1. Rysa na szkle

135 10 0
                                    

Rachel zdjęła wysłużone glany i odstawiła je na ociekacz. O ile nie ubłociła podłogi, do tego stopnia była przemoczona, że dosłownie z niej kapało. Odgarnęła z twarzy posklejane włosy i westchnęła głośno, zostawiając przy wejściu przetarty i ciężki od wsiąkniętej wody plecak.

– Nad czym tak ubolewasz, kochanie? – dobiegł z kuchni głos matki.

– Jesień jest świetna, dopóki siedzisz w domu pod kocem – odparła, wchodząc do pomieszczenia. – I z dobrą książką. – Uniosła palec dla podkreślenia wagi tego stwierdzenia.

– Trudno się z tym nie zgodzić. – Mary stała przy kuchence. – A przy okazji książek, przeczytałam w dzienniku informację, że organizują w szkole kiermasz. – Zamieszała w garnku, nabrała jedzenie na łyżkę i spróbowała. – Jutro o szesnastej, może wybierzemy się razem? Kupimy podręczniki, a przy okazji może trafią się jakieś ciekawe pozycje, co ty na to?

Rachel wbiła wzrok w szklankę stojącą na odrapanym, solidnym stole. W miejscu, gdzie powinno być jej odbicie, pojawiły się przebłyski wspomnień z poprzednich dni. Choć rok szkolny dopiero się zaczął, rówieśnicy zdążyli znaleźć sobie ofiarę.

Rola ta przylgnęła do niej już na stałe. Dziewczyna robiła wszystko, by zniknąć prześladowcom z oczu. Starała się trzymać na uboczu, nie podlizywać nauczycielom i nie wchodzić w drogę popularnym uczniom. Choć przemykała po korytarzach jak cień, i tak byli w stanie ją dostrzec. Obrać za cel dosłownie i w przenośni. W poprzedniej szkole dogryzanie, nagrywanie, czy publiczne ośmieszanie było na porządku dziennym. Gdy zaczęła nosić słuchawki, by choć częściowo odciąć się od nieprzychylnych słów, znaleźli inny sposób – kartki podrzucane do plecaka, szafki, czy nawet podczas lekcji, prosto na jej ławkę.

– Rachel? Halo, ziemia do Rachel. – Mary przyglądała się córce z pobłażliwym uśmiechem.

– Zamyśliłam się, przepraszam. – Potrząsnęła głową, odpędzając nieprzyjemne obrazy. – Możemy pójść.

– Świetnie, cieszę się. – Chwyciła garnek i podeszła z nim do stołu. – Ale najpierw to musisz iść się wysuszyć, bo tak się z ciebie leje, że zrobisz sobie zupę z tego sosu – zaśmiała się. – No, raz raz, akurat zdąży ci przestygnąć.

– No już, przecież idę. – Przewróciła oczami, ale mimo wszystko posłała matce wymuszony uśmiech.

Wyszła z ociąganiem. Ani trochę nie było jej do śmiechu. Gdyby nie musiała zostać po zajęciach artystycznych, by sprać w obskurnej łazience pentagram z bluzy, nie spóźniłaby się na autobus. Zmywanie czerwonej farby zajęło mnóstwo czasu. Na pewno więcej, niż zajęło jego namalowanie nieznajomemu artyście. Rachel musiała przyznać, że był zwinny – o malowidle dowiedziała się dopiero, gdy wstała z miejsca i usłyszała za sobą śmiechy.

Przebrana w swoje ulubione, powyciągane dresy, z włosami owiniętymi ręcznikiem, wróciła do kuchni. Usiadła na wysłużonym krześle i wbiła wzrok w porcję spaghetti.

Mary siedziała po przeciwnej stronie. Nalawszy sobie kawy, postawiła kubek na honorowym, wyblakłym od ciepła miejscu.

– To jak było w szkole? Jak nauczyciel od historii? – zagaiła.

– Trochę przynudzał – odparła obojętnie.

„Opowiadał naprawdę ciekawe rzeczy, ale za cholerę nie mogłam się na nich skupić, bo czułam, jak wszyscy się na mnie patrzyli. A, no i wręcz słyszałam w głowie przecudowne komentarze na mój temat. Czemu tego nie zgłosiłam? Bo wyszłabym na jeszcze większą wariatkę." – cisnęło się na usta, ale tylko mocniej je zagryzła. Matka już i tak straciła wystarczająco dużo nerwów, użerając się z poprzednią szkołą. Nauczyciele składali puste obietnice, ignorowali wszelkie sygnały przemocy, a gdy działo się cokolwiek poważnego, zamiatali sprawę pod dywan. Koniec końców to problematyczna Rachel i wojownicza Mary stały się tymi złymi. Część kadry z pewnością odetchnęła z ulgą, gdy dowiedziała się, że rodzina Wolfman nie wróci w następnym roku szkolnym.

Titans: RewrittenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz