco, nastąpił również krwotok niestety nie udało nam się go uratować-
I w tym momencie mój świat runął po raz kolejny. Zaczęłam dosłownie wyć. Natychmiast podszedł do mnie Erick i mocno mnie przytulił oraz wyprowadził z tego okropnego miejsca. Później chodziłam na terapię do psychologa aż do porodu. Obiecałam sobie że ten kto spowodował ten wypadek odpowie za to. Razem z rodzicami wynajęliśmy prawnika oraz detektywów ja byłam wtedy jeszcze na studiach. Facet który wjechał wtedy w Williama nie okazał się przypadkowy. Był to ex dziewczyny Williama. Był zazdrosny że Will jest lepszy od niego i go po prostu zabił. Dostał za to 25 lat pozbawienia wolności. Powinien iść na dożywocie. Niech się tam smaży. Po porodzie jak dostałam maluszka na ręce stwierdziłam że dam mu na imię William. Przez cały okres ciąży wahałam się też nad nazwiskiem, ale mały był tak podobny i do Williama i do Dereka że zdecydowałam się na nazwisko po ojcu.
KONIEC WSPOMNIENIA
- Laura-
Derek pomachał mi ręką przed twarzą .
- przepraszam was-
- odleciałaś-
- wiem-
- wszystko okej?-
- tak, możemy już iść-
Dotknęłam jeszcze tylko płyty i odeszliśmy od miejsca gdzie pochowany jest William. Za dwa miesiące jest piąta rocznica jego śmierci. Cholernie szybko to wszystko leci. Co prawda nigdy nie pogodziłam się z jego śmiercią ale staram się żyć dla niego, dla mojego synka... Jeśli coś jest po drugiej stronie to jestem pewna że on jest z nami. Będę musiała później porozmawiać z Derekiem o tym wszystkim. Czuję że powinnam to zrobić.

Wsiedliśmy do samochodu. Sama nie wiem jakoś tak mi się humor popsuł.
- zabiorę was teraz w super miejsce gdzie wszystkie złe myśli odejdą w niepamięć-
Powiedział Derek do mnie i do Willa. Założył mi kosmyk włosów za ucho i głupio się uśmiechnął co spowodowało i mój uśmiech. Co za człowiek. Po chwili byliśmy już w drodze do tajemniczego miejsca. Ciekawe co on wymyślił.
- gdzie jedziemy? tato no powiedz-
- nic nie powiem, to tajemnica-
- no proszę-
- nie ma mowy synu-
Zaśmiałam się z ich wymiany zdań. Czułam się jak by Derek był z nami od zawsze. Nie spodziewałam się z jego strony takiej reakcji. Może mu serio zależy.
Po długich dwudziestu minutach Derek w końcu zaparkował samochód. William mało co nie wyskoczył z niego. Przed nami ukazał się ogromny park rozrywki.
- woow, ale czad-
- nawet nie wiedziałam o istnieniu tego miejsca-
- tak to jest jak się ma mnóstwo bratanków i siostrzeńców-
No tak, rodzina Dereka jest naprawdę duża. Nie wiem co się pozmieniało przez te sześć lat ale podejrzewam że bardzo dużo.
Szliśmy razem jak na pozór kochająca się szczęśliwa rodzina. Chciała bym aby tak było.

William właśnie w najlepsze bawi się na dmuchawcach a my mamy czas aby chwilę pogadać.
- a jak tam twoji rodzice, rodzeństwo?-
- a to zależy o co pytasz-
Spojrzał na mnie tymi oczami które kiedyś doprowadzały mnie do obłędu. Chyba nic się nie zmieniło.
- na przykład rozmawiałam z Liamem wielokrotnie ale nigdy nic nie wspomniał o swoim życiu prywatnym-
- cóż, Liam ma żonę Amandę i córeczkę Betty niedawno skończyła roczek-
- ojejku super, a Evan? Pamiętam tylko że miał dziewczynę Adę o ile się nie mylę no i spodziewali się dziecka-
- Tak, teraz są małżeństwem i mają trójkę dzieci-
Tak mi opowiadał o swojej rodzinie. Tak jak podejrzewałam bardzo dużo się zmieniło. Opowiedziałam mu też o Kelly i Ericku po chwili przybiegł do nas Will.
- mogę jeszcze trochę-
- jasne leć-
Odpowiedziałam synkowi uśmiechając się. On szczęśliwy pobiegł w kierunku dmuchawców.
- śmierć Williama to nie był przypadek-
Wypaliłam nagle. Już tak dawno nie wracałam do tych wspomnień. Starałam się raczej żyć teraźniejszością.
- co masz na myśli-
- wjechał w niego były partner jego dziewczyny, zabił go sam to przyznał w sądzie-
- co za skurwiel, ile dostał?-
- 25 lat-
- a co z tą dziewczyną?-
- nie dała rady psychicznie i popełniła samobójstwo-
- przykra sytuacja-
- tak-
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy na nieprzyjemne tematy, a później zaczęliśmy rozmawiać o tym co się u nas działo przez ostatnie lata. Raz było smutno, raz zabawnie...

„My heart belongs to you" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz