12

3.9K 90 1
                                    

~Laura~
Sama nie wiem jak mam się czuć po tym wszystkim. Derek pokazuje jak bardzo mu zależy, ale nie jestem przekonana. Wciąż gdzieś z tyłu głowy krążą mi myśli że on zrobi tak jak kiedyś, a tego chyba bym już nie przeżyła. Zerkam na godzinę. 6.58 W prost idealne wyczucie czasu. O 7 wstajemy razem z Willem. Wstałam a raczej leniwie zwlokłam się z łóżka. Poszłam do pokoju synka aby go obudzić.
- William wstawaj, bo nie zdążymy-
- jeszcze chwilka-
- nie nie mój drogi, dzisiaj wyjątkowo się spieszymy bo mam bardzo ważne spotkanie-
Podeszłam do chłopca i pocałowałam go w czoło.
- no dobrze-
Wyszłam z jego pokoju przed tem szykując mu ubrania na dzisiaj. Stwierdziłam że jasno niebieski dres to dobre wyjście.

Kiedy byliśmy już po śniadaniu gotowi do wyjścia zadzwonił mój telefon. Dzwoni Willa opiekunka z przedszkola.
- tak słucham?-
- dzień dobry, dzwonię z informacją że dzisiaj nastąpiła awaria, nie jesteśmy w stanie przyjąć dzieci, bardzo przepraszam do widzenia-
- jasne, dowidzenia-
No do jasnej cholery, mam zaraz spotkanie i nie mam co zrobić z dzieckiem no świetnie. Moja mama w pracy tak jak tata, Emma tak samo. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Derek. Skoro chce się angażować w wychowanie syna proszę bardzo będzie mógł się wykazać.
- kochanie chcesz spędzić dzisiejszy dzień z tatą?-
- to nie jadę do przedszkola?-
- w przedszkolu jest niestety awaria-
- taaak jedziemy do taty-
Wybrałam szybko numer do Dereka.
- tak Laura?-
- cześć słuchaj u Willa w przedszkolu jest awaria dostałam przed chwilą wiadomość, dał byś radę dzisiaj się nim zająć?-
Nastąpiła chwila ciszy.
- jasne odwołam spotkanie i zajmę się nim-
- podwiozę go do ciebie-
- jasne-
- do zobaczenia-
Rozłączyłam się. Wsiedliśmy z Willem do samochodu i już po chwili byliśmy w drodze do firmy Blackwooda.

Zaparkowałam samochód na parkingu.
- wysiadaj młody człowieku-
Zwróciłam się do syna. Oboje wysiedliśmy i skierowaliśmy się do wejścia. Will jest tutaj pierwszy raz. Niestety takie miejsca nie robią na nim wrażenia z prostego powodu. Nie raz już w takim był ze względu na moją pracę.
- dzień dobry pani Beckett-
Odezwała się na mój widok recepcjonistka.
- dzień dobry-
Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, ale mam to w dupie. Doskonale wiedziałam że każdy jeden tutaj wie kim jestem.
Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro.
- gdzie jest biuro taty?-
- zaraz tam będziemy-
Stanęliśmy przed drzwiami jego biura. Przed tem oczywiście przywitała się z nami jego asystentka. Nacisnęłam na klamkę i weszliśmy do środka. W biurze byli Derek, Liam i Martin. Standard czasami się zastanawiam czy Liam nie spędza tutaj więcej czasu niż we własnej kancelarii, albo może to ja tak trafiam.
- to jest wasz syn?-
Spojrzał na nas Liam.
- a ty kim jesteś?-
Zadał mu pytanie chłopiec. Miałam ochotę się zaśmiać. Ma tak podobną gadkę do Dereka.
- to twój wujek urwisie-
- serwus William-
Liam zbił piątkę z małym.
- powiem wam że skóra z was zdarta-
Skomentował Martin.
- dobra to ja wam zostawiam Willa, w razie czego jestem pod telefonem-
- o nic się nie martw -
Powiedział Derek posyłając mi oczko. Ten człowiek nigdy nie będzie poważny przynajmniej wobec mnie.
Wyszłam z biura, jednak po chwili przypomniało mi się że muszę poinformować go o uczuleniu Willa. Weszłam z powrotem do biura wszystkie pary oczu skierowane były z powrotem na mnie.
- Derek on ma uczulenie na cytrusy, uważaj z nim-
Mężczyzna spojrzał na mnie i po chwili się uśmiechnął.
- to tak samo jak ja-
Pokiwałam głową chociaż bardzo dobrze o tym wiedziałam.
- błagam bądźcie ostrożni-
Derek wstał ze swojego miejsca, podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.
- nie martw się, damy radę pracuj spokojnie-
Pocałował mnie w czoło. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz. Zignorowałam to jednak.
- jasne, do wieczora-
Wyszłam zostawiając ich samych. Mam nadzieję że się nie pozabijają.

~Derek~
- no to co chciał byś robić dzisiaj, może pokazać ci całą firmę?-
- niee, tato?-
- tak?-
- a czy ja mam babcię?-
Zmył mnie tym pytaniem totalnie. Moi rodzice nawet nie wiedzą jeszcze że mam syna.
- tak, masz babcie, dziadka dużo cioć, wujków a nawet kuzynów-
- woow serio?-
- tak-
- a kiedy ich poznam?-
- już niedługo-
No i teraz do mnie dotarło że przecież nie możemy trzymać tego w tajemnicy. Nawet jak by mieli mieć o to wyrzuty do Laury to trzeba powiedzieć i myślę że ona jest tego samego zdania. To nie może być przypadek że los postawił nas akurat teraz na jednej drodze.

Laura odebrała ode mnie Willa około 16. Rozmawialiśmy też chwilę. Zaprosiłem dzisiaj rodziców na kolację u mnie w domu pod pretekstem niespodzianki. Oczywiście Laura też będzie obecna. Wysłałem jej sms mój nowy adres. Zamówiłem oczywiście katering z bardzo wysoko cenionej restauracji w NY, chodziłem do niej kiedyś z Laurą wtedy jeszcze nie była tak bardzo popularna. Wszystko przygotowałem idealnie bynajmniej tak mi się wydaje. Laura dzisiaj będzie bez Willa, chcemy najpierw im powiedzieć a dopiero później go poznają. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. To napewno Laura bo z nią umówiłem się wcześniej. Poszedłem otworzyć. Moim oczom ukazała się piękna, dojrzała, cudowna kobieta.
- cześć-
- cześć, wejdź-
Przesunąłem się żeby mogła wejść do środka po czym zamknąłem drzwi.
- pięknie wyglądasz-
Uśmiechnęła się do mnie i podziękowała.
- ładnie tu masz-
- dziękuję-
- myślisz że będą źli?-
- nie wiem Laura, nie mam pojęcia, ale nie będzie na pewno tragedii-
- oby, bardzo ładnie sobie poradziłeś-
Tym razem jej wzrok skupił się na stole i jedzeniu które zamówiłem.
- wiesz, jakoś trzeba-
- mogłeś poczekać albo zadzwonić przyszła bym szybciej i ci pomogła-
- daj spokój-
Kobieta posłała mi uśmiech. Nagle spojrzała na zdjęcie. Nasze wspólne zdjęcie. Tak cały czas je trzymałem, bo wierzyłem sam nie wiem w co, ale chyba w to co jest teraz. W to że jeszcze kiedyś ją zobaczę.
- nadal je masz-
- tak, mam-
Laura wzięła je w ręce i przejechała po nim kciukiem.
- bardzo za tym tęsknię-
Powiedziała to tak cicho że ledwo ją usłyszałem, ale jednak to powiedziała. To prawda, ja też za tym cholernie tęsknię. Odłożyła zdjęcie na półkę. Stała w miejscu przez chwilę jak by zastanawiała się nad tym co ma zrobić. W jednej chwili pokonała dzielącą nas odległość i wtuliła się we mnie. Jakie to uczucie? Boskie. Pierwszy raz od sześciu lat trzymam ją w ramionach. Ten sam a może nawet ładniejszy zapach, ona jest jedyna w swoim rodzaju, tylko moja. Przysięgam że zawalczę o nią, o moją rodzinę i już nigdy więcej nie pozwolę, nie dam jej powodu do odejścia. Po chwili nastało pukanie do drzwi. Laura odeszła na dwa kroki ode mnie.
- idź otwórz-
Poszedłem do drzwi i je otworzyłem.
- witaj syneczku, nie ukrywam że byłam w szoku jak nas zaprosiłeś na kolację, musi to być coś wyjątkowego, a może kogoś poznałeś-
Zaczęła na wstępie moja mama. Żebyś wiedziała kobieto.
- cześć Derek-
Zbiłem piątkę z moim ojcem i wpuściłem ich do środka. Zaraz będzie najlepsze.
- o mój boże-
Tak właśnie zareagowała moja mama na Laurę.
- o jejku dziecko kochane Laura, to jest nasza Laura-
- dzień dobry-
Moja mama podeszła do niej i zaczęła ją conajmniej dusić.
- Karlen uspokój się-
Mój ojciec odciągnął mamę od niej.
- witaj Lauro-
- dzień dobry panie Leonardzie-
Przywitali się. Usiedliśmy do stołu.
- czyli to o czym chciałeś nam powiedzieć to ty skarbie-
- nie zupełnie proszę pani-
- ale jak to, no to wróciliście do siebie czy nie?-
- jeszcze nie-
- hm wcale się nie dziwie po tym co Derek zrobił-
- to już przeszłość-
Uspokoiła ją Laura z delikatnym uśmiechem.
- jejku nie mogę się na ciebie napatrzeć, promieniejesz moje dziecko, wyładniałaś-
- dziękuję bardzo-
Uśmiechnęła się co moja mama odwzajemniła. Chwilę później zmieniła nieco wyraz twarzy.
- jednak jest coś co powinniście wiedzieć-
Zaczęła Laura. Opowiedzieliśmy im wszystko w skrócie, ale tak żeby zrozumieli. Ich miny aktualnie przypominają literę o.
- czyli mamy wnuka-
- tak, William skończy pięć lat 10 lipca-
- tak się cieszę, co prawda rozumiem że ukryłaś to przed wszystkimi zrobiła bym to samo na twoim miejscu-
Laura delikatnie uśmiechnęła się do mojej mamy.
- a William to nie przypadkiem twój brat?-
I jak było przyjemnie tak wszystko prysło jak bańka mydlana.
- mamo, William nie żyje-
Poinformowałem ją, ale od razu widziałem zmianę nastroju Laury.
- jezus kochany przepraszam, ja nie wiedziałam, bardzo mi przykro kochanie-
- jest okej, na prawdę-
Uspokoiła ją Laura. Rozmawialiśmy jeszcze o wielu rzeczach, Laurze zdążył poprawić się humor na całe szczęście. Moja mama również powiedziała że nie musimy się fatygować ona poinformuje całą resztę o zaistniałej sytuacji a my mamy zająć się sobą. Oczywiście zostaliśmy zaproszeni razem z Willem na niedzielny obiad do moich rodziców na którym będzie całe moje rodzeństwo z rodzinami czyli mnóstwo osób.
Cóż teraz muszę podjąć kroki w kierunku rekacji z Laurą. Muszę na nowo zdobyć jej serce. Czy mi się to uda? Sam nie wiem...

„My heart belongs to you" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz