~Laura~
Po dwóch dniach spędzonych w tym cholernym szpitalu dostałam wypis. Z początku Derek namawiał mnie do zamieszkania razem, ale stwierdziłam że to jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Co prawda jesteśmy rodziną kochamy się ale wszystko na raz to też chyba tak nie za dobrze. Rzecz jasna nie powiedzieliśmy jeszcze nikomu no poza Willem o tym że jesteśmy razem. Planujemy zrobić może w przyszłym tygodniu jakąś kolację i wtedy to ogłosimy. Wracając do wypadku. Sprawca był pod wpływem alkoholu, został zatrzymany i z tego co mi wiadomo przebywa aktualnie w areszcie. Sprawa z wyrokiem ma być za tydzień.
Z jednej strony bardzo się cieszę z takiego obrotu spraw bo ten wypadek tak na prawdę pokazał nam co możemy stracić i że życie jest tak kruche. Dlatego trzeba się cieszyć z każdej wspólnie spędzonej chwili. Nie ma sensu tracić czasu na jakieś bezsensowne gierki. Moje przemyślenia przerwało otwieranie się drzwi od mojej sypialni. W momencie kiedy byłam pewna że to Will do środka wszedł Derek. Nie wiem jak on się dostał do mojego domu.
- Derek?-
Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na mężczyznę.
- dzień dobry kochanie-
Cudownie było słyszeć to z jego ust. Podszedł do łóżka, usiadł i mnie pocałował.
- jak się czujesz?-
- nawet dobrze, jak tu wszedłeś?-
- mam układy z naszym synem-
Uśmiechnął się. No tak przecież to Blackwood, więzy krwi i tak dalej. Zabijcie mnie.
- co to za układy?-
Spojrzałam na niego podejrzanie.
- tajemnica -
Powiedział wstając z łóżka. Spojrzałam na godzinę. 6.30 czyli ja zdążę do pracy a Will do przedszkola. Również wstałam co spotkało się z dziwnym wzrokiem Dereka.
- co?-
- chyba nie myślisz że pójdziesz do pracy-
Spojrzałam na niego jak na chorego psychicznie. No niech on sobie nie pozwala.
- tak właśnie myślę. Idę do pracy czy ci się to podoba czy nie-
- chyba po moim trupie, miałaś wypadek i z tego właśnie powodu do końca tygodnia zostaniesz w domu-
- matko boska Derek ja mam pracę, ważnych klientów nie mogę siedzieć w domu-
- nie ma dyskusji Laura, a skoro tak bardzo chcesz pracować to pracuj z domu do końca tygodnia błagam-
Przewróciłam tylko na niego oczami i głupio się uśmiechnęłam. Przez głowę przeszła mi pewna myśl.
- niech ci będzie, może trochę odpocznę-
Derek uśmiechnął się na moje słowa i mnie przytulił.
- dobra to ja idę budzić młodego-Derek z Willem wyszli piętnaście minut temu, dlatego ja postanowiłam się szybko uszykować i wyjść do pracy. Jest 7.30 więc na spokojnie zdążę zwłaszcza że zaczynam dopiero o 9. Zadzwoniłam jeszcze do mojej asystentki żeby nie odwoływała spotkań na ten tydzień. Szybko wzięłam prysznic, zrobiłam delikatny makijaż, włosy zakręciłam ubrałam się i w zasadzie byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam jeszcze torebkę i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Oczywiście mój samochód nie nadawał się po tym wszystkim nawet do naprawy dlatego Derek pomógł mi załatwić nowy. Dzięki wszelkim kontaktom udało mu się to zrobić jeszcze zanim wyszłam ze szpitala. Jest dokładnie taki sam jak poprzedni. Wsiadłam za kierownicę i po chwili ruszyłam w drogę do mojej kancelarii. Niby nie było mnie tam kilka dni ale tęskniłam za tym miejscem ponieważ bardzo lubię moją pracę.
Zaparkowałam pod kancelarią, wysiadłam z samochodu zamykając go na pilot i ruszyłam do wejścia.
- oo dzień dobry pani Beckett, jak się pani czuje?-
- dzień dobry, dziękuję dobrze. Posłuchaj w razie gdyby przyszedł tutaj Derek Blackwood albo Liam nie ma mnie w pracy okej?-
- um jasne dam pani znać w razie czego-
- dobrze, dzięki-
I poszłam do swojego gabinetu. Otworzyłam drzwi. Nic nie było tknięte. Wszystko na swoim miejscu. Uwielbiam tutaj być. Usiadłam przy biurku i odpaliłam laptop. Sprawdziłam grafik. Cóż dzisiaj nie mam klientów ale za to mnóstwo pracy papierkowej. W sumie mogła bym zabrać to do domu, ale zanim to zrobię to chwilę popracuję tutaj.~Derek~
Odwiozłem Willa do przedszkola a sam udałem się do firmy. Cóż dzisiaj mam ogromny zapieprz, ale no co poradzić takie dni się zdarzają. Cieszę się że udało mi się namówić Laurę do tego aby została w domu. Nie wydaje mi się aby po takim wypadku czuła się już nie wiadomo jak wyśmienicie. Nie mam pojęcia czym sobie zasłużyłem na to że ta kobieta dała mi szansę ale zamierzam zrobić wszystko żeby tego tylko nie spierdolić. Nagle w moim biurze zjawił się Martin.
- Derek mamy za pół godziny ważnego klienta nie możemy zaprzepaścić tego bo stracimy bardzo duże tereny pod rozbudowę-
- Greg?-
- dokładnie-
Otóż Greg, z nim bardzo ciężko dojść do porozumienia. Sporym plusem jest to że zgodził się na spotkanie z nami. On sprzedaje swoje ziemie ponad 600 hektarów a my mamy zamiar to wykupić za godną tego wszystkiego cenę. Mam nadzieję że mości pan nie zrobi nam pod górkę.- w takim razie jaka jest pańska propozycja?-
- 65 milionów co pan na to?-
- interesująca propozycja, jednak nie jestem pewien czy ta ziemia jest godna tylko tyle-
No szlak mnie zaraz kurwa trafi z tym facetem.
- dobrze ostatecznie mogę zaproponować 70 milionów-
Oby ten stary dureń się zdecydował bo bardzo korzystnie wyjdziemy na wykupie tego terenu.
- brzmi obiecująco-
Facet jeszcze przeglądał dokumenty i umowę przez nas przygotowaną.
- więc jaka jest decyzja?-
Zapytał go Martin.
- dobrze, niech będzie godzę się na 70 milionów-
- takie interesy to czysta przyjemność-
- owszem-
Podpisał umowę.
- powiedz ludziom niech wykonają przelew -
Zwróciłem się do Martina, on wyszedł z biura po chwili. Pożegnałem się z facetem wcześniej wypełniając z nim resztę papierów. Kiedy wyszedł postanowiłem że zadzwonię do Laury. Wybrałem jej numer. Po czterech sygnałach odebrała.
- tak Derek?-
- cześć piękna, jak tam?-
- yy no wszystko dobrze -
Coś tutaj jest chyba nie tak.
- jesteś pewna że wszystko okej?-
- tak, a u ciebie co robisz?-
- właśnie skończyłem udane spotkanie z klientem, Laura mam wrażenie że coś jest nie tak-
- nie spokojnie wszystko jest w porządku-
- niech ci będzie, wyjdę dzisiaj szybciej z pracy, odbiorę Willa i przyjedziemy-
- w porządku a o której zamierzasz wyjść?-
- około 14-
- jasne, to do zobaczenia buziaki-
- do zobaczenia kochanie-
Rozłączyła się. W jej głosie było coś dziwnego. Sam nie wiem jak by coś było nie tak. Po chwili do biura wszedł Martin.
- co jest stary?-
- rozmawiałem z Laurą coś jest chyba nie tak-
On chwilę stał i się na mnie patrzył.
- wy jesteście razem prawda?-
- jesteśmy-
- no to gratulacje, a jak oni się czują po tym wypadku?-
- Will dobrze nic mu nie jest, Laura ma złamane żebra musi dojść do siebie-
- to czemu myślisz że coś jest nie tak-
- sam nie wiem-~Laura~
Kończyłam wypełniać dokumenty kiedy przyszedł sms od mojej asystentki. „przyjechał P. Blackwood"
Tego się nie spodziewałam aż mi się gorąco zrobiło.
Odpisałam jej aby powiedziała że mnie nie ma. Szybko wstałam i zamknęłam drzwi na klucz. Boże mam nadzieję że on nie przyszedł tutaj sprawdzać czy przyszłam do pracy. Nagle ktoś pociągnął za klamkę. No to pięknie.
- Laura wiem że tam jesteś-
Nie odezwałam się.
- otwieraj te drzwi w tej chwili-
Kurcze może chowanie się nie ma sensu. Po cholerę zamykałam te drzwi. Może bym wymyśliła coś. Teraz zrobiłam z siebie totalną idiotkę.
- Laura ostrzegam cię, byłem w domu a przed kancelarią stoi twój samochód-
No i otworzyłam bo nie widzę bawienia się w to dłużej.
- co ty tutaj robisz?-
- am, pracuję?-
- Laura prosiłem żebyś została czy to takie trudne?-
- Derek ja nie mogę tak siedzieć bez celu w domu kiedy się dobrze czuję więc przyszłam do pracy-
- nie mam na ciebie siły kobieto, zbieramy się chodź-
Wzięłam swoje rzeczy i wyszliśmy z gabinetu. Moja asystentka posłała mi tylko przepraszające spojrzenie. No cóż na Dereka Blackwooda nie ma mocnych i nie raz się już o tym przekonałam...
CZYTASZ
„My heart belongs to you"
RomansOna : Piękna, mądra kobieta. Spełniająca się zawodowo 26 letnia prawniczka. Dzięki swoim umiejętnością szybko stanęła na nogi i otworzyła własną kancelarię. Twardo stąpa po ziemi, jest niezależna, nieufna, jej serce jest zamknięte przez jednego zimn...